Księga 11

2.6K 155 23
                                    

~Kakashi Hatake~

Od śmierci Obito minęły w sumie dwa lata, przez które wiele się zmieniło... Rin zginęła. Minato-sensei został Hokage, a ja wstąpiłem do ANBU. Hana-chan jest moją najlepszą przyjaciółką i chyba nie mam co tutaj dodać. To właśnie ona pomogła mi po śmierci przyjaciół, wspierała mnie.

Przez ostatnie parę miesięcy miałem bardzo ważną misję, a konkretniej musiałem chronić ciężarnej jinchuuriki naszej wioski, czyli Kushiny-san. Ja robiłem za ochronę, a sprawami medycznymi zajmowała się Hana gdyż jak to powiedział Namikaze "wszędzie mogą być ludzie chcący śmierci żony jak i dziecka Hokage".

^Teraźniejszość- 10 Października^

Spacerowałem razem z Haną po wiosce ale przypałętał się do nas Gai chcąc jak zwykle wyciągnąć mnie do jednego ze swoich durnych pojedynków. Standardowo mu odmówiłem i spojrzałem na przyjaciółkę, "przybłęda" zrobił to samo

-Hana-chan wszystko dobrze? - spytał czarnowłosy

-Martwię się o Kushinę, poród się już pewnie zaczął... - odparła ze spuszczoną głową, położyłem jej dłoń na ramieniu, uśmiechnęła się na to do mnie delikatnie

-Jestem pewny, że wszystko będzie dobrze, a Hokage Minato będzie miał pełnego siły młodości syna - wyszczerzył się

-Oj Gai-kun, ty i ta twoja siła młodości - zaśmiała się ale nagle spoważniała

-Ej, Hana, w porządku? - zapytałem trochę zaskoczony jej nagłą zmianą

-Ta Chakra... Czujecie to? - dopiero gdy zadała to pytanie dotarło do mnie, że rzeczywiście coś wisi w powietrzu... Jakaś dziwna aura

Dosłownie w sekundę przed nami pokazał się ogromny biały dym, z którego wyszedł dziewięcioogoniasty lis, najsilniejszy i najokrutniejszy z Bijuu. Ludzie krzyczeli i panikowali.

-Czas walczyć! - Gai ustawił się w pozycji bojowej

-Co ty robisz, kretynie?! Musimy ratować cywilów! -sprostowała go czerwonowłosa i już chciała wybiec garstce ludzi na ratunek gdy koło nas pokazali się Shikaku-san, Inoichi-san oraz Choza-san.

-Macie się natychmiast udać z nami w bezpieczne miejsce - rozkazał Yamanaka

-Ale Inoichi-san oni... -dziewczynie nie dane było dokończyć gdyż mężczyźni złapali nas i już po chwili przenieśli w miejsce poza wioskę

Stali tam już inni z naszego rocznika jak i młodsi. Stąd było widać rozszalałego demona niszczącego wszystko na swojej drodze.

-Co wy do cholery robicie?! - wydarła się na nich Uzumaki - Ludzie tam giną! Trzeba im pomóc! - krzyczała dalej

-Wybacz, Hana ale takie rozkazy dostaliśmy od Hokage. Macie tutaj siedzieć

-W dupie mam jego rozkazy! - na te słowa wszyscy zamilkli, usłyszeć coś takiego z ust samej "młodszej siostry" Czwartego to szok - Minato ryzykuje życie swoje, swojej żony i nowo narodzonego dziecka, a my tutaj stoimy i nic nie robimy! Co innego oni, ale wy, ja i Kakashi jesteśmy Juoninami i mamy prawo, a wręcz obowiązek walczyć! Więc czemu na Kamiego stoicie tu i pilnujecie dzieciaków zamiast ratować niewinnych ludzi?! - zakończyła i nagle odwróciła się w stronę lisa, który... Czy to są łańcuchy Kushiny? - Onee-chan... -wyszeptała i wybiegła do przodu

-Hana, stój! - Nara próbował ją zatrzymać ale dziewczyna sprawnie go uniknęła i biegła dalej do miejsca, z którego wystrzeliły złote łańcuchy

Ruszyłem za nią

-Hana-chan! Hana! Stój! - darłem się za nią ale niebieskooka nie miała zamiaru się zatrzymać, w końcu udało mi się zrównać z nią kroku - Hana, to niebezpieczne - oznajmiłem

-Mam to gdzieś, nie dam im zginąć... - odpowiedziała dalej patrząc przed siebie

-Hana, patrz - wskazałem na potwora

-Zmniejszył się ?

-Najwyraźniej ale dlaczego? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie

-Pieczęć... Pieczęć Żniwiarza! Kakashi-kun szybko! - przyśpieszyliśmy

Gdy dotarliśmy na polanę, na której znajdowała się rodzina Namikaze było już za późno... Wielki pazur lisa przebijał ciała małżeństwa i wisiał nad dzieckiem.

-M-minato... Kushina... - wyszeptała Hana, po jej policzkach zaczęły spływać łzy

Minato-sensei ostatni raz spojrzał na nas, uśmiechnął się delikatnie po czym złożył jakąś pieczęć. Lis zniknął, a blondyn i czerwonowłosa padli na ziemię

Podbiegliśmy bliżej

Moja przyjaciółka padła na kolana i zaczęła płakać. Chciałem coś zrobić, coś powiedzieć ale nie potrafiłem... Czułem się jakbym miał gulę w gardle. Znikąd pokazał się Trzeci Hokage ze swoim oddziałem. Medycy sprawdzali stan Czwartego i jego żony, a Hiruzen-sama wziął dziecko na ręce

-H-ana... Kakashi - podnieśliśmy wzrok na Kushinę

-Onee-chan! -krzyknęła Uzumaki i podbiegła do podtrzymywanej przez ANBU kobiety, ja zrobiłem to samo

-Proszę... uważajcie... na siebie i... zerkajcie czasami... na... naszego synka... ma na imię... N... Naruto... - mówiła kaszląc krwią

Nim zdążyliśmy cokolwiek odpowiedzieć Uzumaki zmarła. Przytuliłem płaczącą dziewczynę do siebie i spojrzałem smutnym wzrokiem na byłego Hokage, a następnie na trzymane przez niego dziecko

-Sandaime-sama... Co teraz? - zadałem cicho pytanie

-Nie mam pojęcie, chłopcze... Nie mam pojęcia... - odparł cicho także patrząc na noworodka


Mam nadzieję że rozdzialik wam się podoba. Od następnych rozdziałów będziemy robić przeskoki w czasie i nareszcie rozwiniemy wątek miłosny.

Sayonara :*


You're my whole world //Kakashi x Oc//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz