ριєяωѕzγ κяοκ

466 41 31
                                    

24.10.18r.

Ilekroć tu nie przyjdę zawsze widzę tą samą osobę. Chłopaka. Nawet gdy przejeżdżam obok, widzę go z oddali jak przychodzi bądź odchodzi, zawsze z tym samym bólem serca. Dziś także. Ze zniczem w dłoni kieruję się w stronę spoczynku mojej małej księżniczki. Mijam kamienne płyty, na których są wyryte daty wyroku śmierci. Raz po raz widzę ludzi pogrążonych w żałobie. Jednak mój wzrok utkwiony był w jednym człowieku. Szatyn siedział na ławce naprzeciw grobu niejakiej Sabriny i Marka.

Z gracją nie jednej baletnicy wirowałem między nagrobkami. Jednocześnie piękne jak i smutne. Gdy dotarłem do tego jedynego, wyjątkowego wymieniłem kwiaty, zrzuciłem jesienne liście i zapaliłem znicze aby ich ciepłe ogonki choć trochę rozpromieniły to miejsce. Pomodliłem się za duszę Sary. Za jej piękną duszyczkę, która pewnie teraz śmieje się z innymi aniołamy leżąc na białym puchu chmur.

Swój wzrok skierowałem na tajemniczego szatyna. Nigdy dokładnie się mu nie przyglądałem. Teraz miałem idealny widok na jego profil. Mocną szczękę ochraniał drobny zarost, oczy miał nietypowe. Całe czarne z głębią pozbawiającą człowieka duszy. Włosy koloru kawy którą zawsze piłem w drodze powrotnej z pracy. Czarny płaszcz ze złotymi, połyskującymi guzikami idealnie pasował do jego osoby. Długi biały szal z każdym podmuchem unosił się na wietrze. Wysokie, ciepłe buty które nachodziły na granatowe rurki. Chłopak patrzył się nieustannie na podwójny grób pod którym spoczywali jego bliscy.

Wyjąłem z torby termos z ciepłą herbatą. Uszykowałem ją specjalnie wiedząc, że dziś też tu będzie. Nalałem parującego napoju do przenośnego kubka i podszedłem z nim do nieznajomego. Popatrzyłem się na niego. Na początku był trochę zdziwiony ale przyjął ciepły napój z cichym podziękowaniem. Wróciłem na swoje miejsce i nalałem sobie porcje do drugiego kubka. Usiadłem na ławce na przeciw płyty pod którą spała wiecznym snem Sara. Ona zawsze lubiła herbatę. Pamiętam jak marudziła gdy miała zły dzień. Właśnie ten niepozorny napój zawsze wtedy piła.

- Za głośno! Wyłącz!

Krzyknęła z kanapy. Byłem w kuchni szykując zestawu ratunkowego. Przy okazji słuchałem muzyki z radia. Na jej życzenie wyłączyłem urządzenie. Postawiłem wszystkie przyszykowane rzeczy na tace którą zaniosłem Sarze. Siedziała na kanapie przykryta kocem, patrząc się w telewizor. Położyłem przed nią tace. Zawsze się cieszyła gdy w takie dni przykrywałem ją kocykiem, robiłem herbatę z cytrynką i dawałem talerzyk oreo.

- Jesteś najlepszy. - Powiedziała czule, biorąc ciasteczko do małej, smukłej dłoni aby po chwili wylądowało w jej ustach. Kciukiem starłem resztę kremu z jej warg.

Wspomnienia zawsze dużo dają. Przypominają o osobie którą się kochało, a która nie powróci. Skończyliśmy swoje napoje. Chłopak oddał mi kubeczek. Zostałem tam jeszcze pół godziny. Jak zawsze nie padło między nami żadne słowo. W końcu wstałem i ruszyłem do wyjścia. Zastanawiało mnie ile czasu chłopak tutaj przesiaduje.

Wsiadłem do ciepłego samochodu i ruszyłem do pustego domu, w którym od dawna nie ma już życia. Samotność to jeden z gorszych stanów w jakie może wpaść człowiek.

¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«

Hehe.

Witam. Zgodnie z obietnicą jest środa.

I papa aniołki ! ^^

~Cytrynia

Yᴏᴜ'ʀe Nᴏᴛ Aʟᴏɴᴇ //TᴏᴍTᴏʀᴅ// ᴢᴀᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz