25. Byłem pionkiem w grze.

27.5K 1K 2.1K
                                    


~Cause your pain it's taking over
I lost the game, I can't get lower~

~Cause your pain it's taking overI lost the game, I can't get lower~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



-White, masz poważnie nasrane w głowie.- warknął czerwonowłosy, zabijając owada, który usiadł na jego nodze. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, a nieopisany dźwięk, opuszczający jego usta, spowodował moje parsknięcie pod nosem.- Te kurwy pozbawią mnie całej krwi.

-Oh przestań dramatyzować.- westchnęła blondynka, mając już zapewne dosyć ciągłego pierdolenia mojego przyjaciela. Dziewczyna schyliła się po kolejny patyk, chwytając go ładnie wypielęgnowanymi paznokciami i odrzucając do reszty.- Ognisko to świetny pomysł.- mruknęła pod nosem, nie będąc sama, co do tego w stu procentach przekonana. Wyprostowała się, a następnie zmierzyła krytycznym spojrzeniem stos patyków, w myślach zapewne zastanawiając się, jak ktoś zamierza to zapalić.-Tym bardziej, że ten bal był w cholerę sztywny, a trzeba jakoś to porządnie opić. Oni są studentami, a my maturzystami.

-Rok do matury.- powiedziałam automatycznie, gdyż to właśnie zdanie wpajane mi było, jak mantra od paru dobrych miesięcy.

Na dobrą sprawę nie wiedziałam, co chcę robić dalej w życiu. Zatrzymałam się w miejscu, nie posiadając żadnych perspektyw. To była jedna z ważniejszych decyzji, jakie miałam podjąć, a szczerze nie wybrałam jeszcze nawet, w jakim kierunku chcę się rozwijać. To był jeden wybór. Jeden cholerny wybór, który ważył całe nasze życie. Niektórzy nie pojmowali powagi sytuacji. I nie chodzi mi o grupę przeciętnych uczniów, którzy potrafili raz dostać bardzo dobrą, a raz niedostateczną, bo sama do niej należałam. Miałam bardziej na myśli wszystkie te osoby, które najzwyczajniej to zlewały. Dopiero pod sam koniec konsekwencje pieczętowały ich los, a oni sami nie mogli już nic zrobić. Źle wybierali.

Cały ten skompilowany proces nie należał do najłatwiejszych. Przy rekrutacji do liceum nie wystarczało wybrać łatwego lub opłacalnego kierunku albo na studiach kierować się zarobkami. Pieniądze były potrzebne, czego niewątpliwie nie można było podważyć. Jednak wystarczała ich przeciętna, a nawet lekko ponad przeciętna ilość, by zaspokoić swoje potrzeby. Ważne było, by robić to, co się lubi. I może każdy to pierdolił, ale właśnie taka była prawda. Jeśli lubimy jakąś dziedzinę to łatwiej przyswajamy wiedzę i przede wszystkim możemy się bardziej rozwinąć, osiągając sukces. Względem pozorów jest to najbardziej istotna rzecz, która często przyćmiewa blask bogactwa i chorych ambicji. A naprawdę nic nie może zastąpić satysfakcji, która płynie z robienia tego, co się kocha i zarabianiu na tym. Jedynie nieliczni mają takie szczęście, dzięki wyborom.

Dlatego to mnie tak wszystko przerażało. Jak każda osoba bałam się większej odpowiedzialności. Niegdyś odległa mi o kilka lat matura wydawała się bardziej realna i bardziej się poważna. To było tylko kilka arkuszy papieru, wypowiedź usta i ograniczony czas. Niby coś banalnego, ale jakże ważnego. Zaczynałam pewien etap w życiu, który był wstępem do dorosłości i nie chciałam schrzanić go na początku. Nie chciałam zawieść bliskich, ani zawieść siebie. Może należałam do osób skrajnie nieodpowiedzialnych, lekkomyślnych i najzwyczajniej żyjących chwilą, ale w tej kwestii pragnęłam mieć kontrolę. Chciałam podjąć słuszny wybór i nie żałować.

Breathe InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz