4.

43 2 0
                                    

Zuzia POV.
Do Ministerstwa Magii dotarłam o godzinie 18.46. Szybko przemknęłam do odpowiedniej sali i stanęłam, przed wielkimi drzwi. Pchnęłam je i moim oczom ukazał się wielki parkiet. Ja sama stałam na szczycie wielkich, rzeźbionych schodów. Wszystkich oczy spojrzały na mnie i zaczęły się szepty. Po chwili usłyszałam, że drzwi się otwierają i ktoś, przez nie wchodzi, usłyszałam brawa i odwróciłam głowę. Tom Marvolo Riddle.
-Witaj.- powiedział i podał mi ramię, ja przytaknęłam i podałam mu swoje. Zeszliśmy z gracją po schodach i podeszliśmy do stołu dla mnie, Riddle'a, Mulciber'a, Grace, Walburgi i Oriona Blacka oraz dla Bellatriks Lestrange i Rudolfa Lestrange i Narcyzy i Lucjusza Malfoy. Byli przy nim już wszyscy zgromadzeni. Skinęłam głową do wszystkich tak samo jak Tom i zajęliśmy swoje miejsca. Ja siedziałam obok Grace i Toma. A Riddle obok mnie i Bellatriks. Nie lubiłam jej. Miała męża, a cały czas podlizywała się Tom'owi. Była ode mnie o 2 lata starsza.
-Zuzanno jak u twoich sióstr?- zapytała Narcyza z uśmiechem. W porównaniu do jej siostry jest bardzo miłą osobą.
-Dobrze. A jak u was?- odpowiedziałam na jej pytanie i zadałam kolejne.

Tak rozmowy ciągnęły się jeszcze parę chwili. Potem rozbrzmiała wolna muzyka i wszyscy poszli zatańczyć. Tylko ja zostałam sama. Nie wiem po co Tom, kazał mi z nim przyjść skoro on cały wieczór spędził z Bellą. Siedziałam zła i popijałam wodę.
-Mogę prosić do tańca?- usłyszałam głos za mną i się odwróciłam. Za mną był przystojny mężczyzna o miłym wyrazie twarzy. Skinęłam głową i wstałam od stołu. Podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy na parkiet.
-Jak się Pani nazywa?- zapytał.
-Zuzanna.- powiedziałam.- Ale wole Zuzia.- dodałam.
-Miło mi. Ja jestem Dave.- przedstawił się i ucałował moją dłoń. Zarumieniłam się i objęłam rękami jego szyję. Ten zaś położył ręce na mojej tali. Zaczęliśmy się bujać do wolnej muzyki. Po chwili wykonałam piruet i wylądowałam w objęciach Dave'a.
-Dziękuję za taniec.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Ja również. Liczę, że kiedyś się jeszcze spotkamy.- powiedział, ja przytaknęłam i skierowałam się w stronę naszego stolika.

Usiadłam na swoim miejscu. Przy stole siedzieli już wszyscy oprócz mnie. Szybko zajęłam swoje miejsce.
-Następnym razem czekaj aż wszyscy zatańczą i nie idź tańczyć bez mej zgody.- powiedział Riddle i nawet nie zaszczycił mnie swym spojrzeniem.

Po 3 godzinach wróciłam cała poobijana do domu. Oczywiście, przed wyjściem Walburga potraktowałam mnie paroma crutiatusami, ponieważ dlaczego nie. Weszłam do mieszkania i pierwsze co poczułam to zapach. Zapach naleśników.
-Ciocia Morris?- zapytałam i podeszłam do niej. Mocno ją wyściskałam i się od niej odsunęłam. Ciocia jest poczciwą staruszką. O bardzo miłym i pomocnym charakterze.
-Witaj dziecko. - przywitała się ze mną i posłała mi przyjazny i ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go i czekałam na dalszą część wypowiedzi. - Na stole w kuchni masz naleśniki. Dzieci są umyte i już śpią. Ja się będę zbierać.- powiedziała.
-Dobrze. Dziękuję za pomoc.- podziękowałam i ją przytuliłam.
-Zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziała i z niknęła...

~Potęga czy miłość?~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz