~N~

303 24 54
                                    

Minął tydzień, odkąd Gregor opuścił szpital. Przy upadku doznał obicia dwóch żeber i wstrząśnienia mózgu.

- Trzy tygodnie i możesz wracać na skocznię. Pod jednym warunkiem - twoje ruchy ograniczają się tylko i wyłącznie do korzystania z łazienki. Jedzeniem zajmie się Twój prywatny dostawca - Morgi - oświadczył trener, wskazując na zamyślonego Thomasa.
- Trzy tygodnie? - jęknął zrezygnowany nastolatek. - Nie da się szybciej?
- Oczywiście, że się da. Tylko wtedy istnieje stuprocentowe ryzyko, że zemdlejesz w trakcie lotu - odparł z założonymi rękami starszy ze skoczków.
- Dumny jestem Thomas - wyszeptał trener, udając, że ociera łzę. - W końcu powiedziałeś coś mądrego.
Morgi prychnął w odpowiedzi, ale z troską spojrzał na młodszego kolegę. Powstawała pomiędzy nimi nic porozumienia, która już niedługo zostanie wystawiona na ciężką próbę.

***
- Odpuszczasz trening? - Gregor nie mógł wyjść z podziwu, kiedy zobaczył Thomasa z dwoma parującymi talerzami.
- No pewnie. Seria próbna za półtorej godziny, zdążymy zjeść, poplotkować - odpowiedział blondyn, wręczając danie Tyrolczykowi.

- O mój Boże, zapiekanka z warzywami. Kocham to - wydukał, chwytając za sztućce. Morgi uśmiechnął się pod nosem, ale nic nie powiedział. Wiedział.

- Wiesz co Thomas... - zaczął Schlierenzauer, wyrywając palce ze zdenerwowania. - Dzięki. Naprawdę. Bo zajmujesz się mną jak jakimś dzieckiem, olewając drużynę. Jestem Twoim dłużnikiem.

- Nie słódź, bo się jeszcze zarumienię - zaśmiał się dźwięcznie Morgenstern.

Minęło pół godziny. Puste naczynia leżały na stoliku, a skoczkowie - na jednym z łóżek, oglądając drugi odcinek Lucyfera*. Oboje byli zagorzałymi fanami tego serialu.

- Dasz pauzę? Muszę na chwilę do toalety - poprosił młodszy, wstając z leżanki.

- Nie ma problemu, ja w tym czasie sprawdzę, co Internecie piszczy.

Schlierenzauer spokojnym krokiem (na szybszy nie mógł sobie pozwolić) udał się do łazienki, a Thomas wyjął telefon. Jak zwykle nic ciekawego - fanki wymyślały co raz to dziwniejsze shipy (łączenie Ahonena z Vincentem Descombe-Sevoie), wiadomości sportowe skupiały się głównie na ich dwójce. Sama nuda.

W tym czasie Gregor wyszedł z łazienki. Morgi spojrzał na niego przelotnie, odkładając komórkę do szuflady. Tyrolczyk odkaszlnął, chcąc wrócić do przerwanego serialu, jednak kaszel nie ustawał. Pęknięte żebra nie pomagały, wręcz sprawiały więcej bólu, niż zazwyczaj.

- Schlieri, co jest? - zaniepokoił się starszy, wstając z łóżka. - Gregor!

- Astma - odparł między atakami.

- Gdzie inhalator??!

Greg wskazał saszetkę, bez której nigdzie się nie ruszał. Morgenstern szybko ją dopadł i wyjął urządzenie. Po kilku minutach wszystko było w porządku. Skoczkowie siedzieli na pościeli, opierając się o ścianę. Morgi głaskał młodszego po jego gęstej czuprynie, a nastolatek z każdym oddechem wracał do normalnego trybu.

- Wszystko w porządku? - upewnił się blondyn, spoglądając na ciemniejszego blondyna.

- Teraz już tak. Zadławiłem się, cholera jasna, powietrzem. Zimnym powietrzem, czaisz?

- Czaję - zaśmiał się zwycięzca z Liberca.

nagle stało się coś, czego nawet sama Autorka sobie nie wyobrażała (kłamstwo!). Z wielkim uśmiechem, para skoczków przyglądała się sobie bardzo uważnie. Gregor wpatrywał się w przepiękne, błękitne oczy swojego kolegi z reprezentacji, a Thomas - w orzechowe oczy młodego astmatyka. Zbliżali się do siebie powoli, Schlierenzauer przymykał oczy, ale...

- Cześć kochanie! - zawołała Kristina, wpadając do pokoju. Nie zauważyła zbliżenia Morgenzauera.

- Kristina, co ty tu robisz? - zdziwił się Austriak, wstając z materaca.

- Poważnie? Robię Ci niespodziankę, tłukę się samochodem na lotnisko, później sześć godzin lotu, następnie 30 minut taksówką do hotelu, a ty: "Kristina, co ty tu robisz?". Dzięki!

- Po prostu mnie zaskoczyłaś - uśmiechnął się blondyn. - Pozwól, że przedstawię Ci Gregora - dodał, podając mu dłoń.

Młodszy od razu ją chwycił, ale nie na długo. Po ciele skoczków przeszło uczucie porażenia, zupełnie tak jak kilka tygodni wcześniej.

- Chcesz mnie zabić tym napięciem czy jak - rzucił żartobliwie w stronę starszego, podając rękę blondynce. - Miło mi Cię poznać, Kristina. Chłopiec czy dziewczynka? - zapytał, spoglądając na okrągły jak piłka do koszykówki brzuch.

- Lilly - uśmiechnął się Morgi, całując kobietę w policzek.

***

- Proszę, proszę, a kogo my tu mamy? - Kofler uśmiechnął się szeroko, kiedy Schlierenzauer przekroczył próg poczekalni. Minął miesiąc od feralnego wypadku, po którym Gregor bardzo szybko dochodził do siebie. Może to za sprawą tak fantastycznego opiekuna, jakim był Thomas?

- Wracam silniejszy, co jak co, sam Thomas Morgenstern karmił mnie przez pierwsze dni! Jedzenie od razu jakieś takie lepsze było - odpowiedział z uśmiechem, wymieniając radosne spojrzenia ze starszym blondynem.

Nigdy więcej nie poruszali tematu, tamtego niecodziennego zdarzenia. Prawie pocałunku. Zupełnie jakby nigdy nie miał on miejsca. Bo w sumie nie miał. Ale przecież czy codziennością można nazwać widok dwóch zakochanych w sobie ludzi, którzy za wszelką cenę próbują ukryć wzajemne zainteresowanie? Chyba tak.

- Mam nadzieję, że się wyspałeś, wątpię, że Thomi po raz drugi będzie zdzierał sobie gardło i przeskakiwał barierki jak jakiś kangur - zaśmiał się Fettner, spoglądając na Dietharta. Ten odwzajemnił rechot, przybijając z nim żółwika.

- Zaraz, co? - zdziwił się Schlieri. - To ty wtedy tak wydzierałeś mordę na zeskoku? Byłeś ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewał.

Morgenstern pacnął w tył głowy Manuela, po czym zaśmiał się nerwowo. To nie miało wyciec (lub wycieknąć, jak kto woli). Schlierenzauer nigdy nie miał się o tym dowiedzieć.

- Chłopaki! Idźcie się przebrać, w takim huraganie na pewno nie poskaczecie - oświadczył trener, wchodząc do pomieszczenia. - Chociaż to nie Kuusamo, to czuję się jakbym faktycznie był w Finlandii...

Hayboeck i Kraft czym prędzej opuścili poczekalnię, tłumacząc się zmęczeniem. Takie to było zmęczenie, że nawet Pointner uśmiechnął się porozumiewawczo.

***

- Thomas! - zawołał Tyrolczyk, idąc w stronę hotelu. - Zaczekaj!

Blondyn odwrócił się na pięcie i poczekał na kolegę z reprezentacji. Sprawiał wrażenie poddenerwowanego.

- Dzięki - wyszeptał młodszy wprost do jego ucha. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek będziemy w stanie jeszcze normalnie rozmawiać... Jednak masz w sobie jakieś resztki człowieczeństwa!

- Wypraszam sobie! To był impuls, okej? Zrozumiałem, że nie powinienem tak na Ciebie naskakiwać, bo... zaczynam Cię lubić, młody.

Trzy proste słowa, które w tamtym momencie znaczyły dla ich obojga więcej, niż wygrana w Pucharze Świata. Zaczynam Cię lubić.

*Załóżmy, że ten serial powstał w roku 2009 xD
/////////////////////////

Dawno nie było dramy...

Chciałbym tak jak ty, pokonać wszystkich złych - historia MorgenzaueraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz