Poranne , ziemskie światło strasznie różni się od piekielnego. Jest bardziej rażące.
Wstaję szybko z łóżka i idę do łazienki. Zdejmuję piżamę i wchodzę pod prysznic. Do umycia używam truskawkowego żelu, Który swoją drogą pachniał dość dobrze, w porównaniu do tego piekielnego truskawkowego. Tamten to jest coś cudownego. Coś za co mogłabym oddać swoje obecne życie.
Dzisiaj zaczynam naukę w jakiejś szkole. Ojciec postarał się o bardzo dobrze wykonane dokumenty. Szkoda tylko, że mi nie uwierzył w sprawie z Azazelem. Miał rację z tym, że mogłam go zabić, albo chociaż obezwładnić . Mogłam jakkolwiek przerwać to co on robił. ALE CZEMU OD RAZU ZSYŁAĆ MNIE NA ZIEMIĘ. Dobrze wie, że nigdy nie chciałam ty nawet na chwilę zajrzeć.
Wychodzę spod prysznica i szybko się wycieram. Ubieram czerwono-czarną , koronkową bieliznę. Podchodzę do lustra i starannie wykonuje make-up.
Wychodzę do pokoju i przeszukuję szafę za odpowiednim ubiorem. Ostatecznie wybieram czarne jeansy z dziurami i czarny top z napisem "Hell". Ubieram przygotowane ubrania i na wierzch zakładam czarną ramoneskę. Biorę torbę i wrzucam do niej 3 zeszyty, bo po co mi więcej, i długopis. Wchodzę na dół i wchodzę do kuchni. Przy wyspie kuchennej siedzi kobieta zwaną moją matką.-Część córciu, jak tam? Wyspana? Tu masz śniadanie- pyta i podaje mi talerz z kanapkami- mam nadzieję, że ci posmakuje. Wiem to nie jest piekielne jedzenie i wogóle tu nie jest tak jak tam, ale z czasem się przyzwyczaisz.
- Jest dobrze. Na razie światło jak tylko wstałam za bardzo mnie denerwowało- mówię jedząc kanapkę.
W tym momencie poczułam dobrze znany, cudowny zapach siarki zmieszany z zapachem owoców tropikalnych. TATA. Nie zwracałam na to aż tak bardzo uwagi. Chociaż chciałam się rzucić na niego i błagać , żeby zabrał mnie do domu, ale nie mogę mu pokazać,że jestem aż tak słaba. Jestem tu już ponad tydzień. Nie jest aż tak źle . Ale tęsknię za domem.Zjadam do końca kanapkę i odwracam się w jego stronę.
- Hej tato. Co cię tu sprowadza?- pytam patrząc mu w oczy.
- Odwiozę cię do szkoły. Muszę jeszcze porozmawiać z dyrektorem.
- Okej. Możemy już jechać? Podobno zajęcia zaczynam już o 8, a jest 7:40.
Wychodzę z domu czując jak idzie za mną.
- Możesz się tak nie zachowywać?! - pyta zły.
- Ależ o co ci chodzi? To źle, że nie chcę się spóźnić do szkoły? Przecież miałam być grzeczną dziewczynką to nią jestem. - syczę w jego stronę.
- Lily Collins nie tym tonem! Wiem, że nie chcesz tu być. Wiem, że mogłem postąpić inaczej.
CZYTASZ
Sekret
Roman pour AdolescentsSztuczna normalność... Sztuczne uczucie?... Sztuczność codzienności...