- Joker?
Zeskoczył zwinnie z balkonu i wylądował tuż obok klauna, który spojrzał na niego, ale nie można było stwierdzić czy jest zaskoczony czy nie, cały czas nosił maskę.
- Joseph! Przestraszyłeś mnie.
- Co tu robisz? Wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz - powiedział zdziwiony fotograf.
- Uciekłem im, ale straciłem moją broń - Joker spuścił głowe.
- Wejdźmy do środka - zaproponował Joseph i otworzył drzwi. Oboje weszli, ale nikogo już nie było przy stole, więc postanowili we dwójkę zjeść śniadanie. Rozmawiali długo o tym co przydarzyło się klaunowi, Joseph jednak cały czas myślał o Wu Changu...[...]
Udali się potem do swoich pokoi, Joker zapewne poszedł jeszcze przywitać się z innymi. Joseph siedział na łóżku rozmyślając o przyjacielu, a teraz może byłym przyjacielu. Nie wiedział co am robić i co takiego zrobił, Wu Chang był naprawdę zdenerwowany. Postanowił, że wieczorem uda się do niego i przynajmniej spróbuje z nim porozmawiać, zależy mu na tej przyjaźni i zależy mu także na nim... Być może oczekiwał od Wu Changa więcej niż tylko przyjaźni, może śnił i marzył o tym, że byli razem? W jego towarzystwie czuł się dobrze, to wystarczyło mu, aby się zakochać i doznać tego pięknego, ale także okrutnego uczucia...
[...]
17:38
Joseph miał właśnie wychodzić, stresował sie, widać to było po jego twarzy. Ręce trzęsły się mu jak szalone, ale mimo to nie odpuścił. Szybko dotarł do pokoju nr. 11, gdzie przebywał teraz Wu Chang, zapukał kilka razy, lecz nikt nie otwierał, pukał dalej, ale i tym razem pokój wydawał się pusty. Dopiero po trzecim razie w drzwiach stanął poirytowany czarno-biały łowca.
- Co tu robisz? Nie chcę cię widzieć, nie możesz po prostu tego zrozumieć?
- Wu Chang... Chcę porozmawiać.
- Nie mamy o czym - Wu Chang chciał zamknąć drzwi, ale Joseph zwinnie je chwycił i wszedł do pokoju.
- Co takiego zrobiłem? - zapytał i usiadł spokojnie na posłanym łóżku.
- Jeszcze pytasz?
Wu Chang wyciągnął mały sztylet i coraz bardziej zbliżał się do Joseph'a, a on powoli wstał i zaskoczony cofał się coraz bardziej do ściany.
- C-chcesz mnie zabić?
- Oczywiście, że nie. Chcę zrobić to co ty zrobiłeś mojemu bratu Joseph. Fotograf przypomniał sobie o wszystkim co sie stało.23 lipiec 1889
- Tą chwilę zapamiętam do końca życia, jakieś ostatnie słowa? - zapytał bezwzględny Joseph i przyłożył ostrze szabli do jasnej szyi. - Nie? Więc umieraj!
- Wiesz, wcześniej myślałem, że postąpiłeś wtedy dobrze, ale dopiero teraz uświadomiłem sobie jakim mordercą i zdrajcą jesteś, a więc jakieś ostatnie słowa? - zapytał Wu Chang ze strasznym uśmieszkiem, ale nie spodziewał się tego co zaraz się wydarzy.
- Spójrz za siebie.
Wu Chang ujrzał Leo i Jack'a, którzy już szykowali się do ataku. Nikt nie mógł się ruszyć, było to tak bolesne, że jeden z łowców chce zabić drugiego.
- Wu Chang... musimy - powiedział Jack i niedługo później został wtrącony do więzienia.[...]
Fotograf leżał już w mokrym od łez łóżku, nie przejmował się pukaniem do drzwi i krzyczeniem. Można powiedzieć, że jego serce roztrzaskało się na milion małych kawałków, nie spodziewał się, że jego przyjaciel z dzieciństwa może zrobić coś takiego...
- Wiem, że jesteś w rozsypce Joseph, ale musisz iść na polowanie... - powiedziała zza drzwi Yidhra. Nie dając znaku życia, wyszedł przez balkon i udał się na "łowy". Szukanie ludzi zajęło mu jedynie kilka minut i jedno po drugim kładł ich na rakietowe krzesła, słychać było jedynie przerażające krzyki... Nie miał serca dla nikogo, nikogo oprócz jednego chłopaka. Leżał on bezwładnie na ziemi i wydawało się, że już nie żyje, a jako iż był już ostatnim żywym tutaj, postanowił, że go tak zostawi. Miał już wracać, ale niedługo po odejściu od ciała usłyszał ciche wołanie o pomoc. To właśnie ten chłopak o nią wołał.
- H-hej! Pomóż mi proszę, łowca zadał mi ciosy kilka razy! Nie mogę się ruszyć...
Być może nie rozpoznał, że jest to ktoś, kto uśmiercił właśnie kilkanaście osób. Dopiero, gdy Joseph zbliżył się do niego, zrozumiał, że popełnił błąd. Zamarł ze strachu i starał się nawet nie mrugać.
- Nie ma sensu cię zabijać - powiedział niewzruszony, a chłopak jakby odetchnął z ulgą.
- D-dziękuje...
- Zaraz, nie zamierzam cię ratować. I tak tu umrzesz, zaraz zejdą się tu wilki. W tym samym momencie gdzieś w oddali było słychać wycie wilków, wydawało się jakby dawały znać umierającemu, że już po niego idą. Chłopiec znowu przybrał smutną minę, a z jego oka poleciała łza i opadła po jego policzku na suchą ziemię. Joseph już powoli odchodził, ale coś go zatrzymywało, może zostało mu coś jeszcze z człowieka, bowiem sam nim kiedyś był...
Jeszcze raz spojrzał na jego bezwładne ciało i coś go wzruszyło.
- Pomogę ci, ale nie możesz się im pokazać, bo zginiesz, a ja razem z tobą.
- I-im? - zapytał smutny chłopak i z trudem podniósł głowę, by spojrzeć na łaskawego łowce.
- Innym hunterom.
Fotograf zbliżył się do niego i wziął go na ręce, a ten ledwo patrzył na oczy, powoli umierał...[...]
Joseph ułożył go na łóżku i upewnił się, że drzwi są zamknięte. Poszedł później szukać czegoś co mogłoby mu pomóc. Nieznany jeszcze chłopak spojrzał na drewnianą ozdobioną złotem komodę obok łóżka, była tam ramka ze zdjęciem oraz zepsuta szabla. Spojrzał na pożółkłe zdjęcie, zobaczył tam jakieś kwiaty, a obok nich napisane było:
"Nie zapomnij o mnie bracie"Tak, Joseph miał kiedyś brata, ale to za długa historia, by ją opowiadać.
Wnet usłyszał znów w pokoju tupot starych butów łowcy. Niósł on w ręce jakąś małą fiolkę z kolorowym płynem. Odkręcił buteleczkę i przyłożył ją mu do ust i powoli przechylał do przodu tak, aby do gardła chłopaka mógł spłynąć cały słodki płyn.
- Jestem Carlos.
- Joseph... - powiedział łowca i wrzucił pustą fiolkę do szuflady.
- Zimno mi, przykryj mnie.
- Dlaczego mam to robić? Nie jestem twoim sługą - powiedział zirytowany Joseph sycząc. Jednak po chwili zrobił to, czuł się wtedy jakby był przy nim ktoś na kim mu zależało. Później odszedł bez słowa, ale zatrzymał go głos Carlosa.
- Joseph, dziękuje. Uratowałeś mnie.
Nic jednak nie odpowiedział, ruszył w tą samą stronę i nie pojawiał się w pokoju aż do rana.❤
CZYTASZ
You're my sunshine | Joseph x Carl
Teen FictionJoseph bardzo żałował swojej decyzji, mimo tego nie chciał jej zmieniać. Dobrze wiedział, że jeśli Carl opuści ten dom, nie będzie już smutny...