Wszystko zaczęło się od białych kopert. A raczej ich zawartości. Jednak dla tych, dla których owe koperty były przeznaczone, wystarczył jeden rzut okiem, by wiedzieć co nadchodzi. Zawartość i tak od lat pozostawała niezmienna.
Kiedy Albus Potter z trudem otwierał oczy zaraz po przebudzeniu czuł, że coś nadchodzi. Miał dziwne wrażenie, że może o czymś zapomniał. Uczucie to tylko wzrosło na siłach, gdy wyglądając przez okno zauważył, że z nieba leciały białe płatki powoli przykrywając podmarznięta trawę. Pierwszy śnieg. No tak, początek grudnia. W końcu dowlókł się do Wielkiej Sali. Przy stole Slytherinu siedział już Scorpius. Wyglądał na równie niewyspanego. Gdy Al przysiadł się do niego, nalał mu kawy do kubka i podał. I dokładnie w tedy się zaczęło.
Coś o białej barwie spadło z nieba, lecz tym razem nie był to śnieg. Alabastrowe koperty. Symbol grudniowego szaleństwa. Albus przełknął ślinę. Podniósł wzrok na Scorpiusa.
Przed nimi leżały zaproszenia na coroczny, świąteczny bankiet Weasley'ów.
Merlinie ratuj.
...
W przeciwieństwie do swojego kuzyna Rose dobrze pamiętała o bankiecie. Już jakiś czas temu wraz z Kate i Samanthą zaplanowały wspólne zakupy dokładnie na ten dzień. W końcu, każda z nich potrzebowała sukienki.
Można byłoby pomyśleć, że skoro była to rodzinna impreza, to specjalny dresscode nie obowiązywałby. Jednak, gdy sama rodzina i przyjaciele rodziny to prawie pięćdziesiąt osób, a każdy może przyprowadzić osobę towarzyszącą, robi się z tego prawdziwy bal. I każdy chce wyglądać jak najlepiej. Tak właściwie, to ten bankiet przypominał raczej ślub z weselem niż świąteczne spotkanie. Jak zawsze najbliżsi przyjaciele rodziny dostali zaproszenia. Rose i Kate dostały swoje koperty i jak co roku, któraś z nich musiała wziąć Sam jako osobę towarzyszącą.
Wkrótce po śniadaniu dziewczyny gotowe były już do wyjścia. W Hogsmeade znajdowały się aż trzy sklepy, w których mogły znaleźć suknie balowe. Czekał ich długi dzień.
...
Ray już od paru minut siedział na swoim łóżku i wpatrywał się w białą kopertę zmartwionym wzrokiem. Drzwi do jego dormitorium otworzyły się. Przez nie przeszedł James.
- Siema – rzucił Potter.
- Hej – odpowiedział Rey bezbarwnym tonem. James dopiero w tedy przyjrzał się przyjacielowi.
- Coś nie tak?
- Czemu ja też dostałem? – zapytał Parker wreszcie podnosząc wzrok i pokazując drugiemu chłopakowi zaproszenie na bankiet Weasley'ów. James uśmiechnął się.
- Babcia wreszcie wysłała ci zaproszenie. Bardzo dobrze. Nie mogę co roku zapraszać Cię jako własną osobę towarzyszącą. Sorry stary, ale nie jesteś najlepszym partnerem do tańca. – zaśmiał się, jednak szybko opanował się widząc, że nastrój jego kolegi nie zmienił się. Wciąż wyglądał na zmartwionego. – W czym problem?
- Nie, nie ma problemu. Ja tylko... zdziwiłem się. – przerwał – Czy to znaczy, że – odchrząknął – czy to znaczy, że mam kogoś zaprosić?
- No tak. Jeśli tylko chcesz. – James nie rozumiał już niczego. – Czemu to cię martwi?
Oboje milczeli przez chwilę.
- Bo chciałbym zaprosić Natie. – Ray odchrząknął raz jeszcze
- Ale przecież już to raz zrobiłeś, po prostu to powtórz. – James uśmiechnął się szeroko.
- Tyle, że ona ma mnie za przyjaciela, a ja chciałbym móc pójść na ten bankiet... z nią. Jako moją dziewczyną.
- To się nigdy nie stanie jeśli chociaż nie spróbujesz. Raz hipogryfowi śmierć. No, więc na co czekasz? – zapytał Potter, po czym poklepał przyjaciela po plecach. Parker uśmiechnął się do niego z mieszanką wdzięczności i zażenowania.

CZYTASZ
Smocze Przeznaczenie
FanfictionKto nie lubi historii, w których nic nie jest do końca jasne? W których bohaterowie chcą po prostu przejść spokojnie przez życie, ale coś zawsze musi im przeszkodzić? I w których nic nie dzieje się bez przyczyny? Cóż, oto właśnie taka historia. Peł...