4

3.8K 230 63
                                    

Zerknąłem jeszcze raz na ściskany w dłoni świstek, na którym zapisany był adres. Przełknąłem gulę w gardle i niepewnie skierowałem swoje kroki do pięknego domu. Moje dłonie delikatnie trząsły się, zdradzając, iż czułem strach przed znajdowaniem się na tej posesji. W żadnym wypadku nie były to moje klimaty i czułem się strasznie nieswojo, idąc wykładaną kostką drogą, po której bokach zasadzone były wspaniałe kwiaty i dekoracyjne, idealnie podcięte krzewy. To wszystko wręcz krzyczało, iż nie mieszkał tu pierwszy lepszy wilk, a sama Alfa z wypchanym portfelem.

Wciąż nie dochodziła do mnie wiadomość, że zgodziłem się, aby przez weekend zająć się pilnowaniem małego, trzyletniego wilczka, którego ojciec musiał wyjechać, a że Savannah była opiekunką chłopca, poprosiła mnie o zastąpienie jej. Bardzo zależało blondynce na tej pracy, a wiedziała, że jej pracodawca jest bardzo konsekwętny i nienawidzi spóźnialstwa czy nagłych zwolnień. Jak to powiedziała; byłem jej ostatnia deską ratunku.

I mimo iż uwielbiałem dzieci i włuczyłem się do frontowych drzwi z nie małą fascynacją, to gdzieś w środku obawiałem się tego miejsca. Z bliska wyczuwałem mocny zapach Alfy, niemal bliski rui. Pachniało tak słodko, tak przyciągająco, że aż musiałem się zaciągnąć i westchnąłem rozmarzony, gdy zapach wdarł się do moich nozdrzy.

Wziąłem głęboki wdech i zadzwoniłem. Moje dłonie nie przestawały się trząść, do tego miałem wrażenie, że moje nogi zaraz odmówią mi posłuszeństwa. Sekundy dłużyły się, zmieniając w minuty, jednak w końcu ktoś łaskawie otworzył drzwi i za białą powłoką zobaczyłem starszego, łysiejącego mężczyznę.

— Witam w rezydencji, Pana Malika, ty zapewne musisz być zastępcą Panienki Anderson, racja? — spytał bardzo miłym głosem, dzięki któremu przestałem się aż tak spinać. Nie wydawał się wrogo nastawiony do mojej osoby, a wręcz delikatny uśmiech błąkał się na jego wargach, a w kącikach oczu tworzyły się kolejne na jego twarzy zmarszczki.

— Tak, Niall Horan — przywitałem się z uniesionymi kącikami ust i podałem dłoń mężczyźnie. Uścisnął ją i zaprosił mnie do środka, gdzie panował idealny porządek. Hol był przestronny, znajdowała się w nim podłużna biała komoda i wieszak, na który od razu odwiesiłem swój płaszcz.

— Jest mi przeogromnie miło gościć Pana w tych progach — zaczął mówić, jednak skrzywiłam się i szybko mu przerwałem.

— Przepraszam, ale mam na imię po prostu Niall, żaden Pan. Jestem zbyt młody, aby się tak do mnie zwracano — powiedziałem od razu i skinął głową.

— Oczywiście, pokażę Panu… Pokażę ci, gdzie znajdują się pokoje, o których musisz wiedzieć i przekażę ci podstawowe informacje, które pomogą ci podczas opieki nad Paniczem.

Odnosiłem wrażenie, że jestem w pałacu jakiejś królowej. Wszystko było idealne, usprzątane na połysk, zachowane w jasnych barwach i tym podobnych tonacjach. Był tu lokaj, który zwracał się do innych per Pan lub Pani i poniekąd czułem, że trudno byłoby mi się tu odnaleźć, dlatego w głębi serca odetchnąłem na fakt, iż zostanę tu na jedyne dwa dni.

— W porządku. A miałbym pytanie. — Mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco. — Mogę wiedzieć, gdzie jest Pan domu? Miałem się z nim dzisiaj jeszcze spotkać.

— Pan Malik musiał wyjątkowo wyjechać szybciej, jednak jestem do twojej dyspozycji, jakby pojawił się jakikolwiek problem.

Zostałem oprowadzony po części tej ogromnej posiadłości i byłem szczerze zaskoczony jak został urządzony. Elegancki, jednak dopiero teraz zacząłem zauważać, że tak naprawdę był urządzony przede wszystkim w domowym stylu. Nie odczuwałem już tego dziwnego odczucia, które zostało spowodowane pierwszym wrażeniem na zewnątrz w ogrodzie, a zacząłem zauważać, iż było tu naprawdę przytulnie. Gdzieś w środku duszy podobał mi się ten dom, jednak trudno byłoby mi się przyzwyczaić do funkcjonowania w nim, ze względu na wielkość urządzenia.

Defect of vision I&II | Ziallam ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz