5

3.3K 239 23
                                    

Odetchnąłem ciężko siadając na wygodnej kanapie. Byłem zmęczony, do tego głodny, ale z tego powodu nie byłem zdziwiony, zważywszy, że wcześniej nic nie jadłem, przez stres związany z przyjściem tutaj.

Zahir jakimś cudem zasnął, co było naprawdę dużym wyczynem. Na samym początku stwierdził, że duzi chłopcy nie śpią, więc zaczął rysować i nie byłby to problem, dopóki nie zrobił się marudny, co oczywiście świadczyło o tym, że jest zmęczony.

On jednak zaczął się upierać i mówić, że nie pójdzie spać, dopóki nie przyjdzie Savannah. Myślałem w tamtym momencie, że coś mnie trafi, jednocześnie zrobiłem się smutny, bo wciąż Cody nie zadzwonił z wiadomością, iż jego dziewczyna jest gotowa wyjść ze szpitala.

Przez jakiś czas biłem się z myślami, aby powiedzieć małemu, że szybko Savannah nie zobaczy. W końcu się przełamałem i wyznałem to Zahirowi, który wszystkiego słuchał z uwagą i troską. Widać po nim było, że jest z nią naprawdę blisko i uderzył w niego fakt, że jej stan nie jest dobry.

W jego oczkach stanęły łzy, a następnie wtulił się swoim drobnym ciałem w to moje. Nie był to widok, który szczególnie chciałem ujrzeć i nawet fakt, że ta mała istotka mnie przytulała prysnął jak bańka mydlana, gdy wiedziałem, że jego czyny były spowodowane emocjami.

Zahir chyba właśnie dzięki temu zasnął. Oddychał miarowo, podczas gdy wciąż kołysałem go w ramionach, spoglądając na jego zamknięte powieki z pokaźnym wachlarzem gęstych rzęs i jego malinowe, lekko rozchylone wargi. Był naprawdę uroczy i nie chciałem widzieć go smutnego. Czasem ciężko było mi przyjąć fakt, iż są ludzie, którzy nie potrafią zauważyć szczęścia. Dla mnie było ono ważne, więc nie pojmowałem jak niektórzy mogli przestać w nie wierzyć.

Zegar wskazał dokładnie północ i mimo iż zwykle nie jadałem o takiej godzinie, teraz uścisk w żołądku był zbyt silny i stwierdziłem, że jednak dobrą opcją byłoby zjedzenie czegoś. Tak naprawdę nic dzisiaj nie zjadłem, więc nie dziwne było, iż męczyłem się tak szybko.

Wstałem niechętnie z kanapy i skierowałem się do kuchni. Naprawdę dużej i przestronnej kuchni. Piękne, białe szafki z marmurowymi polerowanymi blatami znajdowały się w całym pomieszczeniu, które otwarte było wprost na salon, natomiast pomiędzy jednymi z półek znajdowało się przejście w ścianie do całkiem przytulnie urządzonej jadalni.

Bardzo nowoczesne sprzęty miały swoje miejsce w sercu domu, jak to mówiono u mnie. Kuchnia była czymś ważnym w mojej rodzinie, może wynosiło się z tego, że stwierdzenie; przez żołądek do serca dosadnie trafiło do mojego ojca, który w ten sposób zakochał się w młodej kucharce z małej restauracji. Ile w tym było prawdy? Nie miałem pojęcia, ale to zdanie było dla mnie wyjątkowo ważne.

Podszedłem do lodówki i niepewnie stuknąłem opuszkiem palca w duże drzwi, które momentalnie ukazały mi całą zawartość, znajdującą się na półkach w środku.

Do teraz zachwycałem się działaniem tego, jak to w ogóle zostało zrobione?

— Jeszcze pan nie śpi?

Podskoczyłem w miejscu i odwróciłem się z do niskiej szatynki, która odgarnęła grzywkę ze swoich oczu.

— Jest naprawdę późna godzina, nie mam nic przeciwko, jednak w tym domu staramy się nie wychodzić z pokoi po godzinie dwudziestej drugiej — przekazała mi z delikatnym uśmiechem na wargach. Jej policzki przybrały różanej barwy i wyglądała całkiem uroczo.

— Wybacz, ale jestem okropnie głodny — przyznałem drapiąc się po karku. Jej zielone tęczówki błysnęły i kąciki jej ust uniosły się wyżej.

— W takim razie może coś zrobię?

— Nie chcę cię wykorzystywać… — zacząłem, ale zaśmiała się cicho.

— To nie jest problem, ale od razu mówię, że kuchnia jest do twojej dyspozycji przez cały dzień i nie musi się pan krępować.

Zaczęła kierować się do kuchni, gdzie zapaliła dodatkowe światło i zaczęła się dookoła krzątać, otwierała szafki, dokładnie wiedząc gdzie co się znajdowało. Zanim się obejrzałem, zaczęła nakładać omlet na patelnię. Otworzyłem szerzej oczy. Miałem zamiar zrobić sobie zwykłe kanapki!

— Proszę. — Podała mi talerz z jedzeniem, podczas gdy na jej ustach gościł duży uśmiech.

Spojrzałem na nią dość podejrzliwie, jednak przyjąłem omlet i zasiadłem przy wyspie. Szatynka zaczęła sprzątać dokładnie blat i jeszcze raz przetarła wszystkie szafki ścierką.

— Właściwie to nawet nie wiem jak się nazywasz — zagadnąłem, gdy tylko skończyłem. Odsunąłem delikatnie talerz i oparłem podbródek na otwartej dłoni. — Ja jestem Niall.

— Emm…

Odwróciła się do mnie niepewnie i zagryzła wargę zaczerwieniona.

— Przepraszam, po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich pytań — zaśmiała się nerwowo i zaczęła bawić się swoim czarnym fartuszkiem. — Jestem Pauline.

— Urocze imię — przyznałem, chcąc przyprawić ją o jeszcze większe rumieńce. Oczywiście udało mi się to i zażenowana zabrała ode mnie pusty talerz. — Nie czuję od ciebie wilka, jesteś człowiekiem? — zmieniłem temat po kilku dłużących się minutach.

— Tak, czy to problem?

— Nie, ależ skąd — zacząłem od razu i posłałem jej najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie stać. — Nieczęsto spotykam ludzi miło do nas nastawiony. Wiem, że przede wszystkim nienawiścią darzycie Alfy i…

— Wręcz przeciwnie — przerwała mi. — To Omegi są przez nas źle postrzegane.

— Co? Dlaczego?

— To dość oczywiste. Omegi i Bety jak wiem podlegają władzy Alfy. Jako ludzie jesteśmy dla nich, hmmm… czymś delikatnym? Nie mam pojęcia jak to określić, chodzi o to, że jesteśmy bardziej bezbronni niż Omegi, które w większości przypadków wykorzystują to na nas, chcąc pokazać, że nie one są tymi najgorszymi.

Zagryzłem wargę nie wiedząc co powiedzieć. Naprawdę tak było?

Chciała coś dopowiedzieć, jednak do kuchni wpadł lokaj, który spojrzał na dziewczynę dość niemiłymi spojrzeniem, na który wyraźnie się skuliła.

— Zajmij się pracą, a nie flirtowaniem z panem Horanem — skarcił ją ostrym tonem i Pauline skinęła posłusznie głową, a następnie zniknęła na pierwszym piętrze. Mężczyzna odwrócił się do mnie i spiąłem się delikatnie. — Zaprowadzę cię do twojej sypialni, chciałbym jednak, abyś zostawił drzwi otwarte i nasłuchiwał czy Panicz przypadkiem nie obudził się w nocy.

Czy on właśnie chciał mi powiedzieć, że miałem przez całą noc nie spać i pilnować tego uroczego diabełka?

▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️

Razem z Pauline, mam nadzieję, pojawią się problemy, jeśli mi się uda

Czaicie, że zaraz pierwsze spotkanie?

Jak myślicie, Zayn czy Liam?

Omg, jaram się tą książką

Defect of vision I&II | Ziallam ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz