Tak, powracam po kolejnym miesiącu z kolejnym niezbyt przyzwoitym ficzkiem. Musicie z tym żyć niestety.
Jeszcze raz dzięki mojej becie Dildor_Dostoyevsky która po korekcie tego cuda prawdopodobnie nabawiła się nerwicy, jesteś wielka kochana!
Jest to krótkie, jak to spin-offy mają w zwyczaju, ale niedługo powinien pojawić się jeszcze jeden spin-off, tyn razem z innego opowiadania, jednak niczego nie obiecuję, nie pozwiecie mnie jak się nie pojawi!
Nie przedłużając już, zapraszam do czytania.
PS. Fanart znaleziony na Tumblrze, niestety zgubiłam autora
~~~
John Steinbeck pogwizdywał cicho, kiedy podążał szybkim krokiem w kierunku swojej ukochanej Rocinate- starego pick-upa z zardzewiałymi drzwiami i rozwalonym prawym zderzakiem. Było południe, znajdujące się więc na niebie słońce raziło blondyna w oczy. Szybko wśliznął się więc na siedzenie kierowcy, by chodź trochę uciec od denerwującego światła. Nie dało mu to jednak większej ulgi, przewróciwszy więc oczami z poirytowaniem włączył silnik samochodu, a wtedy spod podwozia usłyszał przytłumiony, bełkotliwy okrzyk:"Kurwa John, piłeś nie jedź, ja tu kaca leczę!"
Steinbeck z zawrotną prędkością wyłączył silnik i wyskoczył z pojazdu, nachylając się, by zobaczyć do kogo należy głos, chociaż miał już podejrzenia.
Tak jak przewidywał, jego oczom ukazał się rudowłosy snajper Gildii, Mark Twain, ubrany jak zwykle w swoje sprane czarne jeansy i rozpiętą koszulę. Ręce trzymał pod głową, a nakryty był gazetą, która chyba miała udawać kołdrę.
John odezwał się:
"Twain, co do kurwy, dlaczego jesteś pod moim samochodem?"
Rudowłosy ziewnął, przeciągając się przy tym, a następnie wyczołgał leniwie spod pick-upa.
"No widzisz, Johnny, ruchać się po pijaku raczej nie wypada w pięciogwiazdkowym hotelu, a jak widać innych tu nie ma, bo to bogata dzielnica."
"Ale dlaczego kurwa pod akurat moim samochodem?!" wrzasnął blondyn, potrząsając skacowanym kolegą, który, próbując się mu wyszarpnąć, upadł tyłkiem na asfalt.
"Kurwa mać, John, czy możesz zejść z tonu bo kac mi zaraz łeb rozjebie i wcale nie pomagasz?!" powiedział dość głośno Mark, patrząc w górę na widocznie poirytowanego jego osobą Steinbecka.
"To trzeba było nie pić!" odpowiedział kąśliwie blondyn, pomagając drugiemu wstać. Zaraz potem zapytał:
"Jeżeli z kimś spałeś, to nie mogliście, nie wiem, na przykład iść do domu tej osoby?"
"Johnny-boy, nie wiesz jak bardzo byliśmy pijani, z tym rudym dupkiem na trzeźwo ruchać się nie da. Po za tym, lubimy się czasem zabawić pod traktorem."
"Przecież Rocinate to nie traktor! I kurwa, Mark, nie mów mi że waliłeś mi konia pod autem!"
"Ale jesteś jak rolnik, a czym jeżdżą rolnicy? Traktorami. Więc Rocinate to traktor, mój drogi. A kto tu mówi o waleniu konia, czy na świecie nie ma innych rudych do ruchania?"
John przewrócił oczami, chociaż na jego twarz wpłynął półuśmieszek.
"Zdradzisz chociaż z kim dzieliłeś przestrzeń pod moim wozem?"
Tym razem to Twain uśmiechnął się półgębkiem, po czym ściszywszy głos, rzekł:
"Widzisz, Jonhy, żeby poznać tą informację musisz zobaczyć nas w akcji." Mark mrugnął, jednocześnie zrywając się do biegu i unikając czapki Steinbecka, którą ten w niego cisnął.
CZYTASZ
Żigolaki i Pijaki || bsd fanfics
Fanfic...czyli zbiór krótszych\dłuższych *niepotrzebne skreślić* historyjek o Bungou Stray Dogs - Bezpańscy Literaci. Często pairingi yaoi rzadziej yuri, jeszcze rzadziej hetero, czasem moje oc x ktoś, albo bez szipu. Zapraszam~