Rozdział 28

276 16 11
                                    

Niepewnie otworzyłam oczy. Sięgnęłam dłonią po szklankę z wodą stojącą na kasliku, jednak szybko zorientowałam się, że moje ruchy są dziwnie ograniczone. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie jestem tutaj sama. Przestraszona pozbyłam się obejmującej mnie ręki i pośpiesznie podniosłam się na pozycję siedzącą.

Obejrzałam się za siebie.
Moim zaczerwienionym od płaczu oczom ukazał się śpiący Kornel, na którego widok schowałam swoją twarz w kolanach. Jak ja mogłam dopuścić do takiej sytuacji?

- Hm.... - usłyszałam za sobą - Łucja...

Nie miałam ani ochoty ani siły znowu patrzeć na nagiego mężczyznę w moim łóżku. Siedziałam tak w milczeniu licząc na to, że zaraz obudzę się z tego koszmarnego snu. Przecież to nie mogła być prawda.

- Dzień dobry... - odezwał się w końcu, obejmując mnie od tyłu, na co ja gwałtownie strąciłam jego dłonie ze swojego ciała. Podniosłam się na równe nogi, gorączkowo poszukując jakiegokolwiek kawałka materiału, którym mogłabym się okryć.

- Łucja... - zdziwił się, przecierając swoje zaspane oczy.

- Kornel, ja tak strasznie cię przepraszam - pokręciłam głową.

- Ale za co ty mnie przepraszasz? - zapytał, po czym nieznacznie przybliżył się do mnie, chwytając za moją dłoń - Było cudownie...

- Przestań - skarciłam go - Zapomnijmy o tym...

- Co?

- Ja nie wiem jak ja mogłam do tego dopuścić...

- Łucja, ale...

- Kornel, nie - przerwałam mu - Poczekaj, przyniosę ci twoje rzeczy...

- Zaczekaj - zatrzymał mnie, a ja chcąc nie chcąc wylądowałam z powrotem obok niego na łóżku.

- To był cholerny błąd, o którym musimy jak najszybciej zapomnieć, rozumiesz?!

- Nie...

- Jesteś moim podwładnym, ja jestem za ciebie odpowiedzialna! - wtrąciłam - Wiesz co się stanie, jak to rozniesie się po komendzie? Romans ze stażystą... przecież ja będę skończona!

- Nie rozniesie - zapewnił mnie - Jeśli zajdzie taka potrzeba, ja załatwię sobie praktyki na innej komendzie.

- Co ty bredzisz? - prychnęłam - To była tylko jedna, nic nieznacząca noc...

- Nieprawda - zaprotestował.

- Kornel, ja nie chcę psuć naszej relacji - jęknęłam - Jesteś świetnym facetem, ale... to nie wyjdzie...

- Dlaczego?

- To już nie chodzi o tą pieprzoną pracę. Po prostu... ja nie szukam przygód. Ja szukam kogoś, kto będzie dla mnie oparciem, kto da mi i malutkiej poczucie bezpieczeństwa i stabilizację...

- Sądzisz, że nie byłbym w stanie wam tego zapewnić?

- Mamy inne priorytety - westchnęłam - Dzieli nas zbyt duża różnica wieku...

- Wiek to tylko cyferki.

- W pewnych sytuacjach nie tylko...

- Łucja, daj mi szansę - założył ciemny kosmyk moich włosów za ucho, jednocześnie patrząc prosto w moje zielone oczy.

- To nie jest takie proste.

- Nie uwierzę w to, że nic do mnie nie czujesz...

- Nie czuję.

- Łucja... - w obliczu jego czułego objęcia stałam się całkiem bezbronna. Zrezygnowana położyłam się na poduszce, cały czas czując go blisko siebie - Zależy mi na tobie...

- Nie wierzę ci.

- To co mam zrobić, żebyś w końcu mi uwierzyła?

- Znudzisz się mną jak Madej, a ja nie chcę znowu przez to wszystko przechodzić...

- Nieprawda.

- Zobaczysz jak ja będę wyglądać za kilka tygodni...

- Będziesz tak samo piękna jak i teraz.

- Znajdziesz sobie młodszą i ładniejszą - oznajmiłam z przekonaniem - Nie. Kornel, to nie ma sensu...

Ignorując jego dalsze tłumaczenia poszłam do salonu i zbierając z podłogi jego rzeczy wróciłam do sypialni.

- Za dziesięć minut ma cię tu nie być.

Kolejne dni mijały mi w poczuciu dziwnego zmieszania. Z Kornelem widywaliśmy się w pracy, jednak miałam wrażenie, że nasz kontakt uległ znacznemu pogorszeniu. Nie wiedziałam już, jak i czy w ogóle powinnam z nim rozmawiać. A jeśli powinnam - to o czym? Przecież każda nasza rozmowa prędzej czy później zeszłby na tor wspólnej nocy.

Pozostawała jeszcze kwestia Englera. Bałam się, że zauważy, że między mną, a Kornelem wydarzyło się coś, co spowodowało tak gwałtowne osłabienie naszego kontaktu. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać konsekwencji, które czekałyby na nas z tego właśnie tytułu.

Następny tydzień pracy dobiegł końca. Zmęczona wróciłam do domu, gdzie kolejną godzinę spędziłam na wymarzonej gorącej kąpieli.
Dziś Engler dowiedział się o ciąży. Oczywiście, nie ode mnie, ale od Klaudii. W sumie nie podejrzewałam ją o to i to był chyba mój największy błąd, gdy zapytałam ją o imię dla malutkiej.
I tak, jak na niego, przyjął to ze stoickim spokojem. Dostałam nawet gratulacje. Bardziej martwił mnie fakt siedzenia za biurkiem już za niecały miesiąc.

- Jak mam dać ci na imię, hm? - uśmiechnęłam się, jednocześnie masując swój ciążowy brzuszek. Niespodziewanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona podeszłam do wizjera, nie wiedząc, kogo spodziewać się po drugiej stronie.

- Cześć, Łucja - do środka wparował ktoś, kogo pojawienie się nie mogło zwiastować nic dobrego.

- A co szef tutaj robi?

- Kornel złożył rezygnację, rozumiesz? - wyłożył przede mną na stół pojedynczą kartkę papieru.

- Słucham?

- Wyjeżdża z Warszawy - prychnął zdenerwowany.

- Słucham? - powtórzyłam.

- Porozmawiaj z nim, błagam cię - jęknął - On wyjedzie, ty za niedługo odejdziesz na macierzyński, a ja zostanę na lodzie bez ludzi do pracy!

- Ale... ale co ja mogę?

- Przekonaj go, żeby został, może ciebie posłucha!

- A umotywował jakoś to swoje odejście? - zapytałam.

- "Muszę odpocząć od tego wszystkiego" - zacytował.

- Cudownie...

- Łucja? - popatrzył na mnie podejrzliwie - A ty może masz coś wspólnego z jego rezygnacją?

- Ja? - wyrzuciłam - Nie, skąd taki pomysł?

- Może wydarzyło się coś, o czym powinienem wiedzieć?

- Nie - skłamałam.

- Na pewno?

- Mhm.

- To porozmawiaj z nim, dobrze?

- Dobrze...

- On nie może teraz wyjechać. Po prostu nie może.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz