Rozdział 12

1.2K 98 18
                                    

jeśli ci się podoba, nie zapomnij dać gwiazdki! to dla mnie duża motywacja :)

Wpatrywałem się chwilę w budynek szkoły, zastanawiając się, kiedy zdążono przemalować go na kolor pomarańczowy, teraz wyglądał co najmniej śmiesznie. Zamalowali także wszystkie obraźliwe napisy. I posadzili kwiatki. Całość prezentowała się jakoś przyjaźniej, niż zapamiętałem.

Fuj.

— Zrozumiem braciszku, jeśli nie chcesz — mruknął Ash, głaszcząc wnętrze mojej dłoni. — Nie nazwę cię tchórzem.

Głupia ciota. Przez nią matka kazała mi wziąć udział w Dniu Bratnich Dusz w jego szkole. Będę musiał opowiedzieć historię o tym, jak poznałem Cassa i jak się połączyliśmy, czyli chyba opisać im jak wygląda seks dwóch naćpanych kolesi w toalecie.

Matka na pewno robi to po to, żeby mnie ośmieszyć, jak zawsze. Ale myślę, że jestem w stanie to zrozumieć i zaakceptować. Jak odreaguje na mnie, będzie mogła udawać dobrą mamusię przed pozostałą 5 dzieci.

— Nie jestem kurwa tchórzem — stwierdzam, wyrywając się mu, to obrzydliwe. — Rządziłem tą szkołą. Myśleli, że jestem alfą na blokerach — oczywiście, nie wyprowadziłem ich z błędu, bardzo mi się to podobało. — Robię to dla Cassa — dodałem, wchodząc do szkoły i ciągnąc za sobą Ashleya.

I jeszcze kurwa próbuję dopisać sobie jakiś większą motywację. Robię to, bo cykam się matki. To nie ma nic wspólnego z tym gwałcicielem. Chyba tylko tyle, że mogę stracić jego bachora, jeśli wdam się w bójkę i dostanę wpierdol.

Zerknąłem na rząd szafkę. Wzrokiem odnalazłem swoją. Ciekawe, czyja jest teraz. Zawsze podobało mi się to, że miałem swoją tak blisko wyjścia.

— Nie wstydzę się go. Nie wstydzę się siebie — stwierdziłem chłodno, krzywiąc się na myśl o znaku na mojej szyi. — Alan Goodall, ciężarny omega.

Czemu to ja muszę być oznaczony? Z nas dwóch to on prędzej poleciałby do innej laski. To on powinien mieć jakiś znak, że jest mój, żeby dziwki nawet nie próbowały go dotykać. Pani Nocy stworzyła powalony świat. I kurwa, co ja tu robię?

Łkam w myślach. Mogę dostać prawdziwy wpierdol.

— To świe... — w jednej chwili odwracam się szybko, chcąc uciec, ale Ash łapie mnie za ramię. — Alan!

Ta ciota mogłaby mi dać w końcu spokój.

— Za jakie grzechy tu jestem?!! — krzyczę. — Nienawidzę tego gówna — patrzę na swój brzuch — i tamtego! — udusiłbym Cassa, gdybym go teraz zobaczył z tym jego dobrotliwym uśmieszkiem. — Naprawdę chcesz, żebym już tu nigdy nie wrócił?!!

Ashley kręci szybko głową. Tchórz. Jakby mi przywalił, poczułbym się lepiej i może przestał panikować.

— Oczywiście, że nie! — zapewnia. — Chcę, tylko żebyś zaakceptował siebie! — złotooki także podniósł głos. — Nie cieszysz się, wracając do swojego starego królestwa?

To demon, nie człowiek. Jak może mówić do mnie tak okrutnie?

— Teraz to nie ja jestem królem!

Jestem jak ten koleś, którego czas odszedł, a teraz nagle wraca i ładuje się z butami w sprawy, które go nie dotyczą.

— Ale Scarlett — przypomina Ash. — Twoja protegowana.

— To jeszcze kurwa gorzej — prawie prycham. — Nie chcę się z nią bić! Jeżeli przegra z omegą, zniszczy to jej reputację.

Skopię jej tyłek. Thomas się wścieknie i dostanę wpierdol. I jeszcze z uśmiechem powiem, że mi się podobało, żeby nie dostać drugi raz.

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now