Nazywam się Zoe Stanfield i jestem studentką czwartego roku filologii angielskiej. Mieszkam w Stanach Zjednoczonych lecz w tym momencie jestem w moim rodzinnym mieście - Glasgow.
Kiedy miałam szesnaście lat wyjechałam do USA na studia, no cóż tak przynajmniej było mówione ale, że miałam tylko szesnaście lat było to niemożliwe jednak ludzie w to uwierzyli więc było dobrze. Aktualnie mam 24 lata i za kilka dni kończę studia. Skoro wszystko udało mi się zaliczyć wcześniej to mogę sobie pozwolić na odwiedziny u moich rodziców i w ten właśnie sposób znajduję się pod drzwiami domu, w którym kiedyś dorastałam z walizką u moich stóp. Niepewnie dzwonię dzwonkiem i po chwili słyszę odgłos przekręcania zamka. Nawet nie udaje mi się odezwać, a już czuję słodki ciężar mojej mamy na mym ciele oraz słyszę jej pisk przy uchu.
- Kochanie co ty tu robisz? Przecież powinnaś być w akademiku i uczyć się do zaliczenia.
- Udało mi się zaliczyć wszystko wcześniej i postanowiłam, że was odwiedzę.
- To cudownie! Ojciec strasznie za tobą tęsknił, ja z resztą też!
- Apropo taty, gdzie on jest?
- Już go wołam myszko, George!
- Czego się tak drzesz kobieto?! - zaśmiałam się na reakcję taty - Zoe? To ty?
- Tak to ja tato
- Jezu ale ty wypiękniałaś przez te pół roku!
- Dziękuję tatusiu.
- Dobra wchodź do środka! Ta twoja matka to nawet własnej córki ugościć nie umie.- zaczął się drażnić z mamą. Zawsze to robi. Kiedy weszłam do środka usłyszałam głosy z salonu.
- Cudownie, że jesteś bo właśnie mamy gości.
- No właśnie słyszę - zaśmiałam się. Kobieta pokierowała mnie do salonu, gdzie ujrzałam wieloletnich przyjaciół moich rodziców - państwa Baxterów oraz jego. Ich syna, w którym kiedyś byłam bezgranicznie zakochana.
- Dzień dobry! - zawołałam radośnie do wszystkich, a oni wstali i wykrzykując powitanie oraz pochwały w moją stronę, przytulali mnie. Ochoczo oddawałam każdy uścisk, byli mi bardzo bliscy. Jednak kiedy przyszedł czas na przywitanie się z nim, w środku zamarłam.
- Cześć - zaczął rozmowę.
- Hej - odpowiedziałam speszona.
- Pięknie wyglądasz - skomplementował mnie.
- Dziękuję - spuściłam głowę by zakryć rumieńce. Serce biło mi tak bardzo mocno. Myślałam, że w pewnym momencie wyskoczy mi z piersi. Na dźwięk jego głosu dostałam przyjemnych dreszczy. Czemu tak reaguję? Głupie ciało. Przecież on mnie zranił! Czemu moje serce nie może zrozumieć, że już nigdy nie będzie jego?
" Bo kiedyś było i chce żeby był znów twój. Żebyś znów mówiła na niego "Mój Nate". Żebyś znów miała kogoś do ścigania*".
* someone to chase - ktoś do ścigania