Rozdział 11

1.2K 125 7
                                    

jeśli ci się podoba, nie zapomnij dać gwiazdki! to dla mnie duża motywacja :)

Ziewam głośno, rozprostowując kości. Cody kładzie pudło obok mnie i uśmiecha się delikatnie.

— Jesteś całkiem silny — zauważa, biorąc do ręki butelkę z wodą. — Dzięki tobie rozpakowywanie wyszło dużo szybciej.

— Wiem — wzruszam ramionami.

To ciało bywało w końcu na siłce. Na w-fie dziewczyny często wpatrywały się na moje ciało, jakby należało co najmniej do Heraklesa, kimkolwiek on był.

— Może jestem nieuprzejmy, ale kim jest twój alfa? To ktoś stąd?

— Nie.

Chyba był półbogiem. Syn Zeusa? To chyba jemu jastrząb wydłubywał wątrobę.

— Jak się nazywa?

Albo to był Prometeusz. Ale czy Prometeusz nie był bogiem? Który bóg daje sobie codziennie wydłubywać wątrobę. Chyba tylko bóg-porażka. Mógłby być w sumie moim aniołem stróżem, wyjaśniałoby to, czemu moje życie się zjebało.

— Cass.

W sumie to czy Prometeusz nie był tym, który stworzył człowieka z gliny? Gdzie on miał mózg, gdy tworzył tak obrzydliwą istotę?

— A nazwisko?

Patrzę z niezrozumieniem na Cody'ego. Po co mu nazwisko tego skurwysyna?

— Nie ma — mówię zaniepokojony.

Nie pozwolę zabrać sobie Cassa. Ktoś musi robić mi kanapki. I spłacać zaciągnięte przeze mnie długi u znajomych. W normalnej sytuacji nie mógłbym sobie pozwolić na tyle drinków jeden po drugim.

— Jak to nie ma nazwiska?

— Nie mam go w swojej pamięci — tłumaczę krótko.

Prawdę mówiąc, nigdy nie pytałem go, jak się nazywa. Pewnie mi powiedział, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć. Cass to też tylko skrót od imienia, ale jak on do kurwy nędzy się nazywa?

— Nie wiesz, jak nazywa się twoja alfa? — Cody podnosi głos. — To jest... — braknie mu słów.

Kręcę głową. Ale on mnie wkurwia. Przecież to nie tak, że choć raz w życiu znalazłem się w sytuacji, gdy musiałem zawołać go po nazwisku, to tylko mój chłopak Cass. No i, gdy pieprzyliśmy się pierwszy raz w toalecie, on też nie wiedział, jak się nazywam. To wszystko jego wina, że źle zaczęliśmy, to co dzieje się w tym momencie to żniwa. 

Nagle słyszymy dzwonek. Ktoś wszedł do sklepu. Bez zastanowienia wybieram kłopotliwego klienta niż głupiego omegę.

— Dzień dobry — mówię szorstko, wychodząc z pomieszczenia.

Chwilę później znajduję się przy ladzie i dokładnie śledzę ruchy podejrzanego nastolatka w czarnym swetrze. Jest blady jak trup i ma wory pod oczami. Nawet jeśli jest jednym z tych hikikomori, mógłby od czasu do czasu się przespać. I czemu mi nie odpowiedział, nawet się z nim przywitałem. Niech się poślizgnie na skórce od banana.

— Czego szukasz? — pytam ostro, gdy rozgląda się nerwowo wokół. — Prezerwatywy są tutaj. — wyciągam spod lady pudełeczko. — Dla twojego dobra, proponuję ci kupić. Tasiemiec w brzuchu to nie będzie nic fajnego dla twojej partnerki. O ile jakąś znajdziesz.

Przyjrzałem mu się dokładnie. Nie wiedzieć czemu, przypominał mi "porcelanową lalkę". Bałbym się go dotknąć, żeby przypadkiem się nie potłukł. Kto by chciał takiego oderwanego od rzeczywistości faceta. I zachowuje się, jakby gadać nie potrafił. 

— Ja...

Czarnowłosy klient, nie dokończa, ponieważ przerywa mu radosny okrzyk Cody'ego:

— Eddy!

Biorę głęboki wdech. Czemu ten bachor musi mi się wtryniać? Czy myśli, że nie mogę się zająć jednym dziwakiem i dopilnować, żeby kupił, co potrzeba, a potem spieprzał?

— Hejka. Mam nadzieję, że Alan nie był niemiły. Jest nowy — Cody uśmiecha się dobrotliwie. — Eddy, to Alan Goodall, starszy brat Asha. Pewnie o nim słyszałeś. Alan, to Edmund Gilday, przyjaciel twojego brata.

Tak myślałem, że mój brat jest tak oderwany od rzeczywistości, że nie potrafi znaleźć sobie normalnych przyjaciół.

— Cześć — mówi Ed chłodno.

Też cię nie lubię, dziwaku.

— Dzień dobry raz jeszcze — uśmiecham się nieszczerze. — To, co chcesz kupić? Nie mamy kurwa całego dnia. Jestem głodny.

— Alan to nasz klient — przypomina Cody zmartwiony. — Nie możesz wyganiać klienta.

— Mogę kurwa wszystko, bo to nie tak, że chcę tu pracować.

Jestem tu tylko po to, żeby, w sumie to nie mam pojęcia, dlaczego tu jestem. Pewnie miałem jakiś genialny plan ściśle związany z pracą w tym miejscu, ale najwidoczniej nie dość ważny. To słabe, gdy marnujesz swoje życie i nie wiesz nawet dlaczego. 

— Nie bądź taki Alan — Cody klepie mnie po plecach, jaki odważny się zrobił, niech uważa, bo jeszcze go ugryzę. — To, czego byś chciał, Eddy?

— Tabletki przeciwbólowe.

— Ha! — zawołałem, wyciągając telefon i kierując się na zaplecze.

Jednak ma dziewuchę i to omegę. Żadna nie omega nie kupiła tabletek przeciwbólowych, odkąd tu pracuję.

Wchodzę do magazynu i siadam na wcześniej przyniesionych przez siebie pudłach. Mam nadzieję, że nie wpadnę do środka. Przez to "gówno" trochę ostatnio przytyłem. 

Zaklinam, widząc spam od Cassa. Niech się ogarnie, bo go zablokuję.

12.12
skarbie kocham cie. czemi nie odpisujesz. tenskie za toba tqk mocno. 😭😭😭 lamiesz mi serduszko.

12.14
Jestem w pracy. Nie zawracaj mi dupy.

Odpisuję mu, nawet nie czytając jego poprzednich wiadomości. Rano wysłał mi 15 zdjęć strojów i zasypywał pytaniami, który z nich powinien wybrać na obiad z moimi rodzicami. Nie dociera do niego, że jak dla mnie to może przyjść tylko w brudnych gaciach, przynajmniej moi rodzice go nie polubią.

Nigdy w swoim życiu nie przejmowałem się własnym ubiorem i nie myślałem o tym, co sądzą o mnie inni ludzie. To ich sprawa. Ja też sądzę sobie o nich różne rzeczy, chciałbym na przykład, żeby ktoś zajebał moją matkę albo, żeby odcięto język Nickowi. Życzę połamania nóg klientowi, którego widzę pierwszy raz.

Jestem większym chujem niż te wszystkie babki, które nazywają mnie złem wcielonym.

Spojrzałem raz jeszcze na wyświetlacz telefonu. Powiadomienia i nowych wiadomościach od Cassa. Ten typ naprawdę się nie nauczy. To przypomina mi o rozmowie z Codym. Odblokowałem telefon.

12.20
Jak się nazywasz?

Zaraz zacznie dramatyzować.

12.20
cooo 😨😨 dlaczegoooo??? nie znaez mojrgo imienia?????? to przykre 😭😭

Zaczął dramatyzować. Przecież nie jestem w stanie zapamiętać imion wszystkich ludzi na świecie. Powinien być wdzięczny, że staram się z jego. Przecież mógłbym machnąć ręką. I przy narodzeniu dziecka, nie wiedzieć nawet kogo podać za ojca. A jednak się staram.

Tak, jestem bardzo dobrym chłopakiem. Zerkam na wiadomości, wyłapuję tą, której potrzebuje.

12.21
Cassidy Curiel czemi Alan 😫

Cassidy Curiel — kurwa, ale wstyd. Już wiem, czemu zapomniałem i czemu muszę zrobić to raz jeszcze. I już się kurwa nie dziwię, czemu nie przeszkadza mu nazwanie naszego dziecka Meredith. Z nas dwóch to on powinien być omegą. Pani Nocy z pewnością sobie z nas zażartowała. 

12.23
W moim towarzystwie jesteś od dziś tylko Cass.

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now