𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 ━ 𝘴𝘪𝘹

2.6K 159 18
                                    

┌────────────────────────┐

└────────────────────────┘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

└────────────────────────┘

Nie taką cię wzięłam — to zdanie nie dawało jej spokoju przez resztę dnia. Przez całe życie była świadoma, że odstawała od swojej rodziny. Była jak niepasujący puzzel. Od dziecka słyszała, że jest nie taka jaka powinna być. Matka Caroline zawsze uprzykrzała jej życie swoimi komentarzami na temat jej zachowania lub nawet samego bycia.

Jako jedyna miała ciemne włosy oraz oczy, lecz to nie wskazywało na to, że mogła zostać adoptowana. Przez cały wieczór nie wychodziła z pokoju, lecz później uświadomiła sobie, że i tak nigdy ich nie kochała. Ani matki, ani brata. Jedynie ojca darzyła jakimkolwiek uczuciem.

Ruby mogła głośno przyznać, że była dość mało empatyczną osobą, lecz nigdy jej to nie przeszkadzało. Nigdy nikogo nie kochała i nie zapowiadało się, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić.

━━━━━━

Anderson kolejny raz przejrzała się w lustrze. Miała na sobie biały podkoszulek, czerwoną koszulę w kwiaty, niebieskie jeansy oraz białe trampki. Kiedy widziała się w innych kolorach niż czerń lub podobny, miała ochotę zwymiotować. Nie była tak ubrana od co najmniej siedmiu lat.

Pamiętała kiedy pierwszy raz w wieku dziesięciu lat pojechała z Caroline na zakupy. Tego dnia były urodziny Ruby, a jej prezentem urodzinowym był zakup dowolnych ubrań. W tedy dziewczynka wybrała sobie tylko ciemne ubrania.


Nie miała zielonego pojęcia dlaczego zgodziła się to ubrać. Jej matka, a raczej kobieta, która podawała się za jej matkę ciągle nalegała, a więc nastolatka zgodziła ubrać na siebie te ohydne ubrania.

Kiedy po raz kolejny miała rzucić w swoją stronę obelgą, usłyszała jak ktoś zaczął trąbić pod jej domem. Spojrzała przez okno i dostrzegła niebieskiego Chevroleta, a w nim blondyna.

— Anderson! Rusz tutaj tą swoją chudą dupę! — krzyknął w jej stronę, na co dziewczyna wybuchła śmiechem. Brunetka wrzuciła do swojej torby długopis, który leżał na jej biurku, po czym jak najszybciej zbiegła po schodach i wyszła z domu, unikając członków swojej ,,rodziny''.

— Ile można? — zapytał, otwierając drzwi nastolatce. Ruby przewróciła oczami i usiadła na miejscu pasażera z przodu — Co za strój, Anderson — powiedział, wsiadając do auta.

— Długa historia, może kiedyś ci opowiem, a teraz ruszaj bo zaraz Dave wyjdzie z siekierą i każe mi wysiąść — prychnęła pod nosem, na co Hargrove parsknął śmiechem — Naprawdę chciało ci się po mnie przyjeżdżać? — zapytała, odpinając swoją koszulę.

Chłopak tak mocno wcisnął pedał gazu, że dziewczyna o mało nie uderzyła głową o szybę.

— Nie mam nic innego do roboty, a jeśli mogę spytać to po cholerę się rozbierasz? Nie to, że mi to przeszkadza, tylko tak z ciekawości pytam.

— Nie pokaże się w tej szmacie — fuknęła, odpinając ostatni guzik czerwonej koszuli. Wzrok chłopaka momentalnie powędrował na dekolt swojej towarzyszki — Na drogę patrz — zaśmiała się pod nosem, po czym pstryknęła chłopaka w ramię.


Już po kilku minutach byli pod budynkiem liceum w Hawkins, a raczej na parkingu. Ruby przez szybę w samochodzie dostrzegła kilka nastolatek, które aż podskoczyły, gdy zobaczyły auto blondyna. Anderson westchnęła z politowaniem i wysiadła z pojazdu razem z chłopakiem.

Karen nie mogła uwierzyć w to co właśnie zobaczyła. Teraz wszystko zaczęło się zgadzać, a czarnowłosa zaczęła rozumieć dlaczego Billy i Ruby zniknęli w tym samym czasie z przedwczorajszej imprezy.

Kilka licealistek rzuciło w stronę brunetki nienawistne spojrzenia, a jedna z nich prawie się rozpłakała.

— Dzięki, Hargrove — powiedziała, idąc w stronę Karen, której z wrażenia wypadło jabłko z ręki i poturlało się prosto na jezdnię.

— Anderson! Trzymaj! Nikt oprócz mnie nie będzie ich oglądał! — krzyknął, rzucając do nastolatki swoją jeansową kurtkę.

— Pieprz się — odparła, pokazując chłopakowi środkowy palec, po czym zarzuciła na swoje ramiona kurtkę chłopaka.

— Spałaś z nim? — zapytała zaszokowana Karen.

— W twoich snach

━━━━━━

Lekcje minęły jej wyjątkowo szybko i spokojnie, prócz kilku sprzeczek z nauczycielami. Dzisiejszego dnia postanowiła wrócić do domu pieszo, ponieważ nie zamierzała jechać z Dave'm, bądź prosić Karen o podwózkę.

W drodze do domu dziewczyna nie mogła się powstrzymać od śpiewania Material Girl jej ulubionej piosenkarki, czyli Madonny. W pewnych momentach słyszała jak przekrzykuje dźwięk grany przez swojego walkman'a.


— Ruby złotko! Jak dobrze, że już jesteś. Musisz prędko się przebrać, ponieważ zaraz jedziemy na kolację do znajomych Dave'a — usłyszała ten sam irytujący głos swojej matki.

Nie obchodziło jej czy jest jej córką czy nie. Nie obchodziło jej czy ją nienawidziła. To teraz nie miało znaczenia. Tej kobiecie należał się szacunek za to, że psychicznie wytrzymała z tak skomplikowaną osobą jak ona.

— Dobrze, mamo — powiedziała od niechcenia i powędrowała do swojego pokoju, aby zmienić strój.

━━━━━━

— To jakiś żart? — zapytała, kiedy na białej skrzynce pocztowej zauważyła nazwisko ,,Hargrove''.

— Coś nie tak?

— Nie Dave, wszystko jest super — prychnęła.

Mimo, iż Billy przypadł dziewczynie do gustu, to Ruby i tak nie zamierzała się z nim zaprzyjaźniać.

— Państwo Anderson! — Blondyn otworzył drzwi, kiedy tylko usłyszał nadjeżdżające auto. Billy uśmiechnął się pod nosem i oparł się o framugę drzwi.

Nikola ッ

PSYCHOTIC KIDS ━ ( billy hargrove ) W TRAKCIE EDYCJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz