Marinette miała wrażenie, że wszystko, co przydarzyło się jej poprzedniego dnia, było jedynie koszmarem, który powinien się skończyć wraz z ponownym wschodem słońca. Wstała rano pełna nowej energii i, nie wiedzieć czemu, z zadowoleniem wymalowanym na twarzy radośnie pognała do szkoły. Na szczęście samochód, który nadjeżdżał, akurat gdy przechodziła przez jezdnię, miał dobre hamulce. I kierowcę z niezłym refleksem.
Oraz bardzo bogatym zasobem obelg.
Uśmiechając się ciągle do niego bardzo przepraszająco, nie przejęła się tym, że szybko odjechał, i szła wciąż w stronę budynku, szczerząc się w przestrzeń. Kilku przechodniów powiodło za nią zdziwionymi spojrzeniami, ale ich też nie zauważyła. Przeskakując po dwa stopnie naraz, dotarła do drzwi wejściowych. Stanęła jak wryta, kiedy wszystkie korytarze w zasięgu jej wzroku okazały się puste.
Nie, nie, nie! – pomyślała ze zgrozą. – Znowu się spóźniłam?! Która właściwie jest godzina?
Nie sięgnęła jednak do torebki po telefon, żeby to sprawdzić. Nie miała na to czasu. Zamiast tego pospieszyła do klasy, w której planowo miała mieć pierwszą lekcję. Wpadła do środka jak huragan i zdyszana zaczęła się tłumaczyć.
– Bardzo przepraszam za spóźnienie! Ja... – przerwała.
Nagle dostrzegła, że wpatruje się w nią kilkanaście par oczu, jednak nie to przeraziło ją najbardziej. To nie była jej klasa!
– Eee... – Rozejrzała się gorączkowo. Jej uwadze nie umknęły stłumione śmiechy. – Pomyłka. Przepraszam! – zawołała i zatrzasnęła drzwi odrobinę zbyt mocno. Huk poniósł się echem po korytarzu. Marinette wycofała się szybko, w razie jakby któryś z nauczycieli chciał sprawdzić, kto narobił takiego hałasu. Stanęła pod ścianą i z mocno bijącym sercem wyjęła komórkę. Jej oczy zrobiły się okrągłe jak spodki do filiżanek. Jakieś dziesięć minut wcześniej zaczęła się druga lekcja.
Dziewczyna ze złością palnęła się dłonią w czoło, po czym na złamanie karku pognała do odpowiedniej sali. Nie dość, że się spóźniła, to jeszcze całkowicie ominęła pierwszą lekcję. Jak wytłumaczy to wszystko rodzicom?
Tym razem postanowiła wejść do pomieszczenia w bardziej cywilizowany sposób. Przystanęła przed drzwiami i wziąwszy głębszy oddech, zapukała cicho. Nie czekając, weszła do środka i ku wielkiej uldze ujrzała swoją klasę. Pani Mendeleiev nie była zadowolona, lecz Marinette nie przejęła się tym zbytnio. Przeprosiła grzecznie za spóźnienie i powędrowała do ławki dzielonej z Alyą, która zerknęła na nią z politowaniem. Zanim jednak usiadła, napotkała wzrok kogoś innego, co wyssało z niej całą radość, z jaką się dzisiaj obudziła.
Chloé Bourgeois patrzyła na nią z taką wyższością, że do Marinette bardzo boleśnie dotarło, iż mimo wszystkich prób, jakie podjęła, to, co zdarzyło się wczoraj, nie było koszmarem. A co jeszcze gorsze – wcale się nie skończyło.
Właściwie Marinette czuła, że to dopiero początek.
Usiadła na swoim miejscu nagle pozbawiona wszelkiego entuzjazmu. Jedyną pozytywną rzecz w tamtej chwili stanowił fakt, że pani Mendeleiev nie zaczęła robić jej żadnego kazania, a jedynie zaszczyciła ją niezadowolonym spojrzeniem, gdy weszła do klasy. Potem jak gdyby nigdy nic powróciła do lekcji, spóźnioną uczennicą kompletnie się nie przejmując. Albo miała bardzo dobry humor, albo wręcz przeciwnie. Marinette wolała tego nie sprawdzać. Zamiast tego postanowiła już więcej nie przeszkadzać i zatonęła w myślach.
Cały poprzedni wieczór spędziła na użalaniu się nad sobą i wyklinaniu Chloé oraz całej tej beznadziejnej sytuacji, w której się znalazła. Dyskutowała z Tikki przez długie godziny, ale tak naprawdę ciągle wałkowały to samo – że nie wiedzą, co z tym zrobić i że być może nie są to najgorsze okoliczności, w jakich mogły się znaleźć. Kwami próbowało ją pocieszać, wynajdując pozytywne strony tej sprawy, lecz ona i tak na próżno szukała jakiegoś wyjścia. Ostatecznie skończyło się na tym, że pół nocy zamartwiała się o coś, czego w żaden sposób zmienić nie mogła.
CZYTASZ
Jej największa fanka || Miraculous [Chloénette]
FanficChloé spędza Sylwestra samotnie, włócząc się po Paryżu. Nagle jednak natyka się na Biedronkę i przypadkiem odkrywa jej tożsamość. Postanawia szantażować Marinette, aby ta robiła wszystko, co jej Chloé rozkaże, w zamian za nieujawnienie jej sekretu...