Szybko zorientowałam się, co jest grane. Nie zamierzałam pozostawić tego bez komentarza. A mój komentarz musiał być dosadny i bolesny.
Był piątek. Dochodziła godzina siedemnasta. Uziemiona siedziałam za biurkiem, niecierpliwie oczekując końca pracy.
- Cześć! - usłyszałam za sobą, na co obróciłam się na krześle w kierunku zasłyszanego głosu.
- Hej - rzuciłam obojętnie, nie odrywając wzroku od ekranu mojego smartfona.
- Co robisz po południu? - uśmiechnął się mężczyzna.
- A co?
- Miałaś ostatnio dużo nerwów - usiadł przede mną - Ta cała sprawa z Madejem.... Pomyślałem, że może dałabyś wyciągnąć się do kina?
- Dzisiaj nie mogę - chrząknęłam i w tym samym momencie na mój telefon przyszła długo oczekiwana wiadomość - O, wybacz, ale na mnie już czas.
- Czemu? - zdziwił się.
- A co?
- Tak tylko pytam...
- Po prostu mam już plany - oznajmiłam, tym samym zbierając wszystkie moje rzeczy z biurka i narzucając na siebie lekki płaszczyk - Na razie.
- Łucja, zaczekaj - złapał mnie za nadgarstek.
- Śpieszę się.
- Gdzie?
- Ohhh, Kornel - przewróciłam oczami - Co to za przesłuchanie?
- Martwię się o cieb... o was - uśmiechnął się nieśmiało.
- Umówiłam się z Lewicką.
- Co zrobiłaś? - zmarszczył brwi.
- Umówiłam się z Lewicką.
- Łucja... - westchnął - Nie masz dość po tym wszystkim co przeszłaś z Madejem?
- Mam - przyznałam - Ale wiesz co? Nachodził mnie, groził mi, nawet zrobił ze mnie dziwkę... Czego ja mam się bać?
- Przemyśl to jeszcze.
- Ale ja już podjęłam decyzję - prychnęłam.
- To... to może ja pójdę z tobą?
- Nie potrzebuję przyzwoitki, Kornel.
- Ale...
- Na razie - ucięłam. Nie zważając na jego dalsze argumenty pośpiesznie wyszłam z budynku i wsiadłam do samochodu. Od razu pojechałam na Śródmieście, gdzie mieściła się knajpka, w której miałam spotkać się z żoną Madeja.
Kilka minut przed osiemnastą byłam już na miejscu. Zamówiłam cappucino i cierpliwie czekałam do osiemnastej, jednak żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na pojawienie się kobiety. Mijały kolejne minuty.
Zdezorientowana wyciagnęłam telefon i wykręciłam numer Lewickiej, jednak od razu usłyszałam dźwięk poczty głosowej. Pomimo to zdecydowałam się cierpliwie czekać.
Dopóki nie minęła dziewiętnasta.
- Cudownie - powiedziałam do siebie pod nosem i wyciągnęłam z portfela dziesięciozłotowy banknot. Położyłam go na stoliku, a sama postanowiłam wrócić do domu.
Poszło mi całkiem nieźle, bo punkt siódma trzydzieści byłam już pod swoim blokiem.
- Jak tam spotkanie z Marzeną? - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się. Na sam jego widok aż przymrużyłam oczy. Prychnęłam i pokręciłam głową, bez słowa idąc w swoją stronę.
- Chyba coś ci nie wyszło, hm? - złapał mnie za rękę.
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanficPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...