MATT
Byłem wściekły, słysząc słowa Hannah. Co ona sobie myślała? Takie uwagi niech sobie zostawi dla siebie. Zerknąłem na Emily. Wyglądała, jakby to jej nie ruszyło i dobrze. Nie miała co się przejmować gówniarą. Życie ją jeszcze zaskoczy. Załatwię tę sprawę, ale nie teraz. Nie miałem czasu na użeranie się z praktykantami. Zamierzałem później sprawdzać dokładnie, jak wykonywali swoją pracę, bo miałem wrażenie, że się do niej nie przykładali. Skończą się plotki i przeglądanie stron internetowych, jak i pewnie robienie zakupów online.
Emily wyszła i chciałem pójść za nią, ale pojawiła się Patricia.
– O, hej Matt. - Uśmiechnęła się. – Miałam do ciebie wejść. Przyszli ci ludzie, co wczoraj chcieli jakieś dokumenty. - Podała mi kartki.
Zupełnie o nich zapomniałem. Miałem ostatnio zbyt wiele na głowie. W pracy przejąłem większość obowiązków Emily, bo poza mną i Amandą nikt nie chciał jej pomóc. Była w piątym miesiącu ciąży, nie mogła się przemęczać, ale w kancelarii każdy miał to gdzieś. W domu też miałem swoje obowiązki. Poza tym musiałem dzielić czas między córką a synami.
– Dzięki – burknąłem.
Żadna z dziewczyn się nie odezwała. I dobrze, bo mogło się to źle skończyć. Od razu poszedłem do Stone. Nie mogłem tego tak zostawić. To przeze mnie Emily spotykały przykrości. Dlaczego nikt nie mówił, że ja zrobiłem źle? Byłem żonaty, a poszedłem do innej kobiety. Ona tylko się zakochała. Podziwiałem Emily, że mimo wszystko chciała ze mną być.
– Cześć. - Olivia spojrzała na mnie zdziwiona, ale nawet nie zwróciłem na nią uwagi.
Nie miałem czasu na pogaduszki z siostrą.
– Ashley, mam dość!
– Co jest? - Spojrzała na mnie zdziwiona.
Wiedziałem, że miała sporo roboty, ale nie obchodziło mnie to. Musiała ustawić trochę praktykantów do pionu, zanim ja to zrobię.
– Hannah jest chamska w stosunku do Emily.
– Matt, to są wasze problemy. - Westchnęła. – Nie wiesz, jak to załatwić? Zbierz papiery od wszystkich i rzuć jej robotę na biurko. Nie będzie miała czasu na nic innego.
I tak zrobię. Z karteczką, że sama miała wykonać całą robotę. Reszcie zlecę inne zajęcie. Została jeszcze jedna kwestia do obgadania.
– Ktoś musi przejąć dyżury Emily. - Usiadłem naprzeciwko niej.
Pracownikom przeszkadzało, że robiłem dwa dyżury jednego dnia, ale nikt nie chciał się zamienić. Przecież nie zagonie ciężarnej kobiety do użerania się z namolnymi klientami, bo tacy najczęściej się pojawiali. Emily nie mogła się denerwować. Mieliśmy grafik. Już dawno powinien być zmieniony i powinni wykreślić z niego Johnson.
– O drugiej zwołuje spotkanie. Coś załatwimy. Matt, mam robotę.
– Dobra – powiedziałam pod nosem.
Nie zamierzałem jej dłużej przeszkadzać. Na spotkaniu będą wszyscy, więc każdy wyrazi swoje zdanie w kwestii dyżurów. Ciekawe czy przy Stone też będą narzekać.
Poszedłem do pokoju Amandy i Emily. Blondynka przesiadywałam tam pod nieobecność Louisy. I dobrze. Przynajmniej miałem pewność, że ktoś miał moją narzeczoną na oku. Przy tym nie obrywało się mnie za kontrolowanie jej.
– Gdzie młoda? - Spojrzałem na biurko Emily.
Czy ona nie mogła, chociaż pół dnia wysiedzieć w miejscu? Jak tak dalej pójdzie, na pewno urodzi przed terminem. Nie powinienem się zgodzić na jej pracę do samego porodu, ale podejrzewałem, że jeśli tego nie zrobię, razem ze swoimi hormonami urządzi mi piekło. Wolałem nie ryzykować.
– Nie było jej. - Spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Coś się stało?
– Dużo masz roboty?
– Sporo.
Widziałem, że akta piętrzyły się na jej biurku. Zapewne w wolnej chwili pomagała jej Emily. Dlatego wszyscy ją lubili, bo mogli podrzucić każde pismo, akta, żeby zrobiła za nich, a ona nie marudziła. Nie powinna sobie na to pozwalać. Ale przynajmniej, teraz gdy nie miała własnych spraw, mogła się czymś zająć.
– Daj wszystko Hannah. Wszystko, co możesz i zbierz też robotę od innych i jej to daj.
Pracownicy będą zadowoleni, a John jeszcze bardziej, gdy będzie miał się do czego przyczepić.
– Co odwaliła? - Zaśmiała się. – Jest niegroźna, prawda?
Nie wiedziałem. Do tej pory nie atakowała słownie, ale nadal nie była na tyle odważna, żeby powiedzieć Emily wszystko wprost.
– Dlaczego nie powiedziałaś, że ma taki problem z Emily? - Zrezygnowany usiadłem.
Gdybym wiedział wcześniej, zwróciłbym na to uwagę.
– A ma? Lou mówiła tylko, że był problem z rzeczami, które przynosiła Emily, bo nie chciała ich robić. Mam ją gdzieś. Liczę, że Ashley oceni ją sprawiedliwie na koniec praktyk. Co wymyśliła tym razem?
Na pewno będę miał coś do powiedzenia przy wystawianiu jej opinii. Mogła zapomnieć, że będzie zadowolona.
– Teraz atakuje słownie. Ma pretensje, że młoda panoszy się po kancelarii.
– Em się panoszy? - Roześmiała się. – Naprawdę?
– Właśnie.
– Dobra, zajmę się tym. Idź, jej poszukaj.
Znalazłem ją u siebie w gabinecie. Nie spodziewałem się, że będzie akurat tam.
– Szukałem cię. - Podszedłem do niej.
– A ja na ciebie czekałam. - Uśmiechnęła się.
Przyglądałem jej się uważnie.
– Myślałem, że poszłaś do siebie. Nie martw się tym, co mówi Hannah.
– Nie martwię. - Skłamała. – Powiedziała to, co myśli wielu innych. Chciałam, żeby Alice znowu z nami pracowała. Nie myślałam, że komuś będzie to przeszkadzać, że pomyślą, że to dlatego, że się ze mną bzykasz. Teraz pewnie myślą, że poderwałam cię tylko po to, żeby wrobić w dziecko i móc panoszyć się po kancelarii.
Oh, tak. Na pewno.
– Serio? - Zaśmiałem się. – Ty mnie poderwałaś? Z tego, co pamiętam, to uciekłaś, żebym nie odszedł od żony.
Jedyna część prawdy to ta, że gdyby nie dziecko, nie dałaby nam szansy. Nawet nie wiedziałem, czy wróciłaby wtedy do Evanson. Jak rozwinęłaby się nasza znajomość, gdyby została i nie zaszła w ciążę? Chciałem się skupić na tym, co mieliśmy. Spodziewaliśmy się dziecka i powinien to być radosny czas dla nas. Szczególnie dla Emily.
– Oni tego nie rozumieją, ale dostrzegają, że może być inna wersja niż ta, w którą wierzą.
– Nie przejmuj się nią. - Przytuliłem ją.
CZYTASZ
Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]
Любовные романыNie miałam wyrzutów sumienia, że wpakowałam się do łóżka żonatemu facetowi. Raczej on powinien je mieć, bo zdradził kobietę, której przed Bogiem przysięgał wierność. Ja nikomu nic nie obiecywałam. Dlatego zniknęłam z jego życia, by nie komplikować b...