Miłość Jordana i Lydii z każdym dniem wzrastała. Jordan przeprowadził się do Lydii. Jeszcze nigdy nie czuł się, aż tak szczęśliwy.
Siedzieli na sofie, a on nachylił się, by ją pocałować tuż poniżej opatrunku zakrywającego miejsce, gdzie uderzył ją Hale.
— Cieszę się waszym szczęściem, ale moglibyście się od siebie odkleić, choć na pięć minut — wymamrotał Stilinski. Siedział w bujanym fotelu naprzeciwko i przeglądał gazetę.
— Pójdę zrobić kolację. Zostaniesz? - zwróciła się do Noaha. Skinął głową, pogrążony w myślach.
Lydia wstała i ruszyła do kuchni, przeczuwała, że szeryf chce porozmawiać na osobności z Parrishem.
— Znaleźliście Petera? — spytał młodszy policjant, gdy tylko zostali sami.
— Jeszcze nie, ale poszukiwania trwają.
— Cholera. Jeśli go nie znajdziemy, to nie znajdziemy też Allison....
— Wiem, szukaliśmy już wszędzie, ale ślad po niej zaginął... Może ona...?
— Lydia, by o tym już wiedziała.
— To prawda — szeryf westchnął ciężko, pocierając palcami brodę. Powoli kończyły się im pomysły. Potrzebowali cudu, by odnaleźć Allison Argent.
Lydia wstawiła wodę do kawy i zaczęła kroić pomidory, nagle nóż wypadł jej z ręki, a jej zielone spojrzenie zaszło mgłą.
W sąsiednim pomieszczeniu obaj mężczyźni zerwali się z miejsc, słysząc krzyk Lydii.
Tak. Moi kochani to koniec :) Pewnie z wielu z was ma ochotę mnie zabić w końcu nie rozwiązała się sprawa zaginięcia Allison! Spokojnie, planuję już kontynuację, gdzie dowiecie się co się stało z Allison i poznacie nowych bohaterów. Część druga pt. "Nie można wrócić" pojawi się we wrześniu!
Do napisania! :)))
CZYTASZ
K R Z Y K BANSHEE
FanfictionLydia Martin jest Banshee. Wyczuwa kiedy ktoś umiera. Potrafi także użyć swojego krzyku jako broni, a nawet nim zabić kogoś. Nienawidzi jednak swojego daru i uważa go za przekleństwo. Kiedy jednak ma wizję w której umiera jej najlepsza przyjaciółka...