Następnego dnia rano razem z Kornelem postanowiliśmy zahaczyć o jakąś fajną knajpkę, w której moglibyśmy zjeść śniadanie. Po szybkim doprowadzeniu się do stanu ogólnego użytku wyszliśmy na parking przed mój blok.
- To na co masz ochotę? - zaczął mężczyzna.
- A ty?
- Byłem pierwszy.
- Dlatego pierwszy odpowiesz - zachichotałam.
- Ej!
- No co? - uniosłam brwi - Ja to wszystko robię z dobrego serca...
- Jasne.
- Z tobą to czasami gorzej niż z małym dzieckiem - pokręciłam głową - W takim razie jedziemy na naleśniki!
- Na naleśniki? - skrzywił się.
- No cóż, mój drogi - miałeś już swoją szansę... - naraz mój wzrok utkwił na młodym chłopaku idącym pod rękę ze starszą kobietą. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że to wydawał się być ten sam nastolatek, który tego pamiętnego dnia kłócił się z Maćkiem.
- Przepraszam!
- Słuch... - odpowiedział, lecz gdy nasze spojrzenia spotkały się ze sobą od razu odwrócił wzrok i przyśpieszył kroku - Chodź, babciu. Musisz zażyć lekarstwa.
- Poczekaj - zatrzymałam go - Pamiętasz mnie?
- Kim pani jest? - wtrąciła kobieta.
- Możemy porozmawiać?
- Wydaję mi się, że nie mamy o czym - wzruszył ramionami - Przepraszam, ale nie mam czasu.
- Pięć minut - nalegałam.
- Czego pani chce od mojego wnusia?
- Skąd znasz Maćka? - zapytałam, ignorując pytania staruszki.
- Jasiu, kim jest ta pani? - zdziwiła się tamta - Chodzi pani o Madeja?
- Tak... - zmarszczyłam czoło - Może mogłabym zająć momencik? To naprawdę ważne.
- Nie mamy czasu - powtórzył chłopak.
- Ja muszę wiedzieć - zawołałam za nimi - Ja jestem z nim w ciąży...
Na te słowa oboje odwrócili się w moim kierunku, jednak ich reakcje były skrajnie różne. On, prychnął śmiechem, z kolei ona wydawała się być szczerze zmartwiona.
- Proszę.
- Niech pani od niego ucieka - oznajmiła kobieta - Wykończy panią tak samo jak wykończył moją Beatkę.
- Słucham?
- Babciu, idziemy.
- Ale... - zaprotestowałam.
- Proszę nas zostawić w spokoju! - powiedział podniesionym głosem nastolatek, na co dostał w ramię od swojej, jak się niedawno okazało, babci.
- Janek!
- Babciu, przecież wiesz, że nie możesz się denerwować...
Pośpiesznie wyciągnęłam z torebki swoją wizytówkę i włożyłam ją do jego dłoni. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, jednak ja zdecydowałam się zawrócić. Liczyłam na spotkanie na osobności, bo wiedziałam, że w obecnej sytuacji nic z niego nie wyciągnę.
Reszta tygodnia minęła mi wyjątkowo spokojnie. Madej nareszcie odpuścił - przestałam dostawać setki SMS-ów, nieodebranych połączeń, aż w końcu i kwiaty znajdowane codziennie na mojej wycieraczce zniknęły. Pomimo wszystkich przeciwności powoli szykowałam się do roli mamy, a była ona o tyle trudna, iż samotna. Ale... może to i dobrze? Przecież nie chciałam, żeby ON uczestniczył w życiu mojego dziecka. Wszystko powoli zaczynało wracać do normy, a przynajmniej tak mi się wydawało...
Następny poniedziałek był już pierwszym dniem czerwca. Ku mojemu zdziwieniu od razu, kiedy zjawiłam się w swoim gabinecie zostałam poinformowana, że Engler chce rozmawiać ze mną na osobności. Nie powiedziałam mu o ciąży, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie będę w stanie dłużej tego ukrywać. Zauważył?
- Dzień dobry, szefie - zaczęłam niepewnie.
- Oh, Łucja - westchnął, odkładając swój telefon na biurko - Siadaj proszę.
Usiadłam naprzeciwko niego, zupełnie nie wiedząc, o co może chodzić. Po prostu robiłam dobrą minę do złej gry - sztuczny uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Wezwałem cię tutaj w jednej konkretnej sprawie...
- Chodzi o ten raport? - zapytałam - Właśnie miałam go dzisiaj dokończyć...
- Nie, nie, nie - pokręcił głową.
- Ah, więc chodzi o Klaudię?
- Nie...
- Wiem... Kornel nie dogaduje się z Agatą?
- Łucja, daj mi dojść do głosu - oznajmił spokojnie.
- Oczywiście...
- Dzisiaj rano dostałem wiadomość SMS, a właściwie MMS od nieznanego numeru...
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - zdziwiłam się.
- Ano masz i to bardzo dużo... - odchrząknął mężczyzna i wziął swojego smartfona z powrotem do ręki.
- Tak?
- Tak - potwierdził, tym samym kierując wyświetlacz w moją stronę.
- Co to jest? - otworzyłam szerzej oczy - Skąd szef to ma?
- Nie wiem - wzruszył ramionami - Może ty mi to wytłumaczysz.
- Ale... ale... ja... - zakryłam swoją twarz dłońmi.
- To nie wszystko.
- Jak to? - jęknęłam.
- Oprócz twojego rozbieranego zdjęcia dostałem jeszcze dopisek. Cytuję... "Twoja policjantka dorabia po godzinach. Puszcza się za kasę. Uważaj dziadziuniu, żeby taka dziwka nie wpłynęła negatywnie na wizerunek firmy...".
- Co? - poczułam jak do moich powiek napływają łzy bezsilności - Chyba szef w to nie wierzy?
- Ja już sam nie wiem w co mam wierzyć... - westchnął - Domyślasz się kto mógł wysłać tą wiadomość?
- Tak - odparłam z przekonaniem - Tylko jedna osoba miała takie zdjęcia...
- Hm?
- Po prostu nie wierzę - pokręciłam kpiąco głową - Proszę dać mi maksymalnie jeden dzień...
- Na co?
- Na to, żeby autor tej wiadomości osobiście tutaj przyszedł i wszystko odszczekał... - nie oczekując na jego odpowiedź, wyszłam przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza. Wściekła wykręciłam numer Madeja, jednak nie było dla mnie zdziwieniem usłyszenie dźwięku poczty głosowej.
- Kurwa mać, ty popaprańcu... - przeklnęłam pod nosem.
- Łucja? - usłyszałam za sobą - Co się stało?
- Rozszarpię go na strzępy - warknęłam - Po prostu go rozszarpię!
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Kornel... - wycedziłam przez zęby - Powiedz mi, że to tylko zły sen.
- Ale co?
- Wiesz co zrobił Madej?! - zawołałam, sama udzielając sobie odpowiedzi na postawione pytanie - Wysłał Englerowi moje nagie zdjęcie z informacją, że zatrudnił dziwkę!
- Że co?
- Niech no ja go tylko dorwę w swoje ręce.... - mówiąc to wsiadłam do swojego samochodu, licząc na jak najszybszą konfrontację z byłym partnerem.
- Jadę z tobą.
***
Jak myślicie - kim może być tajemniczy chłopak? Czy za wysłaniem nagich zdjęć Łucji stoi Madej? Co jeszcze czeka główną bohaterkę?
Do następnego! ❤
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfictionPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...