Rozdział 34: Rozwiązanie

130 14 3
                                    

Cześć!

Wracam znowu po długim milczeniu... Mam nadzieję, że teraz już na dobre. Naprawdę chcę skończyć to opowiadanie i czuję się strasznie głupio, że trwa to tyle czasu. Ale tak czasem w życiu jest. Jeśli ktoś tu jeszcze został, to bardzo dziękuję za cierpliwość... i zapraszam na kolejny rozdział! 


*********

Siedzę nad rzeką i wrzucam bezmyślnie kamyki w jej nurt. W głowie powoli układam sobie plan. Za chwilę wstanę i pójdę do wioski, poszukać dowódcy jeźdźców taugurów. Poproszę go, żebym mogła się do nich przyłączyć. Pojedziemy... na początek może do ruin starego portu. Nie tracę nadziei, że uda się tam coś znaleźć, co pomoże mi wydostać się z tej planety. Mi... nam. Poemu na pewno wciąż na tym zależy. A jeśli nie znajdziemy nic w starym porcie, wyruszę w dalszą wędrówkę. Mimo zapewnień Rasmine, że cała planeta odcięła się od reszty Galaktyki i ukryła, nie wierzę tak do końca, że pozbyli się wszystkiego, co kiedyś łączyło ich ze światem. Oczywiście nie wierzę w to, że znajdę gdzieś sprawny statek, gotowy do odlotu. To byłoby zbyt piękne, takie rzeczy się nie zdarzają. Wyobrażam sobie, że może znajdę jakiś komunikator i z jego pomocą połączę się z Ruchem Oporu. Może wtedy przylecą nas stąd zabrać. Niestety nie mam pojęcia, jak ich tu skierować, zupełnie nie wiem, w jakiej części Galaktyki się znajdujemy. Ale na szczęście przypomina mi się, że R2D2 ma w swojej pamięci całe mnóstwo map. Przypomina mi się, jak Poe szukał mapy prowadzącej do Luke'a Skywalkera... Tę historię wszyscy znają, a szczególnie BB-8 lubił ją opowiadać. Zastanawiam się przez chwilę, co się stało z małym, zabawnym droidem. Pozostał sam, na planecie, na którą Poe przyleciał by mnie ratować po nieudanej misji... Czy jeszcze gdzieś tam na nas czeka? Minęło tyle czasu...

Wkurzam się sama na siebie, że pogrążam się we wspomnieniach, zamiast działać. Powinnam iść porozmawiać z jeźdźcami taugurów... Zanim jednak zdążę wstać i wcielić swoje plany w życie, słyszę za plecami tupot szybkich kroków. Pewnie ktoś mnie szuka, może mistrz Feng chce, żebym wracała na dalszą naukę? Albo Rasmine uważa, że już koniec tego świętowania, trzeba zabierać się do pracy. Nie odwracam się nawet, chcę jeszcze chociaż przez krótką chwilę mieć spokój.

– Tu jesteś! – słyszę wesoły głos Tjalla. Odwracam się, żeby zobaczyć blondyna wyszczerzonego w szerokim uśmiechu. – Jak się bawiłaś? Nie widziałem cię później wcale, a chciałem z tobą zatańczyć – mówi, wykrzywiając twarz w komicznym wyrazie żalu.

– Dobrze – odpowiadam, zmuszając się do uśmiechu. Przecież Tjall nie jest niczemu winny i nie musi wiedzieć, co myślę.

– Wyglądasz, jakby bolała cię głowa – mówi chłopak, siadając koło mnie. – Ja dzisiaj ledwie wstałem! – wyszczerza się znowu. – Chodź do wioski, mamy tam specjalny napój, spróbujesz i zaraz kac ci przejdzie!

Przypominają mi się tabletki przeciwko skutkom alkoholu, jakich używaliśmy w Bazie i wzdycham króciutko. Ostatni wieczór przed wylotem na misję... To był zupełnie inny świat, który wydaje się tak odległy, jakbym żyła tam w jakimś poprzednim życiu.

Tjall zauważa moje nagłe zaciśnięcie ust i to, że odwracam szybko głowę i mrugam oczami. Przysuwa się bliżej i odwraca ręką moją twarz.

– Hej, co się dzieje, Amitia? – pyta poważnie. – To chyba nie kac, prawda?

– Chcę wrócić do domu, Tjall – mówię, starając się, żeby mój głos brzmiał normalnie. – Wiem, wasza planeta jest piękna, ale... No, rozumiesz. Nie jestem tutaj u siebie, nie jestem jedną z was.

Tjall patrzy na mnie ze zdumieniem.

– Nieprawda! – woła. – Napiłaś się wody z Księżycowego Źródła, jesteś teraz jedną z nas! Nikt nie myśli o tobie jak o obcej spoza świata, możesz teraz robić wszystko to co my... I walczyłaś z Attonami i dostałaś trzecie imię... Nauczysz się naszych zwyczajów, zamieszkasz tutaj i zobaczysz jak żyjemy. Spodoba ci się! – mówi z zapałem, bardzo chcąc mnie przekonać. Potrząsam głową.

Trzecia Strona MocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz