130.

429 31 27
                                    

Lisa od kilku dobrych minut błądziła między snem, a jawą, ale potrzeby fizjologiczne nie dały jej dłużej poleżeć. - Przesuń się. - mruknęła sennie, zdejmując z siebie rękę Que. - Kuba! - odepchnęła się dłońmi od ściany, żeby zrobić sobie miejsce i z trudem usiadła. Mężczyzna spał jak zabity, a jego ciało było jak kłoda. Nie do ruszenia. - Grabowski, nooo... - przysiadła na chwilę na jego łydkach, żeby wydostać się z łóżka, aż w końcu prawie z niego wypadła. W ostatniej chwili złapała się drabinki i poprawiła ściągniętą zasłonkę. - Co ty robisz? - wymamrotał, przewracając się przodem do niej. - Próbowałam wstać. - skrzywiła się, bo zamiast wypoczęta po nocy czuła się jak poturbowana przez czołg. - Miałeś iść spać do swojego łóżka. - fuknęła i odwróciła się na pięcie. Idąc do toalety spostrzegła przez okno resztę ekipy siedząca na zewnątrz przy stoliku. - Zajebiście. - burknęła pod nosem, orientując się, że dostała okresu. Skakała wręcz z radości na myśl o kilku dniach w drodze. Na szczęście wieczorem zostawiła w toalecie swoją kosmetyczkę i nie musiała wracać się po swoje rzeczy. - Wyspałaś się? - Kuba zdążył usiąść na skraju łóżka. - Nie bardzo. - jęknęła cicho, przeciągając się. - Próbowałam znaleźć wygodną pozycję, ale za każdym razem dociskałeś mnie do ściany lub kładłeś na mnie nogi. - szturchnęła go w ramię i przeszła nad jego wyciągniętymi nogami. - Możesz włączyć przypomnienie w telefonie. - dodała jeszcze i wyszła przed camper. - Jakie powiadomienie? - krzyknął za nią, ale już mu nie odpowiedziała. Znalazł w pościeli telefon i wszedł w zapisane alarmy. - W końcu... - uśmiechnął się pod nosem i z radością włączył budzik, który miał przypominać dziewczynie i tabletkach antykoncepcyjnych

- Dzień dobry. - uśmiechem przywitała się z pozostałymi i zajęła wolne miejsce obok Maćka. Zmrużyła oczy, bo słońce od samego rana dawało się we znaki. Wychyliła się, zaglądając do kubka Krzychowi. - Częstuj się. - podsunął jej dzbanek od ekspresu przelewowego, w którym zostało nieco kawy i podał karton z mlekiem. - Zaraz będziemy ruszać, co? - Adam uniósł głowę znad telefonu, bo sprawdzał właśnie korki na trasie do Monachium. - Dajcie mi chociaż kości rozprostować. - zerknęła po nich i odstawiła mleko, dolewając do gorącego napoju jedynie odrobinę. Zanotowała sobie w głowie, że przy najbliższej okazji musi kupić mleko bez laktozy. - Na 12 mamy być w klubie? - Forest wyczekująco spojrzał na nią. - Tak. W ogóle która jest godzina? - złapała Maćka za nadgarstek, żeby spojrzeć na tarczę jego zegarka. - Bratowa jakaś nie w humorze? - zagadnął ją, na co wzruszyła tylko ramionami. Jęknęła w duchu, bo było niewiele po siódmej, czyli mieli jeszcze dużo czasu. - Śniadanie na stole, tak to mogę wstawać. - Kuba pojawił się przy nich i jeszcze zanim zajął miejsce to porwał słoik z nutellą. - Nie ma tak dobrze, jutro wy robicie śniadanie. - Kondracki roześmiał się i skończył swoją kanapkę. - Śpisz dzisiaj oddzielnie. - zakomunikowała Kubie, bo nie wiedziała już czy zwiesić ramiona czy się wyprostować, żeby nie bolał jej kręgosłup. - Nie żartuję. - dodała, gdy pocałował ją we włosy i stuknął biodrem, żeby się przesunęła.

Zerknęła na dłoń Kuby i nie przerywając kroku wspięła się na palce i szybko cmoknęła go w policzek. - Co tam? - mocniej ścisnął jej dłoń i uśmiechnął się, gdy zmieniła ręce, żeby drugą wygodnie objąć go w pasie. - Nic, po prostu mi dobrze. - nie pamiętała już kiedy ostatni raz szli za rękę i czuli się tak beztrosko. Uniosła głowę i spojrzała na budynek ratusza, kiedy wkroczyli na Marienplatz. - Trochę ciężko mi uwierzyć, że tutaj jesteśmy. - westchnęła, ogarniając wzrokiem pozostałe budynki. Nie była w Monachium od kilku dobrych lat, a ostatnie wspomnienie z tego miasta nie należało do najprzyjemniejszych, ale było zdecydowanie oczyszczające. - Ja za tobą nawet na koniec świata, przez ogień i wodę, tak daleko, jak tylko mogę. Do piekła, do nieba, chociaż już wiem gdzie wylądujemy oboje. - roześmiał się, zatrzymując się na środku placu. - Przeze mnie droga w miasto utrapienia, przeze mnie droga w wiekuiste męki, przeze mnie droga w naród zatracenia... - zaczęła recytować, a na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, kiedy Kuba zawtórował jej. Co prawda mylił niektóre słowa, ale była zaskoczona, że cokolwiek jest w stanie powiedzieć. - Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją. - parsknęli głośnym śmiechem, kończąc ostatnie zdanie wiersza widniejącego na bramie do piekła w Boskiej Komedii Dantego. - Czytałaś? - zainteresował się, zjeżdżając dłońmi na jej pośladki. - Miałam ją w bibliografii prezentacji maturalnej. Jedna z niewielu lektur, które czytałam z przyjemnością. Ale jakim cudem to pamiętam, to nie mam pojęcia. - złapała go za ramiona i zdjęła jego ręce ze swojego ciała. - Ciekawe w którym kręgu wylądujemy. - zaczął się głośno zastanawiać obserwując pozostałych członków ekipy, którzy robili zdjęcia. - O ile dobrze kojarzę, to może Diabeł by nam darował ten dziewiąty. - dobrze pamietała, bo w ostatnim kręgu przebywały dusze największych grzeszników. Morderców i zdrajców, którzy popełnili zbrodnie dla własnych korzyści. - Taaak, a Lucyfer by nas ostatecznie wywalił na zbity pysk, bo nie mógłby się zdecydować w którym nas zostawić. - zażartował i odwrócił się plecami do Krzycha, który ewidentnie nagrywał kolejne stories. Dla podkreślenia swoich słów znowu przejechał dłońmi po jej ciele i dotknął podbródka, ponownie ją całując. Zacisnął palce na szyi, przygryzając na krótko dolną wargę, żeby zaraz znowu walczyć o dominację z jej językiem. - Już, koniec, bo będę miała chcicę. - wykorzystała moment, w którym zabrakło jej powietrza i odsunęła się. - Brzmi nieźle. - mrugnął do niej znacząco i roześmiał się, gdy zerknęła na niego z politowaniem. - Może skoczymy do Muzeum BMW i przy okazji do Rock Museum? - zaproponowała, wyjmując telefon. - Zapytam resztę, a,e jak dla mnie bardzo spoko, - zostawił ją na chwilę, gdy skupiła się na ekranie telefonu.

Dlaczego Facebook pokazuje mi, że jesteś w mojej okolicy?"

„Chyba sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie"



----

Znowu mnie jakaś niemoc ogarnęła, mimo że tym razem wszystko u mnie w porządku...


Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz