Prolog

4.3K 53 4
                                    


-Emily, chodź tu na chwilę 

Znowu?  W spokoju minuty nie można posiedzieć, bo już żyć nie dają. Niechętnie wstałam ze swojego niesamowicie wygodnego fotela i odłożyłam książkę na miejsce. Nie doszłam jeszcze do salonu, a już wiedziałam, że nie szykuje się nic dobrego. Krzyki było słychać na cały dom, w tym oczywiście najbardziej Iana, mojego chłopaka. Zaciekawiona przyspieszyłam kroku i za chwilę znajdowałam się w salonie. Jak na zawołanie wszyscy ucichli i spojrzeli w moją stronę. Podeszłam niepewnie do przyjaciół i czekałam, aż któreś wytłumaczy mi co się dzieje.

-O jesteś już, chodź, usiądź obok mnie - Zrobiłam dokładnie tak jak mówił, żeby nie przedłużać. Usiadłam na kanapie, ciekawa czego się za chwilę dowiem.

-Dlaczego się kłócicie? Co się dzieje? - Postanowiłam przejąć inicjatywę, bo nie bardzo chcieli mi wyjaśnić o co chodzi. Przebiegłam wzrokiem po osobach znajdujących się w salonie i uniosłam brwi do góry widząc ich rozbiegane po sobie spojrzenia.

-Bo.. Dostaliśmy naprawdę duże zlecenie i byłoby głupio z naszej strony zrezygnować z niego - W końcu moją uwagę zwrócił Ian, niechętnie odpowiadając na moje pytanie. 

-No to nie rezygnujcie, nie widzę problemu - Westchnęłam, przewracając oczami, że przez takie coś musiałam odłożyć książkę i fatygować się do nich. Wiele razy mieli zlecenia, ale jakoś nigdy nie mówili mi o tym ze szczegółami. 

-No tak, ale jest jeden warunek - Przeczesał swoje krótkie włosy długimi palcami i zerknął na mnie, szybko jednak odwracając wzrok. 

-Noo? - Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co spowodowało takie zamieszanie, w po części, moim domu.

-Musimy przeprowadzić się do Londynu - Powiedział, a ja zaczęłam się śmiać, będąc pewna, że nie mówi poważnie. Po chwili, gdy jednak nikt nie dołączył do mnie, uspokoiłam się i zagryzłam mocno wargę. Spoglądając na nich, coraz bardziej się denerwowałam, bo najwyraźniej to wcale nie były żarty.

-Co? Czekaj.. żartujesz, prawda? - Chyba było widać kompletny szok na mojej twarzy, bo Ian westchnął i tym razem całkiem skupił na mnie swój wzrok. Przez chwilę się nie odzywał, jednak w moich oczach prawdopodobnie zobaczył ponaglenie. 

-Nie, nie żartuję, Em. Zlecenie jest naprawdę poważną sprawą, nie bylibyśmy w stanie zająć się nim mieszkając tutaj, to trochę za daleko. Musimy być z nimi w kontakcie cały czas, nie wiadomo kiedy będą nas potrzebować i ile dostaniemy na to czasu, dlatego konieczne będzie przeprowadzenie się właśnie do Londynu. 

-Ale, jak ty sobie to wyobrażasz? Mamy tu zostawić wszystko i po prostu wyjechać? - Obruszyłam się, wstając z kanapy. To nie tak, że uwielbiałam to miasto oraz nasz mały domek, jednak po prostu nie chciałam wyjeżdżać i zaczynać wszystkiego od nowa. 

-Jakie wszystko? O ile pamiętam nie widujesz się z rodzicami od paru lat. Dom? Przecież wcale nie jest jakiś wspaniały, zawsze możemy wynająć coś podobnego, albo nawet lepszego. Nie mamy czasu na rozżalanie się nad sobą, Emily, jedziemy i nie ma nie - Mruknął Ian, nie patrząc nawet w moją stronę. Widziałam, że był znudzony całą tą sytuacją i nie bardzo miał ochotę dyskutować ze mną, ponieważ moje zdanie średnio się dla niego liczyło. 

-Ale..

-Nie, Emily. Idź się pakuj, jutro zaczynamy nowe, lepsze życie - Zakończył naszą rozmowę i odwrócił się do znajomych, ignorując już moją obecność. 

Opuściłam salon i znowu znalazłam się u siebie w pokoju. Nie wyobrażam sobie życia w Londynie. Jak my mamy się niby tam odnaleźć? A moja rodzina? Wiem, nie rozmawiałam z nimi od 3 lat, ale zawsze pokrzepiające było to, że byli blisko mnie i czasem widywałam ich na mieście. Nie chciałam tracić całkowitego kontaktu z rodzicami i Davidem, ale nie mam wyjścia. Jedyne miejsce w którym jestem pozornie bezpieczna to właśnie mieszkanie z Ianem i jego przyjaciółmi. Mimo, że często zachowywał się jak totalny głupek i cham, mogłam na niego liczyć i wiedziałam, że zawsze mi pomoże. Byliśmy ze sobą naprawdę długo. 4 lata z dosyć poważnymi przerwami, ale to zawsze kupa czasu. Zawiódł mnie kilka razy, ale przeprosił i obiecał poprawę, a ja mu wierzę. Może akurat w Londynie wszystko wróci do normy i w końcu będziemy szczęśliwi?



Krótkie, wiem. Ale to dopiero początek.

Mam nadzieję, że kilka osób przeczyta te moje wypociny, bo było to pisane 5 lat temu i zdaję sobie sprawę, że nie jest idealne. 

Do następnego!

They Don't KnowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz