- Co się stało, że szuka p... szukasz Feniksa?- pytam, powstrzymując uśmiech.
- Nawet nie zaczynaj. Ten dzieciak niewiarygodnie mnie denerwuje! Nie spotkałem jeszcze tak nieodpowiedzialnego chłopaka w jego wieku. Kurczę, za rok będzie dorosły! No, w świetle prawa- wzdycha i cichutko włącza radio.
Od razu rozpoznaję piosenkę, ale jakoś powstrzymuję się od śpiewu. Nie chciałabym obudzić dziecka i ogłuszyć Gabriela. Ale kto zabroni mi fałszować w mojej własnej głowie?
- W każdym razie, Olivier, ojciec Feniksa się znaczy, poprosił mnie o pomoc- dopowiada mężczyzna po chwili, opierając łokieć o ramę okna, a głowę na tej dłoni.
Obserwuję, jak prowadzi jedna ręką. Dociera do mnie, że jeździ automatem. Nie potrzebuje w sumie drugiej ręki. Jedzie zgodnie z przepisami, bezpiecznie. Ale i tak przechodzi mnie dreszcz po plecach, niebezpiecznie owija się wokół kręgosłupa, wspina się do umysłu i już po chwili znów jestem w szpitalu.
Siedziałam na poczekalni, płakałam w ramionach Lili, obok siedziała ciocia Roma, żona wujka Alexa. Nie docierało do mnie, że moja mama miała wypadek, że teraz walczą o jej życie, nie wiedziałam, że rano widziałam ją po raz ostatni. Nie widziałam, że dadzą nam jedynie kwadrans na pożegnanie. Nie wiedziałam tak wielu rzeczy. Później okazało się, że jechała bez zapiętych pasów i kierowała jedną ręką, drugą coś robiła przy kierownicy. Chwila nieuwagi, skręciła kierownicą, wujek Alex nie zdążył zareagować... Straciłam mamę. Kilka miesięcy ciocia zachorowała.
Później pogrzeb, załatwianie wszystkich spraw razem z wujkiem, oddanie nam domu po dziadkach przez rodzinę, pomoc finansowa w sumie przez rok. Lili zaczęła pracować, pozbierała się do kupy, poznała Thomasa, z którym chodzi już od chyba pięciu lat. A ja cały czas marzyłam, że mama wróciła, powiedziała, że jest już okej. Znalazłam jej dzienniki na strychu naszego poprzedniego domu, zaczęłam czytać i zaczęłam odkrywać coraz to nowsze aspekty życia mojej mamy, co sprawiało mi ogromny ból, ale czułam się bliżej niej...
Podskakuję, kiedy czuję nagle na kolanie ciepłą dłoń Gabriela. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że mam gęsią skórkę, że muzyka już nie leci. Patrzę na mężczyznę, ale nie mogę powstrzymać łez napływających mi do oczu. Tyle razy próbowałam przerobić te wspomnienie bez łez, ale nigdy mi się nie udało.
Tym razem też nie.
- Boże, Octavia, co się dzieje?
Słyszę w głosie Gabriela panikę i rozbawia mnie to na tyle, że prycham śmiechem przez co łzy lecą na policzki. Klepię go delikatnie po ramieniu, chcąc zapewnić, że wszystko jest w porządku.
- Proszę, weź rękę z okna. Prowadź dwoma, dobra? Tylko tyle- proszę, ocierając twarz ze słonych łez.
- Jasne, w porządku. Przepraszam.
Tchnięta dziwnym poczuciem, ale też chęcią odwrócenia wzroku od mężczyzny, zerkam na Sama, który jednak spokojnie śpi. Dobrze, myślę, uspokój się. Jest już dobrze, spokojnie.
- Octavia, mogę zadać ci pytanie?
- Jasne- rzucam i wyłączam jednak muzykę, która zaczyna mnie irytować.
- Dlaczego puściłaś Clare z Feniksem? Wiedziałaś przecież, że ją zrani.
Pierwsza rzecz, jaka do mnie dociera, to ton głosu. Nie pretensjonalny, nie rozczarowany, nie każący, a po prostu pytający, ciekawy w taki delikatny sposób. Druga to to, że mężczyzna nadal nie zdjąć dłoni z mojej nogi, a mi to nie przeszkadza. Potem dochodzi do mnie, że Gabriela czeka na odpowiedź, a ja się rozdrabniam nad takimi malutkimi szczegółami.
I nagle wychodzi ze mnie prawda.
- Mam dość zachowania Clary. Oczywiście, że boli mnie, że ją zrani, nie jestem bezduszna, no cholera! Ale nie jestem jej nianią, wielokrotnie ratowałam ją przed różnymi głupstwami. Może i jest o rok młodsza, ale czy to naprawdę powód, żeby zachowywała się niezwykle dziecinnie i niedojrzale? Czy naprawdę nie zauważa, że Feniks to same kłopoty?
Zapada cisza. Żadne z nas się nie odzywa, przetrawiamy moje słowa jedynie przy dźwiękach jazdy i cichego oddechy Sama, który akurat mruczy coś pod nosem. W sumie jestem naprawdę zaskoczona. Nie moimi słowami, a tym, że nie krzyczałam, jak to mam w zwyczaju przy emocjach. Ciekawe.
- Rozumiem cię. W pełni. Znacie się od małego?- pyta nagle Gabriel.
- Poznałam Clare, kiedy zginęła moja mama.
Zerkam na mężczyznę, kiedy dojdzie do mnie, co powiedziałam. I on też to zauważył.
- Przepraszam, nie wiedziałem- wzdycha cicho, delikatnie ściskając moje odsłonięte kolano.
W tej sytuacji zauważyłam jedynie, że zrobił to świadomie, więc świadomie ją tam trzymał. Czuję, jak moje serce przyśpiesza, na ustach pojawia się znikomy uśmiech. I chyba tylko dzięki temu zauważam, że dojeżdżamy do zjazdu.
- Octavia, muszę mieć do ciebie teraz wielka prośbę. Będziesz musiała zostać z Samem. Ja pójdę ich poszukać, jasne?
Spoglądam prosto w jego oczy, czując ciężar zadania na plecach. Będę się opiekować jego synem. Sama. W jego aucie. O Boże.
- Możesz mi ufać- mówię hardo, uśmiechając się szeroko.
Wysiada, a nie oblewa panika. W głowie mam same straszne scenariusze, które staram się jednak odgonić. Wyglądam za okno. Gabriel otwiera moje drzwi.
- Daj mi swój telefon.
Po chwili mamy już swoje numery, a ja odprowadzam mężczyznę wzrokiem w kierunku wielkich, starych drzew ustawionych w koło. W sumie nie mam pojęcia, dlaczego nazwano to miejsce kanionem. Ale pasuje idealnie do klimatu.
Nagle przychodzi mi do głowa pewna myśl, którą muszę powiedzieć na głos, żeby do mnie w ogóle dotarła.
- Podoba mi się Gabriel.
CZYTASZ
Cisza spojrzeń
Romance"Nigdy nie rozumiałam, dlaczego niektórym podobają się starsi mężczyźni. Niepraktyczne. Ale teraz, patrząc w takie same oczy jak moje, w oczy mężczyzny starszego o dziesięć lat - nie rozumiem tego jeszcze bardziej. Musiała wymyślić to jakaś samotna...