18| Heavy returns

1.7K 196 22
                                    

Negatywną atmosferę dało się wyczuć w powietrzu.

Jimin siedział obok mnie i wpatrywał się w okno z rękami założonymi na piersi i miną cichego zabójcy. Naprawdę. Czułem, że tylko czeka, aby wydłubać mi oczy. 

Ale co innego mogłem zrobić, niż po prostu zarezerwować samolot powrotny i zabrać go do domu? Gdy oznajmiłem mu swój wybór, ze stoickim spokojem oznajmił mi, że w porządku i zaczął się pakować. Nie zamieniliśmy ani słowa od kiedy wsiedliśmy do samolotu, ale musiałem to w końcu przerwać. Musiałem mu wyjaśnić te nieporozumienia, które między nami zaszły.

- Jimin, proszę cię - zacząłem, odwracając się w jego stronę, ale on nie zamierzał powtórzyć mojego ruchu, wciąż nieugięty patrząc za szybę samolotu - Nie chciałem ci mówić o dziewczynach, bo byś się niepotrzebnie martwił...

- Przestań pieprzyć głupoty.

Spojrzał na mnie przez chwilę, a jego spojrzenie było na tyle zimne, że wolałem już, żeby powrócił wzrokiem do chmur.

- To żadne głupoty, cholera, przecież...

- Wiesz co - uciszył mnie szybko, przegryzając wargę i usadawiając się wygodniej - Chyba pójdę spać.

Zmarszczyłem brwi, obserwując jak rozkłada się wygodniej na fotelu i zamyka oczy.

- Ostatnio mówiłeś, że sen to strata czasu... - przypomniałem niepewnie, a on uchylił znudzony jedno oko.

- Stratą czasu jest obecnie słuchanie ciebie.

I zasnął, zostawiając mnie samego z wyrzutami sumienia i tysiącami sprzecznych myśli.

***

Westchnąłem ciężko, gdy po długiej podróży nareszcie zasiedliśmy w moim samochodzie. Nie zmrużyłem oka nawet na chwilę, wciąż będąc zestresowanym całą sytuacją i bez przerwy wpatrywałem się w pogrążonym we śnie Jiminie, który wyglądał wtedy tak uroczo, że nawet potrafił samymi lekko uchylonymi ustami i roztrzepanymi włosami odpędzić moje dręczące myśli i zrzucić je na inny tor.

Jednak teraz już nie śpi, a siedzi obok mnie i z kamienną miną próbuje złapać zasięg w swojej komórce.

- Dobrze - wypuścił zmęczony powietrze z płuc i przeczesał swoje włosy do tyłu, uraczając mnie nareszcie spojrzeniem bez widocznych piorunów w nim - Nim pojedziemy do naszej rzekomej rodzinki - zrobił cudzysłów z palców, przewracając oczami - Co ty na to, byśmy wybrali się na jakieś jedzonko? 

Zmarszczyłem brwi jeszcze bardziej niż wcześniej, a moje spojrzenie wręcz usilnie próbowało przewiercić go na wylot i zmusić do powiedzenia, jaki jest haczyk i czy sobie przypadkiem nie żartuje.

- Przestań się tak patrzeć - warknął cicho w moją stronę, jakby te spojrzenie go peszyło - Poczujmy jeszcze wakacje, w końcu miały trwać dłużej.

A ja uwierzyłem w jego szeroki uśmiech i słodkie oczka, które zawsze robił, gdy czegoś chciał. 

Zaproponowałem jakąś restaurację, licząc, że właśnie na to liczy, a on spojrzał na mnie jak na idiotę i zbeształ natychmiastowo, zaraz po tym mówiąc coś czego się nie spodziewałem.

- Pojedźmy do maka.

Zgodziłem się, lekko zdziwiony, ale zgodziłem.

A gdy już znaleźliśmy się w środku to moje zdziwienie przybrało na silę, bo zachowanie Jimina znów stało się dziecinne i tak do niego niepasujące. Zamówił happy meala i cieszył się z zabawki jak małe dziecko, co chwila podbierając mi frytki, a na usprawiedliwienie tej kradzieży mówił, że jego porcja jest zbyt mała. Ale czego oczekiwał, decydując się na porcję dla dzieci?

- Nie masz gorączki? - spytałem, obserwując jak wpatruje się w swoją zabawkę, jak w najcenniejszą rzecz na świecie.

- Próbuję pogodzić się z faktem, że nie mam osiemnastu lat, a do tego posiadam dwójkę dzieci.

Pokiwałem głową, uznając że lepiej pozostawić go samego w tej dziwnej chwili smutku i zawieszenia.

as part of penalty • yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz