Rozdział 32

264 16 10
                                    

Szybko zorientowałam się, co jest grane. Nie zamierzałam pozostawić tego bez komentarza. A mój komentarz musiał być dosadny i bolesny.

Był piątek. Dochodziła godzina siedemnasta. Uziemiona siedziałam za biurkiem, niecierpliwie oczekując końca pracy.

- Cześć! - usłyszałam za sobą, na co obróciłam się na krześle w kierunku zasłyszanego głosu.

- Hej - rzuciłam obojętnie, nie odrywając wzroku od ekranu mojego smartfona.

- Co robisz po południu? - uśmiechnął się mężczyzna.

- A co?

- Miałaś ostatnio dużo nerwów - usiadł przede mną - Ta cała sprawa z Madejem.... Pomyślałem, że może dałabyś wyciągnąć się do kina?

- Dzisiaj nie mogę - chrząknęłam i w tym samym momencie na mój telefon przyszła długo oczekiwana wiadomość - O, wybacz, ale na mnie już czas.

- Czemu? - zdziwił się.

- A co?

- Tak tylko pytam...

- Po prostu mam już plany - oznajmiłam, tym samym zbierając wszystkie moje rzeczy z biurka i narzucając na siebie lekki płaszczyk - Na razie.

- Łucja, zaczekaj - złapał mnie za nadgarstek.

- Śpieszę się.

- Gdzie?

- Ohhh, Kornel - przewróciłam oczami - Co to za przesłuchanie?

- Martwię się o cieb... o was - uśmiechnął się nieśmiało.

- Umówiłam się z Lewicką.

- Co zrobiłaś? - zmarszczył brwi.

- Umówiłam się z Lewicką.

- Łucja... - westchnął - Nie masz dość po tym wszystkim co przeszłaś z Madejem?

- Mam - przyznałam - Ale wiesz co? Nachodził mnie, groził mi, nawet zrobił ze mnie dziwkę... Czego ja mam się bać?

- Przemyśl to jeszcze.

- Ale ja już podjęłam decyzję - prychnęłam.

- To... to może ja pójdę z tobą?

- Nie potrzebuję przyzwoitki, Kornel.

- Ale...

- Na razie - ucięłam. Nie zważając na jego dalsze argumenty pośpiesznie wyszłam z budynku i wsiadłam do samochodu. Od razu pojechałam na Śródmieście, gdzie mieściła się knajpka, w której miałam spotkać się z żoną Madeja.

Kilka minut przed osiemnastą byłam już na miejscu. Zamówiłam cappucino i cierpliwie czekałam do osiemnastej, jednak żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na pojawienie się kobiety. Mijały kolejne minuty.

Zdezorientowana wyciagnęłam telefon i wykręciłam numer Lewickiej, jednak od razu usłyszałam dźwięk poczty głosowej. Pomimo to zdecydowałam się cierpliwie czekać.

Dopóki nie minęła dziewiętnasta.

- Cudownie - powiedziałam do siebie pod nosem i wyciągnęłam z portfela dziesięciozłotowy banknot. Położyłam go na stoliku, a sama postanowiłam wrócić do domu.

Poszło mi całkiem nieźle, bo punkt siódma trzydzieści byłam już pod swoim blokiem.

- Jak tam spotkanie z Marzeną? - usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się. Na sam jego widok aż przymrużyłam oczy. Prychnęłam i pokręciłam głową, bez słowa idąc w swoją stronę.

- Chyba coś ci nie wyszło, hm? - złapał mnie za rękę.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz