Rozdział 30

253 15 7
                                    

Całą noc nie mogłam zasnąć. O godzinie czwartej postanowiłam w końcu porzucić moje marne próby jakiegokolwiek wypoczynku.
Poranne mdłości powoli ustępowały, dlatego tego dnia zdecydowałam się na porządne śniadanie. Przyniosłam sobie do łóżka duży kubek kawy, zbożowej rzecz jasna i kilka malutkich bułeczek z czekoladą.

Do pracy miałam jeszcze dobre cztery godziny. Doskonały czas na zdobycie odpowiednich informacji na temat Marzeny Lewickiej vel Madej. Pomimo gróźb ze strony Maćka nie zamierzałam odpuszczać. Poza tym mógł łgać, w sumie był w tym całkiem niezły.

Kilka minut przed ósmą dotarłam na komendę.

- O, Łucja! - usłyszałam już przy wejściu. Podniosłam wzrok na dziwnie ożywionego Englera, który wskazał palcem w kierunku swojego gabinetu. Nie mając wyjścia weszłam do środka.

- Siadaj - odsunął mi krzesło - Jak tam twoje maleństwo?

- Dobrze - przymarszczyłam brwi - Ale wolałabym przejść do sedna.

- Oj no, od razu musi być jakieś sedno? - uśmiechnął się niepewnie, stukając długopisem o biurko.

- A nie ma?

- No... właściwie... - wyjąkał - Rozmawiałaś z Kornelem? - wyrzucił w końcu, na co ja roześmiałam się w głębi duszy.

- Tak.

- I co?

- I nic - wzruszyłam ramionami - Nie doszliśmy do żadnego porozumienia. A nie ma go w pracy?

- Nie ma...

- To może jeszcze przyjdzie?

- Może... - zamyślił się - Łucja...

- Słucham?

- Przepraszam, że to powiem, ale... cały czas mam nieodparte wrażenie, że maczałaś swoje palce w jego odejściu...

- Nie mam z tym nic wspólnego...

- Chciałbym ci wierzyć - westchnął - Wiesz, że nie toleruję relacji prywatnych między moimi pracownikami, prawda?

- Oczywiście.

- W takim razie zmykaj już do swojego gabinetu - odrzekł - A ja spróbuję jeszcze dodzwonić się do Kornela.

Zgodnie z nakazem Englera wyszłam na korytarz, którym po kilku chwilach doszłam do pokoju numer 103. W środku - zgodnie z przewidywaniami - zastałam porządkującą papierki Klaudię. Po wymienieniu ze sobą krótkich "Cześć", nastało milczenie, trwające aż do przerwy na lunch.

- Kornel, kretynie - przewróciłam oczami, kiedy moje kolejne połączenie zakończyło się całkowitym niepowodzeniem.

O szesnastej nie miałam już nic do roboty, a Engler nie chciał słyszeć o żadnej pomocy przy akcji w terenie, w związku z czym do domu wróciłam trochę szybciej. Ku mojemu zdziwieniu drzwi wejściowe okazały się być otwarte. Czyżbym zapomniała ich zamknąć? Niepewnie weszłam do środka.

- Halo?

Nagle zza rogu wyłoniła się zamasowana postać - nie byłam w stanie jej rozpoznać. Zdziwiony moją obecnością rzucił się w kierunku wyjścia, odpychając mnie przy tym w kąt przedpokoju. Bezwładnie upadłam na podłogę, łapiąc się za brzuch. Będąc w szoku chwyciłam za telefon, jednocześnie czując jak mój oddech przyśpiesza.

- Odbierz, do cholery, odbierz!

- Halo? - usłyszałam po kilku sygnałach - Łucja, strasznie cię przepraszam, ale nie było mnie dzisiaj w mieście i...

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz