14. Przysięga

1.2K 69 10
                                    

Wendy POV
~~~~~~~~~

Dzisiaj nie miałam określonego celu. Po prostu obudziłam się i wyszłam z obozu. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że Persefony ani chłopców nie ma. Było tu tak cicho, że zaczęłam myśleć, że jestem tu sama. Moje wyobrażenia skreślił Peter, który robił coś przy ognisku. Podeszłam do niego i zmarszczyłam brwi. Nawet na mnie nie spojrzał. Arogancki idiota.
- Czemu nikogo nie ma? - spojrzał na mnie lekceważąco
- Znikli. - wstał i mnie ominął
- Peter! - ledwo co go dokoniłam - gdzie oni są?
Zatrzymał się i mruknął coś pod nosem
- Poszli na polowanie. - stwierdził odwracając się do mnie twarzą
- Z Persefoną?
- Co w tym dziwnego? - uniósł brew
- Wszystko.
Przewrócił oczami
- Co będziemy robić?
- Będziemy? - prychnął
- Nikogo tu nie ma, zostaliśmy tylko my. - rzekłam
- Nie ma żadnych nas Darling. - odwrócił się i zamknął mi drzwi przed nosem
- Dupek. - syknęłam i zaczęłam iść w stronę swojego domku
Nie było nikogo więc mogłam obserwować obóz z bliska. Ostatnio zauważyłam, że w obozie jest biblioteczka, ale nikt poza Peterem nie ma tam wstępu. To z góry jest podejrzane. Dzisiaj muszę to zbadać.
Wślizgnęłam się do progu biblioteki i przyjrzałam się. Zamknięcie było na kłódke, przytwierdzone zardzewiałymi łańcuchami. Musiałam szybko przypomnieć sobie zaklęcie. Czarna magia. Westchnęłam ciężko. Ciotka ostrzegała mnie przed nadużywaniem i przede wszystkim eksperymentowaniem z magią. Podeszłam do drzwi i położyłam na kłódce ręke.
- Yo llamo espíritus malignos, ¡ayúdame! Abra el candado maldito de la puerta. Me encantan mis almas, ¡ayúdame! - powiedziałam, a kłódka się otworzyła. Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do biblioteki. Było tu dużo książek magicznych. O zaklęciach, czarnej magii, potworach. Jedna nie była zatytułowana. Leżała na stole. Była cała w kurzu. Przykucnęłam i ją otworzyłam. Na tytułowej stronie był napis krwią.
"Przysięga miłości"
Na początku książki było głównie o miłości Petera i Katherine. Opisywał ją jako róża. Zimna, ale potrafiąca kochać. Następne strony były jak sądze pisane po rozstaniu z Katherine. Pisał głównie o swoim cierpieniu. Końcowe strone opisywały jakąś przysięge. Nie mogłam jej przeczytać gdyż zapis był napisany odwróconymi literami i nie znanym mi językiem. Zgaduje, że to był hebrajski. Jedyną rzeczą, którą udało mi się odczytać było "Bellamy". Ta definicja również była napisana krwią. Pod spodem był podpis Petera również podpisany krwią. Przerażało mnie to, ale również fascynowało. Chciałam wiedzieć o tym wydarzeniu i o tym kim Bellamy. Zabrałam księge z biblioteki i zamknęłam pomieszczenie po czym potuchtałam do pokoju. Musiałam dowiedzieć się czegoś ważnego, a pomoże mi w tym powiedzmy, że bezinteresowny Rumpelsztyk.
- Wendy. - schowałam książke za plecy i uśmiechnęłam się do Petera
- Piotruś. - uśmiechnęłam się szerzej
- Co trzymasz za plecami? - uniósł brew zbywając mój pseudonim na jego osobę
- Ja....no...to piżama.
- Więc czemu trzymasz ją za plecami. - spojrzał na mnie surowo
- Trochę ją pobrudziłam.
- Naprawdę? - podszedł bliżej i posłał mi to szczelne i przeszywające spojrzenie. Jakby wszedł mi do głowy i odkrywał wszystkie moje kłamstwa i sekrety. Już miał sięgać za moje plecy, kiedy po obozie rozprzeszczenił się krzyk Felixa.
- Wrócimy do tej rozmowy. - syknął posywając mi dumne i lodowate spojrzenie po czym wyszedł z domku. Felix, mam ochotę cię przytulić. Gdyby nie on umierałabym prosząc o litość.

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz