Na balkonie stał mężczyzna. Ideał. Czarne włosy, blada, wręcz trupia cera, piękne niebieskie oczy, pokerowa twarz i arystokracie rysy twarzy. Władczy i potężny stoi i jest wpatrzony w widok poza barierką pięknego, starego balkonu.
-Panie przyszła panienka Zuzanna.- powiedział jego sługa. Marcello. Włoch o ciemnej karnacji. 53 lata na karku już mu wybiło, ale trzyma się świetnie.
-To ją przyprowadź tutaj.- powiedział z obojętnym tonem pan i władca wszystkiego. Ciągle zajęty był oglądaniem krajobrazu.-Czego chciałaś?- zapytał oschłym i bez uczuciowym tonem.
-Mam dokumenty.- powiedział dziewczyna. Młoda i piękna. Opalona brunetka o przenikliwych brązowych oczach pełnych bólu i obojętności. Mężczyzna spojrzał na nią jak bazyliszek.- Panie.- dodała z ironią wyczuwalną w głosie.
-To podejdź tu i mi je daj.- powiedział i uśmiechną się do niej cwanie.- Nie mogłaś się inaczej ubrać?- zapytał z obrzydzeniem. Dziewczyna spojrzała na niego, a potem na siebie zdziwiona. Miała na sobie czarny kombinezon w białe, pionowe pasy.
-Nie mogłam. Poza tym to normalne ubranie.- powiedziała z gracją.
-Strasznie mugolskie.- wypowiedział Czarny Pan z wstrętem w głosie. Dziewczyna wzruszyła ramionami i podeszła do niego. Podała mu papiery. On jednak specjalnie przejechał ręką po jej subtelnych palcach wywołując dreszcz na jej ciele. Uśmiechną się do siebie. Dziewczyna zabrał dłoń i się cofnęła trzy kroki.- Idź już.- powiedział i wskazał dziewczynie ręką drzwi. Ta rzuciła mu jeszcze zbolałe spojrzenie i odwróciła się w stronę drzwi.
-Dobranoc, Panie.- powiedziała, jednak nie otrzymała odpowiedzi. Tom stał odwrócony i oglądał krajobraz. Machną na nią ręką i już nic nie powiedział. Dziewczyna otworzyła drzwi i przez nie przeszła.Zaraz obok niej pojawił się Marcello z miłym uśmiechem na ustach.
-Witam ponownie panienkę.- powiedział i się lekko pochylił. Dziewczyna fuknęła.
-Ile mam panu mówić, żeby pan się nie kłaniał. Traktuje pana jak dziadka, a niej jak sługę.- powiedziała i przytuliła mężczyznę. Sam nie miał rodziny, więc uwielbiał takie drobne gesty.- Ja już muszę iść, ale życzę dobrej nocy.- powiedziała i ostatni raz się uśmiechnęła.
-Dobrej nocy i proszę pozdrowić dziewczynki.- powiedział i uśmiechną się w jej kierunku.
-Pozdrowię.- powiedziała i ruszyła w kierunku drzwi. Otworzyła wrota oddzielające apartament Tom'a Riddle'a od korytarza i wyszła.Szybko przemierzała korytarz i już po chwili była na zewnątrz. Rozejrzała się i westchnęła. Znów padało, a ona nie miała parasola. Przeklęty Londyn. Osiemnastolatka otuliła się materiałem swojej starej ramoneski i skierowała się w stronę mieszkania, które było oddalano od apartamentu 25 minut drogi piechotą. Warknęła, ale dzielnie stawiała czoło pogodzie. Otóż Zuzia była zacięta.
Po 10 minutach biegu stała, przed swoim mieszkaniem, w którym mieszkała z dwoma siostrami, którymi zajmowała się od roku. Po śmierci rodziców miała obowiązek zapewnić dziewczynką dobry i porządny dom. Jako dyrektorka Wydziału Magi powinna zarabiać dużo, ale jej szef- Tom Marvolo Riddle lubił jej obcinać pensje, aby pokazać jaki on jest władczy. Nie interesowało go to, że często nic nie je, ponieważ dla niej nie starcza.
Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania. Od samego progu czuć było woń goździków i róż. Jej ulubionych kwiatów. Kiedyś dostała od Grace i Jamesa Mulciber'ów na urodziny ich bukiet. Tego samego dnia nic nie jadła, bo jej wspaniały Pan miał zastrzeżenia co do jej pracy. Westchnęła i się uśmiechnęła. Nie mogła, przy dziewczynkach pokazać słabości.
-Wróciłam!- krzyknęła. Nagle obok niej pojawiły się dwie dziewczynki. Allice- ma 9 lat o jest starsza od Jamie o 3 lata. Oraz Jamie lat 6. Obie pełne energii i optymizmu.
-Zuzia!- krzyknęły i do niej podbiegły. Przytuliły się do nóg siostry. Ta je lekko objęła dłońmi i się uśmiechnęła. Co ja bym bez was zrobiła? Pomyślała ciemnowłosa i mimowolnie łza spłynęła po jej policzku. Nie radziła sobie. Nie umiała. Osiemnastolatka sama ze wszystkimi obowiązkami. Półkrwi pracuje z samymi arystokratami. Takimi jak Abraksas Malfoy, Walburga i Orion Black. Ukucnęła i objęła mocno siostry.
-Dlaczego płaczesz?- zapytała Jamie i jedną, malutką dłonią starła łzę.
-Coś mi wpadło do oka.- skłamała najstarsza Brenet.
-Były dzisiaj wyjątkowo grzeczne.- powiedziała Grace. 25- latka, przyjaciółka Zuzi z pracy. Dziewczyna przytaknęła i przytuliła dziewczynę.
-Dziękuję, że się nimi zajęłaś.- powiedziała i się uśmiechnęła do kobiety. Kto na nią spojrzy od razy widzi jedno. Niewinność, cnotę i ból. Przy dziewczynkach tryskała radością, ponieważ nie chciała ich martwić, przy przyjaciołach też, ale kiedy zostawała sama dawała upust emocją.
-Nie ma za co, jakby coś się działo to dzwoń.- powiedziała.- Ja już muszę iść. Do jutra.- powiedziała i zaczęła ubierać swoją szatę. Markowa, droga i piękna. Zuzia nigdy nie miała takich ciuchów. Wolała odłożyć pieniądze i kupić jakiś drobny prezent dziewczynką.
-Jeszcze raz dziękuję. Do jutra i życzę dobrej nocy.- pożegnała się z przyjaciółką i zamknęła za nią drzwi.
-No, a teraz do łóżek.- klasnęła w dłonie, a dziewczynki z piskiem pobiegły do łóżek.O godzinie 21.00 Zuzia siedziała na swym łóżku i czytała jakąś księgę o zaklęciach. Nagle jej uszy zarejestrowały dźwięku stóp. Po chwili drzwi jej pokoju się otworzyły i stanęła w nich Jamie.
-Mogę z tobą spać?- zapytała. Stała w różowej pidżamie. Włosy miała związane w warkoczyka i trzymała w rękach starego misia.
-Jasne.- powiedziała Zuzia i odkryła kołdrę. Położyła się i zgasiła lampę. Przyciągnęła siostrę do siebie i ją przytuliła.
-Dobra noc, Zuzi.- powiedziała najmłodsza Brenet.
-Dobra noc Jamie.- powiedziała i pocałowała siostrę w główkę i opadła głową na poduszkę. Po chwili już była w objęciach Morfeusza.
CZYTASZ
~Potęga czy miłość?~
ФанфикOn.- władca wszystkiego. Potężny i niebezpieczny. Chłodny i oschły. Bez grama miłości w sobie. Ona- troskliwa i pokorna. Kochana i pomocna. Dyrektorka Spraw Magi w Ministerstwie Magi. Co z tego wyniknie?