Całą noc nie mogłam zasnąć. O godzinie czwartej postanowiłam w końcu porzucić moje marne próby jakiegokolwiek wypoczynku.
Poranne mdłości powoli ustępowały, dlatego tego dnia zdecydowałam się na porządne śniadanie. Przyniosłam sobie do łóżka duży kubek kawy, zbożowej rzecz jasna i kilka malutkich bułeczek z czekoladą.Do pracy miałam jeszcze dobre cztery godziny. Doskonały czas na zdobycie odpowiednich informacji na temat Marzeny Lewickiej vel Madej. Pomimo gróźb ze strony Maćka nie zamierzałam odpuszczać. Poza tym mógł łgać, w sumie był w tym całkiem niezły.
Kilka minut przed ósmą dotarłam na komendę.
- O, Łucja! - usłyszałam już przy wejściu. Podniosłam wzrok na dziwnie ożywionego Englera, który wskazał palcem w kierunku swojego gabinetu. Nie mając wyjścia weszłam do środka.
- Siadaj - odsunął mi krzesło - Jak tam twoje maleństwo?
- Dobrze - przymarszczyłam brwi - Ale wolałabym przejść do sedna.
- Oj no, od razu musi być jakieś sedno? - uśmiechnął się niepewnie, stukając długopisem o biurko.
- A nie ma?
- No... właściwie... - wyjąkał - Rozmawiałaś z Kornelem? - wyrzucił w końcu, na co ja roześmiałam się w głębi duszy.
- Tak.
- I co?
- I nic - wzruszyłam ramionami - Nie doszliśmy do żadnego porozumienia. A nie ma go w pracy?
- Nie ma...
- To może jeszcze przyjdzie?
- Może... - zamyślił się - Łucja...
- Słucham?
- Przepraszam, że to powiem, ale... cały czas mam nieodparte wrażenie, że maczałaś swoje palce w jego odejściu...
- Nie mam z tym nic wspólnego...
- Chciałbym ci wierzyć - westchnął - Wiesz, że nie toleruję relacji prywatnych między moimi pracownikami, prawda?
- Oczywiście.
- W takim razie zmykaj już do swojego gabinetu - odrzekł - A ja spróbuję jeszcze dodzwonić się do Kornela.
Zgodnie z nakazem Englera wyszłam na korytarz, którym po kilku chwilach doszłam do pokoju numer 103. W środku - zgodnie z przewidywaniami - zastałam porządkującą papierki Klaudię. Po wymienieniu ze sobą krótkich "Cześć", nastało milczenie, trwające aż do przerwy na lunch.
- Kornel, kretynie - przewróciłam oczami, kiedy moje kolejne połączenie zakończyło się całkowitym niepowodzeniem.
O szesnastej nie miałam już nic do roboty, a Engler nie chciał słyszeć o żadnej pomocy przy akcji w terenie, w związku z czym do domu wróciłam trochę szybciej. Ku mojemu zdziwieniu drzwi wejściowe okazały się być otwarte. Czyżbym zapomniała ich zamknąć? Niepewnie weszłam do środka.
- Halo?
Nagle zza rogu wyłoniła się zamasowana postać - nie byłam w stanie jej rozpoznać. Zdziwiony moją obecnością rzucił się w kierunku wyjścia, odpychając mnie przy tym w kąt przedpokoju. Bezwładnie upadłam na podłogę, łapiąc się za brzuch. Będąc w szoku chwyciłam za telefon, jednocześnie czując jak mój oddech przyśpiesza.
- Odbierz, do cholery, odbierz!
- Halo? - usłyszałam po kilku sygnałach - Łucja, strasznie cię przepraszam, ale nie było mnie dzisiaj w mieście i...
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanficPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...