Levi i herbatka

10 4 1
                                    

Dawno temu w odległej krainie żył sobie pewien hobbit, a na imię miał Levi. W przeciwieństwie do innych hobbitów był ponury, oschły i nigdy się nie uśmiechał.

Gdy jego ciotka kazała mu odnaleźć drogocenny kamień, o którym krążyły plotki, niechętnie się zgodził. Miał dostać w zamian posiadłość ciotki, bo ta zamierzała wyprowadzić się do doliny jagód w zachodniej ćwiartce ich niewielkiego kraju. Zatem nagroda go nieco zmotywowała. W każdym razie ubolewał, że musi spełniać zachcianki leniwej ciotki.

Właśnie szedł dróżką przez las myśląc o wskazówkach, które dostał na temat kamienia. Miał być ukryty gdzieś w pobliżu wzgórza kruków, ale przecież to duży teren. Nie miał pojęcia co zrobi.

Tak więc szedł przed siebie aż nie dotarł do podnóża góry. Zdecydował, że tu przenocuje. Już miał rozkładać swoje rzeczy. Kiedy ujrzał niedaleko małą drewnianą chatkę. „może mnie tam przenocują... nie cierpię spać na ziemi" – pomyślał Levi i poszedł w stronę domku.

Zapukał do drzwi. Przez 2 minuty nikt nie otwierał.

- pieprzyć to – mruknął, cofnął się trochę i z rozbiegu kopnął w drzwi.

Niefortunnie akurat w tym momencie drzwi się otworzyły. Tym sposobem Levi przywalił osobie, która pojawiła się w drzwiach i oboje przewrócili się na podłogę.

- ohh mój kapelusz... - wymamrotał żeński głos gdzieś pod hobbitem.

Levi w końcu zlazł z osoby pod nim i okazało się, że to czarownica. Miała rozczochrane brązowe włosy, ciemne oczy, okulary, a na jej głowie spoczywał kapelusz. Miała na sobie luźne fioletowe spodnie wsadzone w wysokie wiązane buty, koszulę z dziwacznym kołnierzykiem, bufiastymi rękawami oraz różnokształtnymi guzikami. Na jej talii spoczywał gruby skórzany pas. Poza tym na szyi zawiązała sobie czerwoną muszkę. Kobieta leżała teraz na podłodze szukając swoich okrągłych okularów.

Levi się zastanawiał po co Bóg stworzył tak dziwną istotę, a co najważniejsze czemu pozwolił jej się tak ubrać. Wstał przewracając oczami.

- ohh dlaczego tak się dzieje... - mówiła wciąż zmieszana czarownica aż w końcu znalazła okulary i je założyła. Mrużyła przez 2 sekundy oczy – HOBBIT –wykrzyknęła z ekscytacją – DO STU TYSIĘCY JEŻYY!!! TOŻ TO HOBBIT!!! TYLE CZEKAŁAM NA MOJĄ KOLACJĘ! – rzuciła się na biednego Levi'a i znowu upadli na podłogę.

Czarownica siedziała na hobbicie i niebezpiecznie pochylała się nad nim z wywieszonym językiem.

- to jest trochę niepokojące – powiedział uwięziony Levi patrząc się na kobietę jak na chorą psychicznie. Ta tylko się zaśmiała (bardzo podejrzanie) i w końcu zamknęła usta.

- co cię tu sprowadza, mój mały? – zapytała wciąż z bananem na twarzy.

- chciałem kulturalnie wypić herbatkę, ale zaatakowała mnie niezrównoważona psychicznie wiedźma – stwierdził sucho.

- gdzie ta wiedźma – rozejrzała się po pokoju kobieta.

- siedzi na mnie – westchnął zirytowany Levi.

- oh niee, ja jestem tylko swego rodzaju fanatyczką – zamyśliła się kładąc palec na brodzie. – Hanji mam na imię, miło mi – podała mu rękę. Levi zrezygnowany wyciągnął swoją. Czarownica nagle wstała i pociągnęła za sobą do góry biednego hobbita.

- ja chcę do domu – wymamrotał krztusząc się. – jestem Levi – przedstawił się. Hanji energicznie pokiwała głową i zaciągnęła go do stołu, gdzie czekała już na nich herbatka.

One-Shoty | Fan fictionWhere stories live. Discover now