16.Boisz się

892 70 30
                                    

Rachel


Zack zachowywał się ostatnio coraz dziwniej. Nie traktował mnie jak wcześnie... Nie popychał, klepał po głowie, krytykował, jak na piętrach, ale też nie był miły i delikatny, jak w pierwsze dni po ponownym spotkaniu. Czasami był czuły, ale wydawało się, że celowo się do tego zmusza. Przez resztę czasu traktował mnie jak... wroga? Konkurencję? Zagrożenie? W każdym razie nie jak przyjaciółkę.

Wstałam zmęczona. Przyzwyczaiłam się już do ciepła drugiej osoby w pobliżu. Trudno mi było zasnąć z myślą, że byłam skłócona z Zackiem. Po wczorajszej wymianie zdań byłam pewna, że coś w naszej relacji popsuło się. Muszę to naprawić.

Podniosłam się z miękkiego materaca i rozejrzałam po pokoju w barwach błękitu. Kolor niebieski przeważał tylko w tym pokoju, każde pomieszczenie tego domu wyróżniało się inną barwą. Odcienie w tej sypialni, podobały mi się, działały na mnie kojąco. Lubiłam spokojne kolory... w takim otoczeniu, bez presji było łatwiej mi się skupić aby pomyśleć, a moje myśli krążyły wokół Zacka. Napędzały mnie pytanie, które niepewność nie pozwalała mi zadać.

Czy Zack nie radzi sobie z czymś? Czy coś przede mną ukrywa? Czy zrobiłam coś źle? Czy on... już mnie nie lubi? Czy w ogóle mnie lubił? Może mnie nienawidzi...

Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową. Nie! Nie mogłam tak myśleć. On na pewno mnie nie nienawidził. Powiedziałby mi to, nie obiecywałby mi przyjaźni, on przecież nigdy nie kłamał. Powoli, na palcach schodziłam na dół. Nie wiedziałam, czy Zack się już obudził. Powinien w prawdzie sprzątnąć zwłoki z przedpokoju, ale bałam się go czymkolwiek zdenerwować. Bez powodu na mnie krzyczał, więc co by było, gdybym zasłużyła sobie na naganę?

Nie musiałam się tym jednak zamartwiać. Gdy dotarłam do kuchni, stał w niej już Zack, przygotowując się do jedzenia, uwaga, uwaga... ulubionych płatków zalanych colą zamiast mleka. Dawniej zwróciłabym mu uwagę, jak przygotowany przez niego posiłek jest niezdrowy, lecz teraz bałam się z nim droczyć. Ze smutkiem stwierdziła, że ponad wszystko pragnęłam wrócić do czasów, gdy mogliśmy mówić sobie zupełnie wszystko. Nawet myśl, że mogłabym zostać przez niego zabita napawała mnie radością, chociaż nie chciałam już umierać. Wszystko było lepsze od rzeczywistości, w której Zack się ode mnie oddala lub co gorsza... zostawia mnie samą.

-Ej,co ty taka smutna?- Mruknął Zack ponad miską płatków.

Tak się zlękłam, że aż podskoczyłam. Byłam pewna, iż zaraz mnie okrzyczy. Naprawdę się przestraszyłam, a Zack to zauważył.

-N-nieważne...- Wyjąkałam próbując uspokoić prędko bijące serce.

-Ray, czy ty się mnie boisz?!- Krzyknął chłopak, a ja się skuliłam. Bałam się odpowiedzieć.

-T-to nie tak...

-Boisz się. Ha, ha, ty się mnie boisz!- Zaczął się śmiać, ale to nie było jego zwyczajne rozbawienie, kryła się w nim nutka złości i szaleństwa.

-Zack, ja...

-Czemu się boisz? Jestem straszny? No tak, przecież jestem potworem.- Wycedził przez zęby.

-N-nie, ty nie jesteś potworem.- Powiedziałam trochę pewniej.

-Dobra, nieważne. Jak zjem, to sprzątnę trupa.

-Okej, ja... idę się trochę przejść.

Chłopak nie odprowadził mnie nawet spojrzeniem. Wrócił już do swoich płatków, w które wpatrywał się z takim skupieniem, że mogłoby się wydawać, że są najciekawszą rzeczą na świecie. Wyszłam z domu, nie zamykając za sobą frontowych drzwi. Zack to morderca. Nawet, jeśli jakiś złodziej lub inny podejrzany typ wszedłby do domu, nie wydostałby się z niego w jednym kawałku.

Szłam coraz dalej od domu, czując jak oczy wilgotniały z każdą chwilą. Na jednym z pobliskich drzew zauważyłam dwie huśtawki. Usadowiłam się na jednej z nich i pozwoliłam łzom popłynąć. Pochyliłam głowę w dół, gdy nie mogłam już opanować drżenia ramion. Zack nie mógł zobaczyć mojej słabości, ale tu, nie było Zacka. Będąc sama, mogłam pozwolić sobie na płacz.

Wiedziałam, a przynajmniej wydawało mi się, że chłopak nie chciał mnie celowo zranić. Potrzebowałam z kimś o tym porozmawiać, ale jedyną osobą, którą miałam do dyspozycji był właśnie Zack. Jemu nie mogłam o tym powiedzieć, może kiedyś, ale nie w obecnej sytuacji. Nie radziłam sobie z bezsilnością, więc płakałam w samotności.

-Co się stało? Wszystko w porządku?



Od autorki : A więc.... To już koniec mini maratonu... w najbliższym czasie nic się nie pojawi... Życzę miłych i wesołych wakacji!!!

Nowa Obietnica - Satsuriku No TenshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz