9. Księżyca blask

185 17 19
                                    

Podczas przekopywania po raz dwunasty szafy z ubraniami zorientowałam się, że zupełnie nie wiem, co mam założyć. Z jednej strony chciałam zrobić odpowiednie wrażenie, owszem, zwłaszcza że mieliśmy zjeść razem kolację. Charlie sam przyznał, że miała to być randka, więc musiałam dobrze wyglądać. Z drugiej strony wcześniej mieliśmy się wybrać na polowanie na mieszkanie, a to wymagało wygodnych ciuchów, a nie sukienki ledwo zakrywającej tyłek i szpilek. Doszłam do wniosku, że powinnam pójść na kompromis i poszukać czegoś, co będzie jednocześnie wygodne i seksowne. Problem w tym, że nie miałam rzeczy spełniających oba kryteria jednocześnie. Moją szafę wypełniały dżinsy, kolorowe dresy, legginsy i całe mnóstwo koszulek, miałam też kilka sukienek, które dostałam od Ginny i których w życiu bym nie założyła.

Najgorsze było to, że nie miałam nawet nikogo do pomocy, bo Ginny zapowiedziała rano, że zaraz po zajęciach i pracy jedzie do Harry'ego; najwyraźniej miała zamiar spędzić u niego noc, więc zostałam sam na sam z rozpaczą oraz walającymi się po podłodze ubraniami. Byłam absolutnie beznadziejna w wybieraniu ciuchów na randki — nie żebym w mojej karierze poszła na wiele. Właściwie to mogłam wszystkie wyjścia policzyć na palcach jednej ręki, wszystkie tak samo krótkie i nieudane, nie licząc oczywiście spotkań z Charliem, ale te chyba jeszcze nie podpadały pod kategorię „randka".

Spojrzałam na zegarek i zdębiałam. Za kwadrans piętnasta.

Cholera!

Rzuciłam się po raz kolejny do szafy, jeszcze bardziej spanikowana. Znowu nie znalazłam niczego na najbliższych półkach, więc zaczęłam grzebać w odmętach rzeczy, których od dawna nie miałam na sobie. Już się zastanawiałam nad napadem na pokój i ciuchy Ginny, kiedy wyszperałam białą sukienkę ozdobioną czerwonymi, drobnymi kwiatami. Nosiłam ją tylko latem, bo pogoda w Londynie zwykle specjalnie nie rozpieszczała. Miałam szczęście, że dzisiaj akurat dopisało słońce i mogłam założyć sukienkę bez obawy, że umrę z zimna. Wystarczyło, żebym założyła jeszcze skórzaną kurtkę. Gorzej przedstawiała się sytuacja z butami, bo do tej kreacji idealnie pasowałyby szpilki, których absolutnie nie chciałam zakładać. Wobec tego pozostawały mi trampki w burgundowym kolorze — wygodne, pasujące kolorystycznie do sukienki, ale niezbyt seksowne. No cóż, nie można mieć wszystkiego.

Ledwo zrobiłam sobie luźnego kucyka i skontrolowałam w lustrze swój wygląd, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Pognałam otworzyć, prawie łamiąc sobie po drodze kark. Jak zwykle widok Charliego zaparł mi dech w piersiach, chociaż miał na sobie swoje firmowe ciuchy, ciemnoniebieskie dżinsy i czarną koszulkę. Momentalnie zmiękły mi nogi i oparłam dłoń o framugę. Tym razem jednak zauważyłam z satysfakcją, że jest oszołomiony w równym stopniu, co ja. Przestudiował moją sylwetkę od góry do dołu, zatrzymując się odrobinę dłużej na nogach oraz dekolcie, które odsłaniała sukienka. Jego oczy pociemniały, gdy skupił wzrok na moich ustach, i zanim odzyskałam czucie w nogach, pocałował mnie. Moje ramiona pokryły się gęsią skórką, gdy Charlie położył dłoń na moim karku i tak przechylił moją głowę, żeby mieć lepszy dostęp. Stanęłam na palcach, błogosławiąc trampki i chcąc znaleźć się jeszcze bliżej niego. Całkowicie owładnęły mną znajomy zapach oraz gorąco, pełznące powoli od rozgrzanych policzków w stronę ramion i nóg. Już miałam nadzieję, że w końcu przejdziemy do etapu ściągania z siebie ubrań, ale Charlie przerwał pocałunek i odsunął się. Musiałam stanowić piękny widok — moje policzki płonęły, nie mogłam złapać tchu i po cichu błagałam o więcej. Charlie pogładził kciukiem moją skórę, najpierw szyję, później policzek, by potem powrócić na kark. Szybkim ruchem pozbył się gumki i pozwolił włosom opaść na plecy. Jego oczy ani na chwilę nie opuściły mojej twarzy; miały w sobie intensywność, jakiej nigdy wcześniej nie widziałam.

niemądrym tekstem | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz