Po tygodniu nieobecności Octavii zaczynam się poważnie martwić. Oczywiście, że może to być bezpodstawne- może zachorowała. Tylko dlaczego nawet ja w to nie wierzę?
- Rosa, Rosa. Wiesz coś o nieobecności Octavii? Z twojej klasy?- pytam w końcu nauczycielkę podczas jednej z przerw.
- Nie, nie dostałam jeszcze nic. Dlaczego pytasz?
- Pomaga mi w dokumentacji. Nie przychodzi od tygodnia. Myślałem, że może wiesz coś.
- Przykro mi- wzdycha i rozbrzmiewa dzwonek.
Co tu się dzieje? Dlaczego jej nie ma?
Mój wzrok pada przypadkiem na Alexa, który rozmawia z jakimiś uczniami. Nie wygląda na szczególnie zainteresowanego. Podchodzę, starając się pozostać spokojnym. Nie dać się ponieść emocjom przy uczniach.
- Alex? Mogę cię prosić na chwilę?
Odchodzimy parę kroków, a korytarz pustoszeje. Dochodzą do mnie krzyki z sal lekcyjnych, ale to w sumie jedyne, co słyszę.
- Co się stało panie dyrektorze?
Trzymajcie mnie, bo naprawdę mu przywalę. Po chwili dociera do mnie, że Alex nie stoi blisko jak zazwyczaj. Utrzymuje dystans. Zadziałało, myślę i krzywię się w środku. To nie podobne do mnie.
- Wiesz, co się dzieje z Octavia?- pytam, zachowując oficjalny ton głosu, choć nie mam na to najmniejszej ochoty.
Mężczyzna mierzy mnie wzrokiem i uśmiecha głupio. Natychmiastowo wzrasta we mnie niechęć i złość, ale zaciskam zęby i chowam emocje do skrzynki "nie teraz" w moim umyśle. Później.
- Wiem.
- Możesz mi powiedzieć?
- Mogę.
Boże, ile my mamy lat?! Przewracam oczyma, wybucham w głowie i czuję, że jestem na krawędzi.
- No to powiedz do cholery- warczę, starając się upuścić trochę emocji.
- Przeprowadza się. Nie będzie więcej waszych schadzek. Bardzo mi przykro.
Nic nie mówiła. Mówiła? Nie.
- Jakich schadzek?- pytam ostro, kiedy mój mózg dojdzie do tego momentu.
- Widziałem, jak wsiadała do twojego auta. Na tamtej imprezie u Sophi. Ciekawe, gdzie pojechaliście, prawda?
Kurwa.
- Alex, nie masz bladego pojęcia, o czym mówisz. Po drugie- co ty tam robiłeś?
- Sprytnie. Przejeżdżałem. Ale ty się trochę zasiedziałeś, co, przyjacielu?
Zabiję drania. Zabiję go i wyrzucę do śmieciarki. Podchodzę bliżej, aż czuje jego dławiący zapach perfum.
- Jeżeli komukolwiek powiesz... Naprawdę, obiecuję ci, że nikt mi nie przerwie. Zakończę, co zacząłem- mówię powoli, delektując się każdym słowem.
Odchodzę od tego dupka, prosto do auta. Wsiadam i waham się. Boże, przecież nie mogę pojechać do niej do domu. Jestem jedynie jej nauczycielem, cholera jasna!
- Muszę z nią porozmawiać- mamroczę, opierając czoło o kierownicę i szukając w głowie jakiejś opcji.
Sms.
Wyjmuję telefon z kieszeni i od razu wyszukuje Octavii. Ostatnie połączenie? Przypomina mi się, jak puściła strzałkę w tamtą noc, żebym miał też jej numer. Zaskakuje mnie, że nikt się do mnie nie dobijał już później.
Piszę i wysyłam, zanim znowu się zawaham.
- Muszę czekać. Po prostu czekać- stwierdzam na głos i wysiadam, poprawiając garnitur.
Poszło. Musi tylko odpisać. Tylko tyle.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ONA
- Nie musisz jechać, jeżeli nie chcesz, Octavia. To jedynie tydzień. Możesz zostać- wzdycha po raz kolejny Lili, spoglądając na mnie.
- Wiem. Ale nic mnie tu nie trzyma. Dystans dobrze mi zrobi- powtarzam, zaciskając zęby z złości i łez w moich oczach.
Clara mnie zdradziła i zostawiła. John zaskakująco szybko znalazł się w ramionach innej dziewczyny, z którą tańczył na imprezie. Co mnie tu trzyma? Co za różnica czy pojedziemy na tydzień, czy na zawsze? Może tam jest lepiej? Spodoba mi się?
Zamykam torbę i siadam obok na łóżku, odruchowo poprawiając włosy.
- A szkoła? Twoja praca?
Gabriel?
- Nieważne, nadrobię najwyżej. Poza tym jeżeli dostaniesz tę robotę, to zamieszkamy w pieprzonej Europie! Za nic tego nie oddam- śmieję się, choć rozrywam sobie serce.
- Na bank zdobędę posadę głównej dyrektorki do działu sprzedaży!
- Lili?- w progu pokoju pojawia się głowa Thomasa.- Nie zapomniałaś o mnie prawda? Wrócisz po mnie?
Obje wybuchamy śmiechem, a Tho przybiera oburzoną minę. Lili podchodzi do swojego narzeczonego i przez chwilę coś mu mówi na uchu, wywołując szeroki uśmiech na jego twarzy. Mój wzrok z kolei pada przypadkiem na dziennik mamy i przypomina mi się jej wpis o profesorze.
Zakochana para wychodzi, coś tam szepcząc między sobą, a ja zamykam za nimi drzwi, łapiąc za dziennik. Spycham walizkę na podłogę i wsuwam pod łóżko. Otwieram na zakładce i wypada zdjęcie tajemniczego mężczyzny, który mógłby być naszym ojcem.
Te same ciemne włosy i prawie czarne oczy. Uśmiech samymi kącikami ust, zupełnie, jakby robił to nieświadomie, a z drugiej strony chciał, żeby wszyscy tak myśleli, bo robi to w pełni umyślnie. I ten zabawny, ledwo dostrzegalny pieprzyk nad wargą.
- Ja pierdolę- wyrywa mi się podczas czytania, a mój telefon wibruje.
Moja mama naprawdę nigdy nie uprawiała seksu z nim. Ale z jego bratem - tak. Boże, nigdy nie powiedziałabym, że moja mama takie rzeczy wyprawiała w przeszłości. Byli podobno tacy w sobie zakochani, ale wyszła za profesora, który zginął niedługo potem w wypadku lotniczym. Co tu się dzieje, kurwa!
Przypomina mi się mój telefon. Sięgam po niego z jakąś dziwną nadzieją, że to może Clara. Albo John. Nie żałuję, że z nim zerwałam. Chciał mnie tylko przelecieć. To nie miało najmniejszego sensu.
Zerkam na nadawcę i zamieram. Czuję jedocześnie podekscytowanie, strach i niecierpliwość.
"Za trzy godziny w kanionie. Dasz rade?"
Nie, nie, nie, nie, nie. Przecież miałam właśnie zostawić w spokoju Gabriela, nie wtrącać się w jego życie, pozostać jedynie uczennicą ze szkoły, nikim więcej. Przecież dlatego jadę z Lili, dlatego nie zostaję. Dlatego nie pojawiam się na zajęciach. Po cholerę jasną pisał?
Blokuję telefon i postanawiam nie odpisywać. Żadne z nas nie powinno mieć numeru drugiego. Po prostu nie. Nawet jeżeli bardzo bym tego chciała, nawet jeżeli chciałabym z nim porozmawiać jak z kimś równym, jak w tamtą noc - to nie mogę. I Gabriel też o tym wie, ale z jakiegoś powodu nie chce się do tego przyznać.
Ale skoro napisał, to coś musiało się wydarzyć. A jeżeli to wujek Alex coś wymyślił? Doskonale wiem, że potrafi być mściwy. Albo coś z Clara? Albo cokolwiek innego, co wymaga mojej pomocy, a mnie nie ma tam, gdzie powinnam być.
- Pieprzyć to- warczę sama na siebie i odpisuję.
"Będę. Nienawidzę spóźnień."
Wysyłam i odkładam powoli telefon na stolik obok. Nie powinnam odpisywać. Nie powinnam być nim zauroczona. Jestem na siebie zła, że dałam się sprowokować, że nie wytrzymałam.
A z drugiej strony jednak czuję podniecenie na myśl o tym spotkaniu.
CZYTASZ
Cisza spojrzeń
Romance"Nigdy nie rozumiałam, dlaczego niektórym podobają się starsi mężczyźni. Niepraktyczne. Ale teraz, patrząc w takie same oczy jak moje, w oczy mężczyzny starszego o dziesięć lat - nie rozumiem tego jeszcze bardziej. Musiała wymyślić to jakaś samotna...