Rozdział 23

214 14 13
                                    

Następnego dnia rano razem z Kornelem postanowiliśmy zahaczyć o jakąś fajną knajpkę, w której moglibyśmy zjeść śniadanie. Po szybkim doprowadzeniu się do stanu ogólnego użytku wyszliśmy na parking przed mój blok.

- To na co masz ochotę? - zaczął mężczyzna.

- A ty?

- Byłem pierwszy.

- Dlatego pierwszy odpowiesz - zachichotałam.

- Ej!

- No co? - uniosłam brwi - Ja to wszystko robię z dobrego serca...

- Jasne.

- Z tobą to czasami gorzej niż z małym dzieckiem - pokręciłam głową - W takim razie jedziemy na naleśniki!

- Na naleśniki? - skrzywił się.

- No cóż, mój drogi - miałeś już swoją szansę... - naraz mój wzrok utkwił na młodym chłopaku idącym pod rękę ze starszą kobietą. Nie byłoby w tym nic  dziwnego gdyby nie fakt, że to wydawał się być ten sam nastolatek, który tego pamiętnego dnia kłócił się z Maćkiem.

- Przepraszam!

- Słuch... - odpowiedział, lecz gdy nasze spojrzenia spotkały się ze sobą od razu odwrócił wzrok i przyśpieszył kroku - Chodź, babciu. Musisz zażyć lekarstwa.

- Poczekaj - zatrzymałam go - Pamiętasz mnie?

- Kim pani jest? - wtrąciła kobieta.

- Możemy porozmawiać?

- Wydaję mi się, że nie mamy o czym - wzruszył ramionami - Przepraszam, ale nie mam czasu.

- Pięć minut - nalegałam.

- Czego pani chce od mojego wnusia?

- Skąd znasz Maćka? - zapytałam, ignorując pytania staruszki.

- Jasiu, kim jest ta pani? - zdziwiła się tamta - Chodzi pani o Madeja?

- Tak... - zmarszczyłam czoło - Może mogłabym zająć momencik? To naprawdę ważne.

- Nie mamy czasu - powtórzył chłopak.

- Ja muszę wiedzieć - zawołałam za nimi - Ja jestem z nim w ciąży...

Na te słowa oboje odwrócili się w moim kierunku, jednak ich reakcje były skrajnie różne. On, prychnął śmiechem, z kolei ona wydawała się być szczerze zmartwiona.

- Proszę.

- Niech pani od niego ucieka - oznajmiła kobieta - Wykończy panią tak samo jak wykończył moją Beatkę.

- Słucham?

- Babciu, idziemy.

- Ale... - zaprotestowałam.

- Proszę nas zostawić w spokoju! - powiedział podniesionym głosem nastolatek, na co dostał w ramię od swojej, jak się niedawno okazało, babci.

- Janek!

- Babciu, przecież wiesz, że nie możesz się denerwować...

Pośpiesznie wyciągnęłam z torebki swoją wizytówkę i włożyłam ją do jego dłoni. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, jednak ja zdecydowałam się zawrócić. Liczyłam na spotkanie na osobności, bo wiedziałam, że w obecnej sytuacji nic z niego nie wyciągnę.

Reszta tygodnia minęła mi wyjątkowo spokojnie. Madej nareszcie odpuścił - przestałam dostawać setki SMS-ów, nieodebranych połączeń, aż w końcu i kwiaty znajdowane codziennie na mojej wycieraczce zniknęły. Pomimo wszystkich przeciwności powoli szykowałam się do roli mamy, a była ona o tyle trudna, iż samotna. Ale... może to i dobrze? Przecież nie chciałam, żeby ON uczestniczył w życiu mojego dziecka. Wszystko powoli zaczynało wracać do normy, a przynajmniej tak mi się wydawało...

Następny poniedziałek był już pierwszym dniem czerwca. Ku mojemu zdziwieniu od razu, kiedy zjawiłam się w swoim gabinecie zostałam poinformowana, że Engler chce rozmawiać ze mną na osobności. Nie powiedziałam mu o ciąży, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie będę w stanie dłużej tego ukrywać. Zauważył?

- Dzień dobry, szefie - zaczęłam niepewnie.

- Oh, Łucja - westchnął, odkładając swój telefon na biurko - Siadaj proszę.

Usiadłam naprzeciwko niego, zupełnie nie wiedząc, o co może chodzić. Po prostu robiłam dobrą minę do złej gry - sztuczny uśmiech nie schodził mi z twarzy.

- Wezwałem cię tutaj w jednej konkretnej sprawie...

- Chodzi o ten raport? - zapytałam - Właśnie miałam go dzisiaj dokończyć...

- Nie, nie, nie - pokręcił głową.

- Ah, więc chodzi o Klaudię?

- Nie...

- Wiem... Kornel nie dogaduje się z Agatą?

- Łucja, daj mi dojść do głosu - oznajmił spokojnie.

- Oczywiście...

- Dzisiaj rano dostałem wiadomość SMS, a właściwie MMS od nieznanego numeru...

- Ale co ja mam z tym wspólnego? - zdziwiłam się.

- Ano masz i to bardzo dużo... - odchrząknął mężczyzna i wziął swojego smartfona z powrotem do ręki.

- Tak?

- Tak - potwierdził, tym samym kierując wyświetlacz w moją stronę.

- Co to jest? - otworzyłam szerzej oczy - Skąd szef to ma?

- Nie wiem - wzruszył ramionami - Może ty mi to wytłumaczysz.

- Ale... ale... ja... - zakryłam swoją twarz dłońmi.

- To nie wszystko.

- Jak to? - jęknęłam.

- Oprócz twojego rozbieranego zdjęcia dostałem jeszcze dopisek. Cytuję... "Twoja policjantka dorabia po godzinach. Puszcza się za kasę. Uważaj dziadziuniu, żeby taka dziwka nie wpłynęła negatywnie na wizerunek firmy...".

- Co? - poczułam jak do moich powiek napływają łzy bezsilności - Chyba szef w to nie wierzy?

- Ja już sam nie wiem w co mam wierzyć... - westchnął - Domyślasz się kto mógł wysłać tą wiadomość?

- Tak - odparłam z przekonaniem - Tylko jedna osoba miała takie zdjęcia...

- Hm?

- Po prostu nie wierzę - pokręciłam kpiąco głową - Proszę dać mi maksymalnie jeden dzień...

- Na co?

- Na to, żeby autor tej wiadomości osobiście tutaj przyszedł i wszystko odszczekał... - nie oczekując na jego odpowiedź, wyszłam przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza. Wściekła wykręciłam numer Madeja, jednak nie było dla mnie zdziwieniem usłyszenie dźwięku poczty głosowej.

- Kurwa mać, ty popaprańcu... - przeklnęłam pod nosem.

- Łucja? - usłyszałam za sobą - Co się stało?

- Rozszarpię go na strzępy - warknęłam - Po prostu go rozszarpię!

- Co? - zapytał zdezorientowany.

- Kornel... - wycedziłam przez zęby - Powiedz mi, że to tylko zły sen.

- Ale co?

- Wiesz co zrobił Madej?! - zawołałam, sama udzielając sobie odpowiedzi na postawione pytanie - Wysłał Englerowi moje nagie zdjęcie z informacją, że zatrudnił dziwkę!

- Że co?

- Niech no ja go tylko dorwę w swoje ręce.... - mówiąc to wsiadłam do swojego samochodu, licząc na jak najszybszą konfrontację z byłym partnerem.

- Jadę z tobą.

***

Jak myślicie - kim może być tajemniczy chłopak? Czy za wysłaniem nagich zdjęć Łucji stoi Madej? Co jeszcze czeka główną bohaterkę?

Do następnego! ❤

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz