Po kłótni z Maćkiem cały weekend przeleżałam w domu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a już na pewno pojawiać się w pracy, jednak równo z nadejściem poniedziałku byłam do tego zwyczajnie zmuszona.
Leniwie weszłam po schodach na piętro, gdzie znajdował się mój gabinet. Już tutaj usłyszałam niezidentyfikowane hałasy dochodzące ze środka.
- Kornuś!
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale"! Jak ty w ogóle odżywiasz się w tej Warszawie?
- Normalnie...
- Pewnie ciągle tylko jakieś hamburgery i kewaby!
- Kebaby.
- Kewaby czy kebaby, wszystko jedno.
- Dzień dobry - postanowiłam przerwać toczącą się dyskusję. Obecna tam kobieta pochylająca się nad zmarnowanym Kornelem zmierzyła mnie wzrokiem, aż w końcu posłała mi szeroki uśmiech.
- Dzień dobry!
- Cześć, Łucja - westchnął mężczyzna.
- O, a więc to jest ta twoja Łucja!
- Mamo!
- Mój syn wiele mi o pani opowiadał - kontynuowała - Łucja to, Łucja tamto...
- Mamo!
- Naprawdę? - roześmiałam się - W takim razie bardzo mi miło.
- Ja nie wiem jak wy żyjecie w tej Warszawie - pokręciła głową, kładąc mi dłoń na ramieniu - Jedno chudsze od drugiego.
- Mamo, przestań... - jęknął stażysta.
- Taka ładna dziewczyna, a taka chudzinka! Wy teraz wszystkie myślicie, że tylko taka skóra z kośćmi podobają się chłopcom...
- Ja...
- A oni to lubią sobie czasami złapać, jak jest za co...
- Mamo, wystarczy! - wtrącił zażenowany mężczyzna.
- Niestety, to nie moja wina - oznajmiłam, z trudem zachowując poważną minę - Mam taką przemianę materii.
- Dziecko, ty po prostu nic nie jesz - poprawiła mnie kobieta - Synku, masz, przywiozłam ci tu z domu domowe wyroby. Zjecie sobie razem z Łucją.
- No dziękuję, ale nie trzeba było...
- Oj trzeba, trzeba!
- Mamo, nie chcę cię wyganiać, ale ja jestem w pracy...
- Ah, tak, oczywiście - pocałowała go w policzek - Mój dorosły synuś.
- Do widzenia pani - powiedziałam rozbawiona.
- Pa, kochanie - pomachała mi ręką i zostawiając kilka reklamówek na biurku Kornela zniknęła za drzwiami. Nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam śmiechem, spoglądając na Zielińskiego.
- Przepraszam cię za nią...
- Przestań - pokręciłam głową - Masz kochaną mamę.
- Czasami aż za bardzo - zachichotał.
Niebawem nadeszła pora lunchu. W dobrych nastrojach wyszliśmy przed Interpol, skąd mieliśmy zamiar jechać do pobliskiej kawiarenki.
- Łucja!
Odwróciłam się. Moim oczom ukazał się jak zawsze elegancko ubrany mężczyzna z teczką w ręku.
- A co ty tutaj robisz?
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfikcePo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...