VIII. Perfekcja

1.1K 101 87
                                    

   Od tamtej nocy obie zaczęły podchodzić do siebie z większą wyrozumiałością. Marinette już nie usiłowała zmienić Chloé na osobę, którą wolałaby, żeby była, a zamiast tego starała się zrozumieć, co nią powodowało i postanowiła powoli pomóc jej pozbyć się złych cech. Córka burmistrza może to wyczuła, a może chciała po prostu poznać ją lepiej, ale też próbowała być milsza, a co najciekawsze – zainteresowała się wszystkim, co opowiadała jej Marinette, jakby nagle przestała dostrzegać jedynie czubek własnego nosa.

   Córka piekarza z kolei nieco się zdziwiła, że to wszystko było takie proste. Chloé była zupełnie taka jak wszyscy, chciała trochę uwagi i ciepła, a gdy tylko to dostała, robiła wszystko, by odwdzięczyć się tym samym. Rzecz jasna, po tylu latach sprawiało jej to sporo trudności, ale nie poddawała się. Podobnie jak Marinette, która, choć miała dobre serce, wielu przyjaciół i zawsze chętnie pomagała innym, w gruncie rzeczy nigdy dokładniej nie zaangażowała się w relację z drugim człowiekiem. Mówiła wielokrotnie, że kocha Adriena, ale z nim nie potrafiła nawet normalnie porozmawiać, a poza tym, im dłużej się nad tym zastanawiała, tym mniej określenie „miłość" pasowało jej do tego wszystkiego.

   Co wiedziała o Adrienie? Czy kiedykolwiek poświęciła mu wystarczająco dużo czasu, żeby się przed nią otworzył? Zaczynała powoli mieć wrażenie, że wyidealizowała go i zakochała się w jego idealnej wersji, podczas gdy nie wiedziała, co on tak naprawdę chowa wewnątrz siebie.

   W każdym razie, im dłużej przebywała z Chloé, im bardziej się nad tą kwestią rozwodziła, tym więcej miała wątpliwości. A dni mijały, jeden po drugim, i zanim się obejrzała, zima płynnie przeszła w wiosnę. Paryż już zewsząd obrosła jasna zieleń traw i nowych liści, a także delikatny róż i biel kwitnących drzew. Na zewnątrz zrobiło się przyjemnie ciepło i tłumy mieszkańców oraz turystów z całego świata wylały się na ulice, tworząc rzeki wciąż zmierzających dokądś ludzi.

   Zaś one w tym czasie zaczęły się spotykać nie tylko po to, by Marinette odrabiała za Chloé lekcje. Ba! Postanowiła pomóc jej ogarnąć szkolny materiał, a córka burmistrza ku zdziwieniu Dupain-Cheng chętnie na to przystała. Poczęły więc widywać się codziennie po szkole i robiły razem zadania domowe oraz wspólnie się uczyły, a Marinette starała się pomagać w tym Chloé najlepiej, jak umiała. Wbrew pozorom, panienka Bourgeois dość ochoczo przystąpiła do nauki i okazało się, że nie jest w tym tak zła, jak Marinette miała okazję widywać na lekcjach. Po prostu nie widziała potrzeby się przykładać i nikt jej nie pilnował, więc robiła, co chciała. Najciekawsze było to, że wspólne uczenie się najwyraźniej sprawiało jej radość, więc zajmowała się tym bardziej z własnej woli niż z przymusu.

   Tym, co najbardziej ucieszyło córkę piekarza, był jednak fakt, że Chloé zaczęła traktować ją jak równą sobie. Zniknął podział zakrawający na relację pani-służąca, a zastąpiło go coś na kształt przyjaźni. Przede wszystkim starały się więcej rozmawiać, przez co ich wyobrażenie o sobie nawzajem stopniowo poczęło się zmieniać. Marinette nawet nie dostrzegła, kiedy polubiła spędzać czas z Chloé nawet bardziej niż z Alyą. Córka burmistrza uwielbiała zakupy i mimo że Marinette nie przepadała jakoś szczególnie za kupowaniem ubrań – zdecydowanie wolała je tworzyć niż kupować – była w stanie godzinami chodzić z nią po sklepach i przymierzać stroje, których i tak nie zamierzała nabyć. Sama w zamian pokazywała Chloé swoje ulubione miejsca i cieszyła się bardzo, kiedy ją to ewidentnie ciekawiło.

   Żadna z nich się tego nie spodziewała, ale koniec końców polubiły się. Tak prawdziwie.

   I może nawet za bardzo.

* * *

   Drewno, z jakiego zrobiono ławki w sali plastycznej, już dawno temu straciło swój kolor. Przez lata na jego powierzchnię wylało się mnóstwo różnokolorowych farb, klejów albo robiono tam jeszcze inne dzieła, przez które stoły w wielu miejscach zamiast swojej zwyczajowej jasnobrązowej barwy miały ciemnawy odcień wywołany mieszanką mnóstwa farb, których z czasem już nie dawało się domyć. Gdzieniegdzie na gładkiej powierzchni pozostawały grudki zaschniętego kleju, a niektóre blaty zostały dość mocno wyszczerbione. Marinette zastanawiała się czasem, co też uczniowie tu robili, że ławki były w takim stanie.

Jej największa fanka || Miraculous [Chloénette]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz