Długie pomarańczowe z oczami

210 9 2
                                    

NARRATOR: Albus Potter

.

.

.

W życiu Albusa pojawiła się nowa miłość, więc Scorpius znalazł sobie zastępczego kompana do łóżka.

(Cóż... niezupełnie).

.

.

.

— Hej, Scor... Pamiętasz jak mówiłem, że nie ma w naszym życiu miejsca na zwierzątko?

— Nom.

— Tia... — Odchrząkam. — No więc w dalszym ciągu go w sumie nie ma, ale skoro tak bardzo chcesz, możemy, ten. Poszukać czegoś.

Unoszę wzrok, by zobaczyć, jak lustruje mnie tymi swoimi księżycowymi oczami, a potem uśmiecha się, wracając do swoich papierów.

— Nie musisz tego dla mnie robić, kocie - oznajmia miękko. Bardzo miękko, i aż czuję tą lekką kpinę.

Przewracam oczami.

— Ależ ja chcę, słońce ty moje. Ze szczerego mego serca. — Przykładam uroczyście dłoń do piersi.

— Aw. Twoje szczere serce zabiło mocniej do jakiegoś wężyka?

— Och, jak ty mnie zadziwiająco znasz, doprawdy. Aż żem poruszony.

I tak oto wybraliśmy się do sklepu zoologicznego.


***


— Cuchnie tu — stwierdzam, wszedłszy do królestwa zwierzątek najróżniejszych rodzajów.

Wzdycha. — Mmm. Piękno natury. — A potem rozpoczyna przechadzkę ewidentnie zmierzającą ku futerkowcom.

Przewracam oczami. Przyszedłem tu z planem, ale czemu się nie rozejrzeć.


***


— Awww, Al, zobacz tutaj!

Za czwartym razem, gdy to słyszę, muszę stawić czoło faktowi, że niezupełnie dane mi będzie się spokojnie rozejrzeć.

Przeciskam się między ścianą wystawioną terrarium a grupką dzieciaków stukających w ściankę jednego z nich, i lokalizuję Scora. Podchodzę i kucam przy półce, na której stoi wielka klatka z chomikami. Kilka z nich – młodych i jasnoszarych – zebrało się w misce z jedzeniem, kłębiąc się jak–

— Wyglądają jak małe szare chmurki z oczkami — stwierdzam.

Scor najwyraźniej dostał napadu słodziaśności, wpatrzony w grupkę chomiczków jak sroka w kość.

— Tia... — Odchrząkam, prostując się. - No dobra, ty się nimi naciesz, a ja pójdę oglądać węże.

Przynajmniej jego mózg jest zbyt pochłonięty topieniem się nad uroczością puchatych kulek z oczkami, żeby przypominać sobie pierdyliardy faktów na temat chomików.

Nie, ale kocham go słuchać. Serio. Jego oczy wtedy tak fajnie błyszczą, jego policzki nabierają rumieńców, jego ciepły głos niesie nieskończone potoki słów... Nerdujący Scorpius to piękno w czystej postaci. Zwłaszcza jeśli się ma słabość do inteligentów.

W każdym razie, wracam w krainy dżuglami i łuskami płynące, przeciskając się znów po drodze między ścianą wystawioną terrarium a grupką dzieciaków stukających w ściankę jednego z nich.

Żółwie są spoko, ale wolę podłużne od płaskich.


***


Ostatecznie, wypatrzyłem piękny czarny okaz samca z krwistoczerwonym brzuchem.

— Hej, kolego. — Obserwuję go, a on obserwuje mnie swoimi czarnymi oczkami. — Przystojniak z ciebie, wiesz? Ciekawe, jaki masz charakterek...

Najporęczniej by było zasięgnąć wiedzy u sprzedawcy. (Ciekawe, czy może Scor się na tym zna...)


***


Gdy tym razem wracamy do domu, towarzyszy nam mój czarno-czerwony Popiołek.

— A ty jednak żadnego nowego kumpla nie znalazłeś? — zwracam się do Scora, gdy otwiera przede mną drzwi i pomaga mi nie rąbnąć terrarium o futrynę.

— Nah, chyba rzeczywiście wolę nie zagracać sobie życia. — Wzrusza ramionami, a ja nie jestem zupełnie przekonany. — Natomiast coś jednak kupiłem.

— O. A co? — Stawiam Popiołka tymczasowo na stoliku w salonie.

Szczerzy się, wyjmując rzeczone coś z kieszeni płaszcza. — Długie Pomarańczowe z Oczami. — Prezentuje mi pluszowego wężyka.

— W sensie, "długie pomarańczowe z oczami" to jego imię?

— Wstępnie. Zawsze mogę je zmienić. Ty masz swojego, ja mam swojego. Tak jakby, bo właściwie i tak wszystko dzielimy, ale... — Wzrusza ramionami.

Parskam śmiechem. — Tego to możesz sobie nawet zaczarować.

— Owszem. Aczkolwiek, wiesz, żaden wąż nie przebije mojego ulubionego.
Unoszę pytająco brwi.

— Tego różowego, który nie tryska jadem, tylko spermą. — Cmoka mnie w nos.

Merlinie.

— Ty naprawdę nie potrafisz myśleć o niczym innym, co? — Głupi uśmieszek igra na moich ustach.

— Gdy jestem w pobliżu ciebie? Raczej nie. A powiedz, skąd "Popiołek", skoro on jest czarno-czerwony?

— Z dupy. — Kocham szczerość. — Ale przyszło mi właśnie do głowy, że jak by się zastanowić, w sumie bardzo pasuje. Bo zobacz, czarny jak węgiel plus czerwony jak ogień... z grubsza... i mamy popiół. Ha! — Pstrykam palcami. — Widzisz? Jamże myśliciel.

Klepie mnie po plecach. — Zaiste. Jumże tru Ślizgon pomiędzy wierszami.

I wtedy Popiołek pokazał mi język po raz trzeci. Znaczy że racja.

Yay, zostałem ochrzczony przez mojego wonsza!


.

.

.

Jako że pobłogosławił mnie dziś głupi humor, udało mi się to dokończyć. iei

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz