MISJA 02 - DRUŻYNA SIÓDMA

1K 120 46
                                    

Miałam ciężki dzień. Napisałam w sumie trzy rozdziały z tym i dwoma Zewu Wilka ;P Mam więc nadzieję, że się ucieszycie i jakoś mi to wyszło ^^

Miłego czytania, Kochani!

„Jednomyślność kamieni daje początek fundamentom lub lawinom."

Valeriu Butulescu

Sasuke stanął na balkonie. Rześkie, zimne powietrze opatuliło z każdej strony jego niemal nagie ciało. Miał na sobie tylko bokserki i choć było zimno, nie zdawał się tym zbytnio przejęty. Oparł się o barierkę, po czym zapalił papierosa.

Miasto było pogrążone we śnie, chociaż liczne światła nawet wtedy oświetlały niektóre domy, ulice czy hotele. Wywierały niesamowity efekt, jeśli się na to patrzyło z czwartego piętra hotelowego balkonu. Aczkolwiek na Uchisze nie zrobiło to żadnego wrażenia. Wydmuchiwał dym bez mrugnięcia okiem.

Nie drgnął nawet wtedy, gdy inna sylwetka przystanęła na sąsiednim balkonie. Orochimaru uśmiechnął się do niego zwodniczo i poprawił poły szlafroka. Zrobił to jednak tak, że wyszkolone oko Sasuke zobaczyło więcej, niż wcześniej. W tym i sińce na bladym, umięśnionym ciele.

— Kto by pomyślał, że spotkamy się tutaj, prawda? — zapytał Orochimaru zwodniczym głosem. — Ileż to czasu minęło odkąd wpadłem do ciebie, aby powiadomić o tej współpracy? Rok? Półtora?

— Pamiętam też jak się wzbraniałeś — dodał niby przypadkiem, chociaż spojrzenie ani na sekundę nie spuszczał z Uchihy. — Nigdy jednak nie sądziłem, że to aż tak się potoczy.

— Daruj sobie — westchnął Uchiha. Węża znał jak nikt inny, więc nie robiły na nim wrażenia te podchody. Nadal. I to od tamtego czasu się wyjątkowo nie zmieniło. — To dlatego wynająłeś mi pokój obok siebie, żeby pogadać o starych czasach? — zakpił.

— Nie. — Orochimaru spoważniał. Również zapalił papierosa. Przy okazji poprawił swoje długie, lśniące nawet pośród mroku włosy. Robił to wyuczonym gestem. Sasuke wiedział, że to świadczyło o pełnym skupieniu szefa. — Twój partner za tydzień wyjeżdża jak co roku i to będzie idealna okazja, aby cię wysłać w teren Uchiha. Samemu.

Sasuke zesztywniał. Och, no tak. Czasami zapomniał, że cała ta K.O.N.O.H.A & A.K.A.T.S.U.K.I nie funkcjonowała tak wspaniale, jak wszyscy uważali. Oczywiście trwał sojusz, a firma należała do dwóch szefów, ale na dobrą sprawę... dużo się nie zmieniło. Albo zmieniło się właśnie z tego powodu, że trwały nadal różne wewnętrzne konflikty. Tsunade nie ufała dostatecznie Orochimaru, ani jego ludziom, więc właściwie po to powołano dwuosobowe oddziały. Jedni mieli oko na drugich, a drudzy na pierwszych. I Tsunade naprawdę byłaby głupia, gdyby nadszedł dzień, w którym uznałaby, że wierzy w całości Wężowi, nawet jako jego żona.

— Czego będzie dotyczyć ta misja? — Sasuke zawsze myślał racjonalnie. W takich sytuacjach tym bardziej.

Orochimaru zmrużył niebezpiecznie powieki.

— Usuniesz jednego z byłych facetów Tsunade. Ostatnio znowu się odezwał. Nie podoba mi się ten gościu.

— Szefowa, jak rozumiem, nie wie o tym, że ty wiesz? — To było pytanie retoryczne, więc Orochimaru nie zamierzał odpowiadać.

— Mógłbym sam pozbyć się problemu, ale ona ma na mnie oko. Teraz jeszcze bardziej, niż wcześniej.

— Ty na nią też — zauważył Sasuke, wydmuchując dym z płuc. Szara mgła zebrała się wokół jego twarzy, nadając mu mrocznego wyglądu. Potem, z podmuchem zimnego wiatru, rozwiała się.

Zmysł Zabójcy || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz