Siedziałem w Pokoju Wspólnym Slytherinu patrząc jak ten idiota Goyle bazgrze wypracowanie na eliksiry.
Bazgrze, bo ledwo mogłem coś rozczytać, ale to co mogłem, wychodziło poza skalę głupoty.
- Nie możesz napisać: "Lubię ten eliksir, bo ma fajny kolor"- przeczytałem z jego kartki.
Pansy która ślęczała nad swoim wypracowaniem przy stoliku obok parsknęła śmiechem.
-To co mam napisać na zakończenie? - spytał zagubiony Goyle.
-Przejrzyj to - powiedziałem rzucając mu w twarz podręcznik Crabbe'a.Gdzie do cholery był Zabini ?! Ja nie wytrzymam z tymi durniami.
- Idę się przejść - rzuciłem w przestrzeń.
Wychodząc, wyrwałem z ręki gruszkę jakiemuś pierwszakowi. Bezcelowo chodziłem po korytarzach. Nie miałem kompletnie nic do roboty. Nawet nie było chociaż jednego mugolaka do pognębienia, więc tylko jadłem tę gruszkę.
Zacząłem się rozglądać za śmietnikiem do wyrzucenia ogryzka. Nie było żadnego w okolicy, to zjadłem ogryzek, bo why not? Przecież nie jest trujący.
Jeszcze trochę się włóczyłem, aż zobaczyłem coś dziwnego. Na podłodze leżało duże zielone jabłko. Od razu poczułem żądzę.
Tak, gruszka jest dobra, ale czymże jest gruszka przy dużym soczystym jabłku.
Chciałem w tej chwili je porwać z ziemi i zjeść, ale się powstrzymałem. Bo co jeśli są na nim zarazki? Albo gorzej, dotykała go jakaś szlama?Podniosłem owoc i poszedłem z nim do łazienki. Gdy obmywałem go zimną wodą, usłyszałem cichy pisk. "Cholerne szczury, ta szkoła schodzi na psy" pomyślałem. Jednak pisk po chwili powtórzył się. Zamknąłem kran i odłożyłem jabłko na umywalkę. Zacząłem chodzić po łazience szukając gryzonia. Gdy znów usłyszałem ten pisk, krzyknąłem.
-Actio szczur!
-Idioto, to na zwierzęta nie działa - odpowiedział mi jakiś głos.Nie odwróciłem się do osoby, która weszła, tylko szukałem dalej.
-Kiedyś tam, komuś tam się udało.* A w ogóle to kim jesteś?
-Może byś się po prostu odwrócił?Odwróciłem się, ale nikogo nie było.
-Gdzie jesteś?
-Przy umywalkach geniuszu- te docinki zaczęły mnie już wkurzać.Podszedłem do umywalek, ale nadal nikogo nie widziałem. "Ktoś mnie prankuje"- pomyślałem.
-O tutaj ślepcu!
Gwałtownie się obróciłem i zobaczyłem...
-Co?!
-Pstro, czemu mnie myłeś w tak zimnej wodzie?Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Gadało do mnie jabłko. Nie, to mi się zdawało.
-Co się tak gapisz? Nigdy gadającego owocu nie widziałeś? - czy to możliwe, że mi się nie zdawało?
-No, nie... - wydukałem.
-Nie kłam.
-Co? Naprawdę nie widziałem!
-Widziałeś parę sekund temu - nawet uznając, że gadające jabłka są normalne, to z tym było coś nie tak. - Jak masz na imię?
-Draco Malfoy, a ty masz jakieś imię?
-Jestem Aple.
-Chyba Apple.
-Nie, ja jestem Aple.
-Czyli jesteś jabłkiem, które ma na imę Japko?Widziałem jak się zastanawia.
-A w sumie to może jednak Apple.
-A skąd ty się tu wziąłeś...ee...wzięłaś ?
-Ano se tak tu żyję, bo lubię.
-Nie powinnaś mówić "se" tylko "sobie".
-Nikt nie będzie mi mówić jak mam żyć, nawet smok. A teraz sayo nara frajerze.Zeszkoczyła z umywalki i potoczyła się do wyjścia. Próbowałem za nią pobiec, ale była za szybka...
I oto pierwszy rozdział tej fascynującej opowieści. Jeśli wam się podobało poproszę o gwiazdki, jeśli macie jakieś sugestie to piszcie w komentarzach ;)
*Chodziło mi o tą scenę w Fantastycznych Zwierzętach 2 w której Newt przywołuje niuchacza.
CZYTASZ
Miłość mimo wszystkich || Drapple
RomanceTo moja pierwsza historyja, więc postanowiłam, że będzie o najlepszym shipie w Harrym Potterze :P Wyróżnienia: 755 na #lovestory - sama nwm kiedy xd 716 na #hp - też nwm kiedy 4 na #drapple - ok. 15.08.2019r. 1 na #apple !!¡! - 29.08.2019r. [2019]