Rozdział trzeci

1.1K 95 42
                                    

Wracając do domu z herbaciarni, wpadłam na Mariko.

- Oo, Yuki. - siostra przytuliła mnie na powitanie. - Właśnie szłam do Hou. Może chciałabyś...

- Nie. Wracam do domu. - przerwałam jej szybko.

Nie lubiłam tego... chłopaka. Był jak ciepła kluska - biedny i czekający aż ktoś się nim zajmie. Można by powiedzieć, że czekał też na swoją księżniczkę z bajki. A nią okazała się moja siostra.

- Dlaczego nie chcesz? Przecież Hou jest taki kochany! I bardzo cię lubi.

- I właśnie dlatego nie idę.

Wzruszyłam ramionami i zostawiłam zdziwioną siostrę za sobą.

Do wieczora zostało kilka godzin, więc postanowiłam, że pochodzę jeszcze po mieście.
Sięgnęłam do kieszeni tuniki. Okazało się, że tym razem zabrałam ze sobą notes, więc w spokoju mogłam usiąść na czyimś dachu i spisać z głowy wczorajszą melodię.

Szłam powoli, rozglądając się za dobrym miejscem do tworzenia. 
Tym razem, w głowie układały mi się słowa. Słowa, z których mogłam napisać coś sensownego.

Przypomniała mi się moja pierwsza piosenka.
Miałam wtedy 9 lat. Wyjechaliśmy z rodzicami do domu dziadków od strony mamy, którzy już nie żyją. Jednego dnia postanowiłam napisać piosenkę dla Mariko.
Jej treść pamiętam do dzisiaj.

Mariko, kochana siostra
Zabiera mi wciąż lalki
Kłóci się o smak herbaty
Psuje moje zamki

Mariko, śmieszna siostra
Daje mi swój uśmiech
Śpiewa kołysanki
I czeka, aż ja usnę

Mimo naszych kłótni
I poniszczonych rysunków
Kocham moją siostrę
I dam jej worek sznurków

Dopiero 2 lata później zrozumiałam, dlaczego Mariko, po usłyszeniu tej piosenki, obraziła się na mnie na miesiąc.
Miałam coś z głową.

Zatrzymałam się przed wielką fontanną, znajdującą się na dużym, okrągłym placu. Latarnie, okalające fontannę, były zgaszone. Usiadłam na murku uważając, by woda nie zalała mojego notesu.

Otworzyłam go na pierwszej wolnej stronie. 
Do głowy wróciła mi wczorajsza melodia. Zapisałam ją szybko, by znów jej nie zapomnieć.
Za chwilę będę miała gotową piosenkę, pomyślałam, notując kolejne dźwięki. 
Z całego zamieszania wyszła jedna, długa i przygnębiająca melodia.
Czyli tak, jak zawsze.

Nad słowami nie musiałam myśleć długo. 
Same wypływały spod ołówka, tworząc spójną całość.

Znów się zgubiłam
Gdy liczyłam gwiazdy
Było ich za wiele
Bym mogła chwycić je w dłoń

Kiedyś dopiszę resztę, na pewno.
Ale jak na razie, to mój rekord pisania piosenki "na raz"!
Cztery, skomplikowane wersy.

Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w plusk wody w fontannie. 
Dookoła nie było nikogo.
Cudowne uczucie.
Spokój i cisza.

Mimo to nie zostałam tu długo. Nie minęło trzydzieści minut, a ja byłam pod domem.

Weszłam cicho przez drzwi wejściowe. Jednak tym razem, na powitanie wyszła mi mama.

- Mama? Co ty robisz w domu o tej godzinie? - spytałam zdziwiona, powoli przesuwając się w stronę mojego pokoju.

- Wróciłam szybciej, żeby spędzić czas z tobą i twoją siostrą. - uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła. A ja, jak zwykle, zwinnie się wymknęłam. - A gdzie jest Mariko?

- U Hou. Pewnie świetnie się bawią. - przewróciłam oczami.

- No dobrze... - mama spuściła wzrok. - Kogo chcę oszukać, każda z was jest już dorosła i nie macie ochoty na spędzanie czasu z rodzicami.

- Mamo, nie jestem jeszcze dorosła. A poza tym, to Mariko nie ma w domu, a ja jestem i to nie tak, że ja nie chcę z tobą spędzić czasu. - wyjaśniłam.

Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

- W takim razie, dlaczego wciąż się ode mnie odsuwasz? 

Zamilkłam.

Miała rację.
Z każdym dniem, byłam coraz bardziej oddalona od rodziców.
Z resztą, widać to było po moim aktualnym zachowaniu.

- Yuki?

Uciekłam do pokoju. Nie chciałam się z nią kłócić, a tym bardziej nie miałam humoru na wpadanie w niepotrzebny kłopot.

Położyłam się na łóżku i wsłuchałam w domową ciszę.
Mama poszła do kuchni.
Chyba płakała.

Yuki, coś ty narobiła.
Znowu jesteś tą złą.
Idiotka.

Zamknęłam oczy, dusząc własne łzy i zmuszając się do snu.

Nie chciałam zepsuć humoru nikomu więcej.
Kilkanaście owiec później, zasnęłam.

ϟϟϟ

Rano obudził mnie dźwięk deszczu bijącego o parapet. 

- Świetnie, pada. - powoli rozprostowałam nogi. - Nie wstaję.

Znów zamknęłam oczy, jednak kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, od razu zeskoczyłam z łóżka. Dziwne, pomyślałam, przecież nikogo nie ma w domu... Może Mariko nie ma dziś lekcji? W końcu pada...

Ostrożnie uchyliłam drzwi pokoju. Na ścianie przede mną, zobaczyłam cień wysokiej postaci w krótkich włosach. Więc to nie ona... w takim razie mam nieproszonego gościa w domu.

Chwyciłam stojącą niedaleko wazę i powoli wyszłam z pokoju. Tajemnicza postać myszkowała w kuchni, co chwilę zrzucając kolejne przedmioty.

- Ale zaraz oberwiesz. - powiedziałam cicho, kiedy znalazłam się przy ścianie oddzielającej kuchnię od reszty domu.

Wychyliłam głowę. W pomieszczeniu, ku mojemu "zaskoczeniu", stał wysoki, ciemnowłosy chłopak. Burczał coś pod nosem, nadal przeszukując szafki. Podeszłam do niego i...

- AŁA!! CO JE... - chłopak złapał się za głowę, o którą właśnie rozbiłam wazę. - CO TY ROBISZ?!

- Co ty robisz w MOIM domu?! - odkrzyknęłam w odpowiedzi, patrząc na niego morderczym wzrokiem. - Jesteś złodziejem, czy co?!

- Yyy... ja... - chłopak schował ręce za siebie. Zabrał coś, jestem tego pewna.

- Co tam masz? - brunet uniósł wysoko brwi. - Nie kłam, widzę, że coś chowasz. Gadaj, bo znowu cię walnę!

- Hej, śliczna, nie denerwuj się...

- Nie mów tak do mnie, durniu! Oddawaj, co nie twoje!

Mówiąc to, znów wzięłam zamach. Chłopak szybko wyciągnął przed siebie ręce.

- Zaraz... chleb? - opuściłam dłoń i spojrzałam na niego. Dopiero teraz przyjrzałam mu się dokładnie. 

Miał obdarte ubrania i roztargane włosy. Na jego plecach spoczywały dwie szable, a on sam zadawał się być... zagubiony.

- Zadowolona? Świetnie. - brunet odepchnął mnie na bok i wskoczył na parapet.

- Czekaj! - krzyknęłam, na co ten odwrócił głowę w moją stronę. - Jeśli chcesz, to mogę ci go po prostu dać... 

Chłopak zeskoczył na podłogę i podszedł do mnie. Podałam mu chleb, a on chwycił go szybko, jakbym miała zmienić zdanie. 
Ja za to uśmiechałam się pogodnie. Brunet przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, po czym sam uśmiechnął się szeroko.

- Jestem Jet.

- Yuki. - od złodzieja do przyjaciela. Niecodzienne, a jednak możliwe. - Jeśli chcesz teraz ee... wyjść, to może zaprowadzę cię do drzwi?

Brunet zaśmiał się pod nosem.

- Czemu nie, dziękuję.

Kiedy wychodził, na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Może właśnie tego mi brakowało? Jakiejś znajomości, może przyjaźni, która pojawiła się znienacka, myszkując po mojej kuchni?

Destiny || Avatar the Last AirbenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz