POLSKA WERSJA

56 6 6
                                    

 Dziewczyna w czarnej, mokrej od deszczu sukni spojrzała w niebo. Było szare,  a spadające z góry krople uderzały o ziemię. Mieszały się także z jej łzami, spływającymi licznie po policzkach zniszczonej twarzy, która kiedyś była piękna.  Była, zanim to się stało...

Przed nią stały dwa pomniki z wyrytymi imionami najbliższych jej osób, tych, których Jeff jej odebrał. Czarnym drukiem na szarym marmurze napisano Isabelle i Gregory Arkensaw. Poniżej data śmierci. To już dziewiąta rocznica tamtych wydarzeń, które na zawsze zmieniły życie dziewczyny.

Jane wyciągnęła  rękę przed siebie i dotknęła grobu. Poczuła pod dłonią pokrytą bliznami po poparzeniu zimną i mokrą skałę.

- Dorwę go i zabiję, tak jak obiecałam, pomszczę was i inne niewinne ofiary tego szaleńca...- szepnęła cicho. Nie bała się, że ktoś ją usłyszy - cmentarz był prawie pusty. Jej jedynym towarzyszem był czarny kruk, skaczący wokół najprawdopodobniej w poszukiwaniu pożywienia. 


                                                                                ----------

To był dość zimny wieczór. Jane przeglądała serwisy internetowe poszukując informacji o aktualnych, lokalnych morderstwach. Miała nadzieję na znalezienie czegoś, co mogłaby powiązać z dawnym znajomym i nie zawiodła się. Trafiła na świeżą sprawę sprzed dwóch dni. W lesie niedaleko ich miasta znaleziono ciało młodej dziewczyny. Zwłoki miały poderżnięte gardło i wycięty uśmiech, charakterystyczny dla ofiar Jeff'a, oraz kilka ran kłutych zadanych nożem. Morderca wciąż był na wolności, mimo to policja znała podejrzanego. Tak samo jak Jane. Oh tak, ona znała go aż za dobrze.

To oznaczało, że seryjny zabójca najprawdopodobniej wciąż znajdował się w tej okolicy, mimo upływu lat. Musiała więc tylko czekać na spotkanie z nim.

Teraz Ty  sam pójdziesz spać - pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem.

Opuściła dom pod osłoną nocy i udała się do lasu. Wspięła się po gałęziach na jedno z drzew i usiadła na nim, oczekując na człowieka, który zniszczył jej życie. Była cierpliwa. Czekała na ten moment tak długo, że trochę więcej czekania nie zrobi jej większej różnicy. Jednak czas mijał, a nic się nie działo. Wiatr szumiał między drzewami poruszając liśćmi, a od czasu do czasu dziewczyna mogła usłyszeć odgłosy wydawane przez przebiegające w pobliżu zwierzęta.

Nie zamierzała się poddawać, mimo że od wielogodzinnego siedzenia w jednej pozycji wszystko zaczynało ją boleć, a słońce powoli wschodzić. Jutro jest kolejny dzień...chociaż może bardziej powinna powiedzieć kolejna noc?

I kolejna, i następna. Aż w końcu za którymś razem go dostrzegła. Trudno było go nie zauważyć nawet w ciemności, przez białą bluzę pokrytą zaschniętą już krwią. Patrzyła jak idzie powoli przez las, bawiąc się nożem. Był teraz nieco wyższy, niż przy ich ostatnim spotkaniu, a jego włosy były dłuższe i roztrzepane, jakby żyły własnym życiem. Jej serce przyspieszyło, a jej umysł wstrząsnął przypływ emocji, dawnego bólu i nienawiści. Zamknęła oczy i zaczęła w myślach odliczać od dziesięciu, chcąc uspokoić swój oddech, który przyspieszył wraz z sercem. W ręce cały czas ściskała własny nóż, który  teraz ścisnęła jeszcze mocniej.

 Od dawna nie wierzyła już w Boga ani życie po śmierci, więc tym bardziej zdziwiła się, widząc postacie, które pojawiły się przed nią. Były to bladoniebieskie zjawy, przypominające jej pierwsze ofiary szaleństwa Jeff'a - Liu, Margaret, Peter, jej własna rodzina... zamrugała parę razy, podejrzewając, że wtedy znikną. Jednak wciąż tam stały i patrzyły na nią.

Jane's Revenge PL/ENG *Jeff The Killer vs Jane The Killer rewrite*Where stories live. Discover now