Rozdział 36 - "Jesteś do tego stworzony"

1.1K 67 9
                                    

Kenan:

Siedziałem na krześle nawet nie wiem ile. Czekam na cokolwiek, ale nie wydaje mi się żeby miało to nadejść. Marcus w pewnym momencie poinformował mnie, że musi już iść, a Safal, że pójdzie zakończyć trening. Nawet nie zwracałem na niego większej uwagi. Chcę żeby to wszystko już minęło. Żeby Kris wyszedł z pokoju szczęśliwy i bez żadnych ran. Siedziałem i czekałem kolejną godzinę, która toczyła się w nieskończoność. Po jakimś czasie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Jak poparzony wstałem z krzesła i spojrzałem na Louise. Próbuje cokolwiek wyczytać z jej twarzy. Dziewczyna widząc moje zmartwienie zamknęła oczy i pokiwała głową smutno. Poczułem jak trace siły.

- Nie udało się. Zmarł na stole. - informuje.

W pierwszej sekundzie miałem ochotę krzyczeć, że to jej wina, że się nie postarała, ale szybko zrozumiałem wszystko.

- Muszę się położyć. - mówię cicho i ruszam osłabionym krokiem w stronę pokoju.

Czuje się słaby. Mam mgłe przed oczami, a moje nogi są jak z waty. Najszybciej jak w obecniej sytuacji potrafie znalazłem się w pokoju. W ubraniach położyłem się na łóżko i przykryłem. Zamknąłem mocno powieki. Przez oczami widzę obraz jak ciało chłopaka bezwładnie upada na ziemie. Przez całą noc mnie to nękało. Nawet nie wiem czy udało mi się zasnąć. Kiedy usłyszałem jak kilka osób chodzi po korytarzu i słońce zaczęło świecić przez okno zrozumiałem, że jest już ranek. Z wielkim trudem wstałem i załoniłem światło w pokoju. Ciężko usiadłem na łóżku. Spałem w ubraniach i niezbyt mi się chcę je zmieniać. Nie mam na nic ochoty. Mógłbym zostać w takiej pozycji przez cały dzień. Kris nie żyje, a to moja wina. Nie zareagowałem w pore i stała się tragedia. Powinienem być skupiony, ale tego nie zrobiłem i chłopaka z nami już nie ma. Może nie nadaje się na trenera? Gdyby ktoś inny się nimi zajmował to do tego by nie doszło. Zaczynam myśleć, że może lepiej by było jakbym zrezygnował z roli trenera. Oddam dzieci w ręcę kogoś innego. Bardziej doświadczonego i silnego. Usłyszałem mocne pukanie do drzwi, więc wstałem i powoli otworzyłem je.

- Dzięki Bogu. Już myślałam, że coś ci się stało. - odzywa się Nadia. - Pukałam, ale nie odpowiadałeś. - dodaje.

Musiałem być tak zamyślony, że nie usłyszałem.

- Co tutaj robisz? - pytam z załamanym głosem.

- Nie pojawiłeś się na śniadanie, więc się zaniepokoiłam. - tłumaczy.

Rosjanka mocno zmarszczyła brwi patrząc na mnie uważnie. Muszę mieć okropny wyraz twarzy.

- Co się dzieje? - pyta.

- Nic. - odpowiadam szybko.

Dziewczyna wręcz wepchnęła się do mojego pokoju i usiadła na łóżku.

- Nie mam ochoty na jakiekolwiek rozmowy. - oznajmiam.

- Albo mi powiesz, albo się stąd nie rusze. - mówi z surowym wyrazem twarzy.

Westchnąłem głośno i zamknąłem drzwi. Usiadłem obok dziewczyny i przetarłem twarz dłońmi.

- Jestem zmęczony i naprawdę nie chcę rozmawiać. - zaznaczam.

Jednakże Nadia pozostaje nieugięta. Patrzy się na mnie i czeka na odpowiedź.

- Nie odpuścisz? - wzdycham ciężko.

- Dopóki mi nie powiesz. - skrzyżowała ręcę na piersiach.

- Wczoraj na treningu z mojej winy doszło do tragicznego incydentu. - wyznaje cicho, a dziewczyna patrzy na mnie pytająco. - Kris został poważnie ranny przez Foxiego. - dodaje.

Dzierżycielka Diablo DragonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz