Rozdział 6

1.2K 73 17
                                    

Obudził ich łopot skrzydeł.
-Susły wreszcie wstały- zagrzmiał  czarny orzeł, gdy zobaczył, że Bilbo otwiera oczy.
Hobbit skoczył na równe nogi, budząc przy tym również Oakenshielda.
-Dostałem rozkaz zabrania was do reszty kompanii. Lecimy na wchód - oznajmił, kiedy dwaj pasażerowie siedzieli już na jego gładkim grzbiecie.
Odbił się od podłoża i wystrzelił w górę.
-Powiedz mi, gdy już wylądujemy - pisnął Bilbo, przyklejony do pleców Thorina.
-Dlaczego?
-Boję się dużych wysokości - przyznał hobbit, kurczowo zaciskając pięści na futrze Dębowej Tarczy.
-Nie wiedziałem - odparł lekko zdziwiony.
-Chyba każdy się czegoś boi. No... Może z wyjątkiem ciebie.
-Ja też się boję - zaprotestował krasnolud.
- Boisz się? Czego? - spytał Bilbo, będąc w niemałym szoku.
-Trochę tego jest- przyznał Thorin, a jego ramiona zatrzęsły się od śmiechu.
Po kilkunastu minutach Bilbo na dobre zasnął, a Thorin stale zerkał na horyzont. Słońce zaczynało wschodzić i po niebie rozlały się pierwsze różowe pręgi oraz promyki ciepła.
- Niedługo będziemy - oznajmił orzeł po długiej ciszy.
- Dziękuję...Nie tylko za informację. Dziękuję za wyleczenie mnie i pomoc mojej kompani - głos Thorina zmienił się na bardziej głęboki, jakby jego duma sprzeciwiała się okazaniu wdzięczności.
- Nie ma za co, Królu Krasnoludów. Zabiliście za nas paru wargów i goblinów, poza tym mieliśmy przysługę u czarodzieja Gandalfa - wyjaśnił ptak wznosząc się wyżej.
-Rozumiem. W każdym razie, jeśli uda mi się zdobyć utracony dom, nie zapomnę nagrodzić waszego plemienia skarbami Ereboru.
-O ile wcześniej sam nie staniesz się ofiarą choroby.
- Nie jestem taki jak mój dziadek. Jestem wytrzymały, wiem, że Smocza Choroba mnie nie dosięgnie - zawyrokował twardo Thorin.
- Życzę ci tego - rzekł orzeł i wiecej już się nie odezwał.
Po blisko dwóch godzinach lotu, ptak zaczął z wolna szybować ku skalę, na której krasnolud zauważył czekających pobratymców wraz z czarodziejem.
- Lepiej zbudź niziołka - polecił orzeł.
Thorin odwrócił się i ujrzał zmierzwioną złotą czuprynę. Widząc błogość na twarzy Bilba, obudziła się w nim niewielka cząstka czułości.
- No bez przesady, to tylko włamywacz - upomniał sam siebie.
-Hobbicie... Panie Baggins! - zawołał i potrząsnął nim lekko.
Bilbo uniósł powieki, a jego zaspane piwne oczy spojrzały na Wodza Krasnoludów z delikatnym wyrzutem.
- Czemu mnie budzisz? - mówiąc to, ziewnął szeroko i odgarnął złote loki z czoła.
-Jesteśmy na miejscu - głos Thorina przybrał chłodną nutę.
Po chwili poczuli wstrząs, gdy silne nogi orła uderzyły o podłoże. Thorin zsunął się z grzbietu ptaka, a hobbitowi na pomoc przebiegli Kili z bratem.
-Jak dobrze być znów na twardym gruncie - westchnął radośnie Bilbo, rozprostowując kończyny.
Podczas gdy kompania zajęta była rozmową, Thorin i Gandalf wymieniali uprzejmości z orłem. W końcu po długich podziękowaniach i życzeniach ptak odleciał, zostawiając wędrowców.
-Znów jesteśmy razem! Nie daliśmy się ani goblinom, ani orkom, ani wargom! - zawołał Oakenshield z dumą na twarzy.
Rozległ się radosny okrzyk krasnoludów.
- Czy wy również widzicie stąd szczyt Samotnej Góry? Zobaczcie jak blisko jesteśmy domu - radość zebrała się w sercach wszystkich uczestników wyprawy, gdy ujrzeli ostry szczyt przebijający się przez puszyste obłoki.
- Możemy więc ruszać w dalszą drogę! - wykrzyknął Wódz Krasnoludów.
-Ekhm, czy nie zapomniałeś czegoś, Thorinie? - przez głos Gandalfa przebiły się nieznane dotąd ostrzegawcze nuty.
Thorin odwrócił się w jego stronę i rzucił czarodziejowi ponure spojrzenie.
-Ah tak, więc chciałem... Chciałem podziękować ci Bilbo Bagginsie za twoją odwagę, którą można również  odebrać jako głupotę i za okazanie pomocy oraz uratowanie mi życia - rzekł na jednym wydechu, a gdyby jego wzrok mógł przewiercać na wylot, hobbit byłby dziurawy jak sito.
Dębowa Tarcza odwrócił się na pięcie i miał zamiar ruszyć, gdy głos Gandalfa rozbrzmiał znowu.
- Thorinie!
Krasnolud odłożył swoje rzeczy na ziemię i podszedł do niziołka z mało zachęcającym wyrazem twarzy.
Bilbo wlepił w niego lekko przestraszone spojrzenie ciepłych oczu, a na jego policzkach dało się zauważyć rumieniec zażenowania. Thorin, widząc tak spłoszonego Bagginsa, mimowolnie uśmiechnął się szeroko, a jego twarz odmłodniała o dobre dziesięć lat. Niespodziewanie rozłożył ramiona i zamknął Bilba w ciepłym uścisku swoich potężnych ramion. Hobbit był tak zdziwiony nagłą zmianą, jaką zaszła w Wodzu Krasnoludów, że nie zdobył się na nic innego jak nieśmiałe objęcie go w pasie i pogłębienie swojego rumieńca.
Usłyszał ciche szepty za swoimi plecami, jednak nie zwracał na nie uwagi, wciąż wtulając się w pierś mężczyzny. Thorin natomiast był zszokowany, tym jak dobrze się czuje, mając w objęciach tę drobną istotę. Małe dłonie zacisnęły się mocniej w okolicy jego lędźwi.
W końcu, ku niezadowoleniu ich obojga, zakończyli uścisk.
Rozległ się śmiech krasnoludów, który zaraz ucichł, gdy Wódz Krasnoludów rzucił kompanii przeszywające spojrzenie. Sam zarzucił swój worek na plecy i zarządził wymarsz z gór.
Bilbo czerwony jak piwonia, ze spuszczoną głową podążał na szarym końcu.
-Nie ma się czego wstydzić - rzekł Gandalf z uśmiechem.
-Ja się nie wstydzę - oznajmił nie hobbit, wciąż uważnie przyglądając się swoim stopom.
- Oczywiście.
-Dokąd się kierujemy? - spytał niziołek, gdy minęli ostatnie wzniesienie i wyszli na płaską polanę.
-Do domu naszego przyjaciela. Beorna - odparł czarodziej i ruszył na początek zastępu, by obrać prowadzenie.
Przez najbliższe godziny Bilbo nie robił nic prócz myślenia o Thorinie i jego radykalnych zmianach nastroju.
- Może przechodzi menopauzę? - myśl przebiegła mu przez głowę tak szybko i była tak absurdalna, że nie mógł powstrzymać parsknięcia.
Fili natychmiast zwrócił ku niemu spojrzenie swoich szmaragdowych oczy.
-Co tam, Bilbo? - spytał.
-Wszystko w najlepszym porządku.
-Tak?
- Definitywnie.
- Jak tam z naszym wujem? - do rozmowy dołączył się Kili.
- A co ma być? - poczuł, że jego twarz robi się coraz bardziej gorąca.
- Nie udawaj, przecież to widać gołym okiem.
- Nie wiem co wy mi tutaj próbujecie wmówić, ale co by nie było, nic wam do tego! - warknął Bilbo, chcąc przerwać temat.
- Wuju! - zawołał Fili - Podejdź tu do nas na chwilę.
Thorin już zrobił pierwszy krok, ale spostrzegłszy z kim rozmawiają jego siostrzeńcy, zatrzymał się gwałtownie.
-Nie mogę. Muszę zapamiętać drogę do domu Beorna, w razie gdybyśmy jeszcze kiedyś musieli się u niego zatrzymać - odkrzyknął.
- Nie martw się Thorinie, wszystko zapamiętam i dopilnuję. Idź zobacz, czego chcą ci rozrabiacy - odparł usłużnie Balin, mrugajac porozumiewawczo do braci.
Dębowa Tarcza spojrzał na starszego krasnoluda spod przymrużonych powiek i niespiesznie podszedł do dwóch krasnoludów i hobbita, na tyłach zastępu.
-Tak?
- Chcieliśmy spytać o ciebie i Bilba - Fili wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Słyszałem, że razem spaliście  - to subtelne stwierdzenie opuściło usta Kilego.
W tym momencie Throin dziękował niebiosom za swoje długie włosy, za którymi, jak za kurtyną, ukrył rozlewający się na policzkach rumieniec.
-No? Było gorąco? - chichotali bracia.
Przelotne spojrzenie upewniło Thorina, że Bilbo jest w równym stopniu co on sam zażenowany i również chowa twarz w dłoniach.
- Jeśli was dzikusy, tylko na takie odzywki stać, to radzę dorosnąć, bo nie będę tego więcej tolerował - warknięcie jakie wyszło z gardła Oakenshielda, nie na żarty wystraszyło jego siostrzeńców.
Kili i Fili spojrzeli na siebie i spuścili  głowy.
-Radzę teraz przeprosić pana Bagginsa i zachowywać się przyzwoicie przez resztę podróży - pomimo zaczerwienionych policzków, Thorin wyglądał maksymalnie poważnie.
-Przepraszamy, Bilbo - powiedzieli zgodnie Kili i Fili.
-Nie ma sprawy - wydusił hobbit, zerkając na oddalającego się Oakenshielda.
-Jesteśmy - do ich uszu dobiegł głos Gandalfa - i w samą porę, bo Beorn już przybrał zwierzęcą postać.
Jak na potwierdzenie tych słów z pobliskiego lasu rozległ się ryk tak przeraźliwy, że nawet nieustraszonemu Dwalinowi zmiękły kolana. Po chwili z drzew wystrzelił ogromny, czarny niedźwiedź.
-Ruchy! Do tego domu! - wrzasnął czarodziej, a cała kompania ruszyła w stronę schronienia tak prędko, jakby niedźwiedź już im gryzł stopy.
Nasz biedny hobbit nie mógł rzecz jasna nadążyć za tymi rosłymi mężczyznami, których dodatkowo popędzał strach i choć dawał z siebie wszystko, to czarna sylwetka zwierzęcia zbliżała się do niego nieuchronnie.
- Bilbo! - krzyknął Fili, oglądając się za siebie.
-Jest..... Dobrze.... Biegnij dalej - wysapał niziołek, któremu krople potu spływały po czole strumieniami.
-Kili! - wrzasnął blondyn.
Obydwoje zawrócili i w mgnieniu oka chwycili pana Bagginsa za ramiona. Bilbo mógł jedynie przebierać nogami w powietrzu, bowiem był niższy o ponad głowę od najmłodszych krasnoludów, którzy pędzili jak strzały wypuszczone z łuku.
Krasnoludy zamknęły drzwi, w które po kilku sekundach uderzyło ogromne cielsko niedźwiedzia.
-Ufff, mało brakowało - wysapał Kili.
-Wyjąłeś mi to z ust - jęknął Fili.
-Dziękuję wam.... Bardzo - odetchnął Bilbo łapiąc się za serce.

⚔ARCYserce ⚔ - BagginshieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz