Nad Ba Sing Sei świeciło południowe słońce. Na ulicach miasta roiło się od ludzi, których nieustannie przybywało. Wśród nich znalazłam się i ja - mała, szara dziewczyna.
Przeciskałam się przez tłum, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Nie miałam ochoty na bliższy kontakt z kimkolwiek z tej ulicy.Kiedy wreszcie udało mi się wyrwać z tłumu, ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojego mieszkania.
- Wreszcie w domu. - szepnęłam do siebie, gdy przekroczyłam pierwsze drzwi. Idąc po schodach nuciłam pod nosem nową melodię. - Powinnam ją zapisać, zanim znów zapomnę dźwięków.
Otworzyłam drzwi mojego mieszkania. Na powitanie, jak zawsze, wyszła Mariko, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Jak tam młoda? Coś nowego w tym jakże pięknym mieście? - spytała, jednocześnie tuląc mnie do siebie jak pluszową zabawkę.
- Mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywała. - przewróciłam oczami. - A co ty taka uśmiechnięta?
Moja siostra zarumieniła się i odeszła ode mnie kilka kroków.
- No mów dziewczyno!
- Nie krzycz, mło... aa sorki. - zaśmiała się, cały czas czerwona na policzkach. - Już ci pokazuję.
Mariko opuściła kołnierz swojej tuniki. Na jej szyi lśnił zielony naszyjnik zaręczynowy ze złotym symbolem żywiołu ziemi.
- Niee... nie wierzę. - spojrzałam na siostrę ze zdziwieniem.
- To uwierz! Hou wreszcie mi się oświadczył! - Mariko zaczęła skakać z radości.
- No to współczuję. - odpowiedziałam tylko i skierowałam się do mojego pokoju.
Pomieszczenie nie było za duże, jednak było moim małym królestwem, w którym nie musiałam udawać przed nikim wesołej i wiecznie uśmiechniętej Yuki.
Rodzina mnie nie rozumiała. Siostra powtarzała wciąż, że jestem chodzącym workiem pesymizmu i smutku, a rodzice tylko współczuli, że nie chcę wydobyć z wnętrza siebie choćby namiastki szczęścia.
To nie tak, że nigdy się nie uśmiechałam. Bywały momenty, w których biła ode mnie radość, jednak z wiekiem jest ich coraz mniej.Usiadłam na podłodze. Oparłam głowę o regał i zamknęłam oczy. W głowie pojawił mi się obraz mojej siostry, zmierzającej w stronę podestu, na którym stał Hou. Oboje byli szczęśliwi i nie kryli swoich wielkich, szczerych uśmiechów.
- Biedna Mariko. - szepnęłam. - Teraz będzie żyła z jednym facetem do końca życia...
Mimo, że zewnętrzna część mnie współczuła mojej siostrze, tak w środku, nagle coś pękło. Nigdy w życiu nie czułam się jak teraz. Nie potrafiłam nawet tego opisać.
Może kogoś mi brakowało? Przyjaciółki, której nigdy nie miałam? Siostry, która już niedługo odejdzie z domu? Kogoś... bliższego?
- Dobra, koniec! - krzyknęłam, odpędzając od siebie niepotrzebne myśli.
- Dlaczego krzyczysz, Młoda? - przez drzwi mojego pokoju przeszła Mariko i usiadła obok mnie. - Coś się stało?
Spojrzałam na nią. W jej oczach było tyle ciepła, tyle miłości, którą mi ofiarowywała.
Ona natomiast patrzyła w zimne, pozbawione uczuć, zielone oczy.- Wiesz, że możesz mi zaufać, Yuki. - uśmiechnęła się i przytuliła mnie do siebie. Tym razem odwzajemniłam uścisk, chowając głowę w jej ramionach.
- Kiedy... kiedy odejdziesz z Hou... nie będzie cię przy mnie... - powiedziałam, wahając się kilka razy.
- Yuki! - Mariko zaśmiała się i zaczęła głaskać mnie po głowie. - Obiecuję, że zawsze będę przy tobie, nieważne jak daleka droga będzie nas dzielić. Jesteś moją siostrzyczką i zawsze będziesz w moim sercu. Nie zapominaj o tym.
ϟϟϟ
Wieczorem usiedliśmy do wspólnej kolacji. Rozmowa z początku opierała się na ekscytacji moich rodziców z faktu, że Mariko wychodzi za mąż, jednak po kilkunastu minutach wszyscy zamilkli.
- Dzisiaj nauczyłam się nowej techniki tkania ziemi. - Mariko przerwała ciszę, uśmiechając się szeroko. - Nie było jakoś trudno, Mistrz Shan stwierdził, że jestem najzdolniejszą z uczniów.
Widziałam, że rodzice są bardzo dumni z mojej siostry. W sumie, cały czas biła od nich duma. Najstarsza, najlepsza i dodatkowo władająca ziemią. Tym wszystkim mogła pochwalić się Mariko, mimo młodego wieku.
- To na prawdę świetnie. - powiedziałam smętnie, dłubiąc pałeczką w jedzeniu.
- Yuki, bądź milsza dla siostry. - tata spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem. - Jeśli coś się stało, możesz nam o tym powiedzieć, przecież o tym wiesz.
Podniosłam wzrok znad miski. Cała rodzina wpatrywała się we mnie, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Mam wam powiedzieć, co leży mi na sercu? - pokiwali głowami. - Mariko jest magiem ziemi. Wy też jesteście magami ziemi. A ja? Nie pasuję do was! Nie jestem taka, jak wy. Nie bije ode mnie radość i optymizm. Jestem zwykłą, szarą dziewczyną, którą wszyscy omijają.
- Yuki, jeśli chodzi o to, że nie jesteś magiem, to... - Mariko próbowała mnie uspokoić.
- To co? - przerwałam jej, coraz bardziej poddenerwowana. - Kocham was, bo jesteście moją rodziną. Poza wami nie mam nikogo... ale tutaj nie pasuję!
Wyszłam z jadalni rozzłoszczona. Trzasnęłam tylko drzwiami pokoju i do końca dnia nie pokazywałam się rodzinie na oczy.
Wieczorem Mariko próbowała ze mną rozmawiać, jednak za każdym razem odchodziła po kilkunastu sekundach. Słyszałam, jak rozmawia o mnie z rodzicami. "Co mamy zrobić?", "Jak długo jeszcze będzie siedziała w pokoju?", czy "Dlaczego ona to tak przeżywa?" puszczałam mimo uszu.
Zmęczona całym dniem, położyłam się na łóżku.
- Yuki, ty zwykła, głupia dziewczyno. - powiedziałam cicho i zapadłam w sen.
ϟϟϟ
Szybka informacja
Ten fanfik nie będzie jakoś strasznie długi, chyba że spodoba mi się pisanie o historii Yuki.
Jak na razie piszę bez żadnego planu, dlatego niektóre sytuacje mogą wydać się... eee... kurde, brakuje mi słowa XD
zaraz...
NIEPASUJĄCE DO SIEBIE W CZASIE RZECZYWISTYM TEGO FANFIKAZa wszelkie błENdy przepraszam.
Jogurcik :))
CZYTASZ
Destiny || Avatar the Last Airbender
FanfictionNie zmienię świata. Nie zakończę wojny. Nie zmienię zasad Ba Sing Se. Nie powstrzymam szerzącej się wokół nienawiści. Mury rosną z dnia na dzień, wciąż oddzielając ludzi od szarej rzeczywistości. Powoli przestaję wierzyć, że cokolwiek może się zmien...