Rozdział 4 Pirat

13 0 0
                                    

Astral wraz z towarzyszami starali się dotrzeć do Efis. Lecieli dalej swoją powietrzną łodzią pogrążeni w zadumie. Mechanik ledwo się ruszał, odpoczywał ranny, leżąc na boku. Aria skulona trzymała się za nogi dalej będąc w stanie szoku, a Astral siedział nieobecny. Po kilku godzinach dotarli do trzonu krainy zbudowanej z twardej bazaltowej skały. Po chwili wznieśli się na szczyt gdzie znaleźli mały port dla statków powietrznych i kamienny dok dla mniejszych jednostek. Kraina mimo iż wykonana z twardej skały na szczycie była dość zielona. Trawa rosła tu swobodnie gdzieniegdzie pojawiały się drzewa i krzewy.  W oddali było widać wioskę, gdzie część budynków była wykonana z drewna. Przy porcie znajdowała się karczma z której dochodziły brzdęki kufli i uderzenia butów o drewnianą posadzkę. Aria cały czas dygocąc wyszła z łodzi, Atral wyciągnął mechanika z pojazdu po czym zarzucił go na plecy i ruszył w kierunku knajpy. Karczma była sporą drewnianą chatką w środku mieściło się około piętnastu stołów przy których  siedzieli marynarze.  Gdy Astral wszedł do środka zwrócił na siebie uwagę wszystkich obecnych, nie lubił być w centrum uwagi zarówno tej pozytywnej jak i negatywnej. Podszedł do lady i zapytał karczmarza.
-Masz jakieś miejsce na nocleg?
-na zapleczu jest pokój.
-świetnie biorę.
Astral poszedł na zaplecze, gdzie był mały pokoik z oknem i łóżkiem. Położył na łóżku mechanika, a sam podszedł do lady.
-Co podać?- spytał karczmarz
-Cokolwiek bez alkoholu-odparł Astral
-Wody możesz nabrać na zewnątrz- rzekł karczmarz i podał mu gliniany kufel.

Astral zabrał go wyszedł na dwór, pokręcił się chwile po okolicy, aż znalazł małe źródełko bijące z kamienia. Napełnił kufel i w kilka chwil go opróżnił po czym usiadł pod kamieniem  i zaczął rozmyślać. Tymczasem Aria w środku powoli dochodziła do siebie. Siedziała w małym pokoju oparta o łóżko. Przed nią  parowała miska z zupą obok przykucnęła kobieta ubrana w prostą brązową sukienkę.

-Uciekaliście-spytała

-Tak- odpowiedziała Aria

-Gdzie was dopadli?-

-W Dagon.-

-W Dagon?-

-Tak, w tym mieście mechaników-

Kobieta odsunęła się i wyszła do baru, gdzie gestem ręki poprosiła karczmarza o przyjście. Mężczyzna wszedł do pokoju i kucnął przy dziewczynie.

-Skąd uciekliście?-spytał

-Z Dagon.-odparła Aria.

-Gdzie to jest?

-Mała kraina na południowy wschód-

-Co tam się znajduje?-

-Nielegalne warsztaty-

Karczmarz podszedł do kobiety i szepnął do niej.

-Mówi prawdę.-

-Jesteś pewien?-

-O tym co naprawdę jest w Dagon nie dowiesz się z radia.-

-Myślisz ,że dopadł ich Barbaros-

-Raczej nie ,ostatnio polują tylko obok naszej krainy. Pewni chcieli ich dopaść łowcy niewolników. Jest mocno roztrzęsiona. Zajmij się nią, ja pójdę za bar.

Karczmarz wrócił za bar, a kobieta porozmawiała jeszcze z Arią.
-To oni Cię tak mocno przerazili
-Nie, to mój przyjaciel. On zabił ich przywódcę-
-Co?-
-On, nie radzi sobie z nerwami gdy ktoś obrazi reaguje agresja nie myśli co robi, ale najgorsze że ten stan się utrzymuje dopóki się nie wyżyje.
Tymczasem na dworze Astral dalej siedział oparty o ścianę. Po chwili podniósł i zaczął wściekle uderzać w ścianę budynku. Gdy skończył zostawił po sobie dużą plamę krwi. Czuł ból od rozdartej skóry mimo to znalazł w sobie resztki sił, aby jeszcze raz zacisnąć  pięść.
-Aaaa- usłyszał w oddali. Astral zaczął szukać źródła dźwięku. Hałas skierował go do małego zagajnika, a następnie na małą polane, która prowadziła do niedużego wąwozu. Na dole Astral dostrzegł jak dwóch mężczyzn szarpie się z drobną kobietą. Astral zdenerwował się i zjechał w dół, pomimo iż do dna dzieliło go kilka metrów bez trudu się tam dostał. Po czym bez zastanowienia ruszył jej na ratunek, lecz dwóch silnych piratów bez  problemu sobie z nim poradziło. W ciągu sekundy jeden z nich skutecznie blokował mu ręce drugi zaś uderzał go brzuchu. Po wielu uderzeniach czuł jak żołądek  wywraca mu się pod góry nogami, a usta napełniły się ciepłą krwią. Wyczuwał, że traci przytomność, ale udało mu się  dostrzec jak wąwóz otaczają ludzie z pochodniami, włóczniami i łukami. Piraci puścili Astrala i położyli się na ziemi z rękami na karkach. Po pewnym czasie wszyscy wrócili do wioski. Astral opatrywał rany w karczmie zaś piraci siedzieli w miejskim areszcie. Aria przemyła rany Astrala i założyła opatrunki.
-Drugi ranny mi nie potrzebny.-powiedziała
-Musiałem coś zrobić-odpowiedział.
-Może trzeba było zacząć od pomyślenia, a nie od otwartej walki. Ech. Ile się należy za te opatrunki?-spytała karczmarza
-Nie musicie mi nic płacić jutro odrobicie wszystko-
-co?-
-W naszej krainie pieniądze nie mają wartości, wszystkim i tak obraca zarządca więc jedyne co możesz zrobić to odpracować.
-Jak to?
-A tak to, jak czegoś potrzebujesz  to niesiesz do zarządcy towar, a on Ci wydaje to czego potrzebujesz.
-Co kraina to zwyczaj.
W pewnym momencie usłyszeli jak na dworze odbywa się spora wrzawa. Gdy wyszli na zewnątrz zobaczyli jak dorosły mężczyzna okłada młodego chłopaka w ich wieku. Astral chciał ruszyć mu na pomoc, lecz powstrzymała go Aria.
-Pomyśl zanim zrobisz coś głupiego.
-To jak proponujesz to rozwiązać?
Aria zbiera nunchako od Astrala
-Tak.-opowiada i uderza mężczyznę. Gdy ten wymierza w nią cios, Aria wyciąga naładowane nunchako i razi zbira prądem. Porażony pada na ziemie i zwija się z bólu. Dwoch mężczyzn podnosi go i odciąga. Resztkami sił bełkocze
-On jest szpiegiem, on jest szpiegiem.
Blondwłosy chłopak o zielonych oczach wstał z pomocą Arii po czym ukłonił się jej i podziękował. Ubrany w jeansowa kamizelkę, przetarte czarne spodnie i czerwony podkoszulek. Na głowie miał zawiązaną przepaskę z czarnej apaszki. Aria zarumieniła się i odpowiedziała.
-To nic takiego.
Wszyscy udali się do gospody i próbowali zrozumieć co się stało. Głos zabrał pewien staruszek.
-Woltar uważa, że Barbaros zawsze wysyła szpiega na krainę, aby mógł zlokalizować cele. W sumie to niebieska czaszka, więc możliwe, że tak działa.
-Czy ja wyglądam na szpiega?-powiedział  niedawno pobity chłopak.
-Nie, ale musimy zachować ostrożność.
Skąd przybywasz?
-Z krainy Efis płynąłem statkiem z Korint do Falry.
-Wczoraj słyszałem, że płynie taki statek.
-Jak się tu znalazłeś?
-Statek napadł Barbaros i porwał cała załogę zostałem tylko ja.
-Dobra nic więcej nie wskóramy ugośćcie go.
Następnego dnia Astral ruszył na pole razem z resztą robotników. Po ciężkim dniu pracy udał się na spoczynek, zachodzące słońce błyszczało czerwoną barwą i powoli kryło się za chmurami. Spokojny wieczór został przerwany wrzawą na placu, gdy dotarli na niego zobaczyli związanego Woltara na klęczkach, który był trzymany przez dwóch mundurowych w czerwonych kurtkach w dwoma białymi pionowymi pasami. Na nogach Mieli długie czarne spodnie i brązowe oficerki na głowach zaś metalowe półokrągłe hełmy. Obok stał oficer w granatowym płaszczu ze złotymi haftami i czapce kapitańskiej. Oficer wyciągnął z kieszeni rulon pergaminu i zaczął go odczytywać.
-Za zdradę i konspiracje zostajesz skazany na śmierć. Wyrok zostanie wykonany następnego dnia o zmierzchu. Pod wieczór wszyscy siedzieli w karczmie i zapijali smutki rumem i bimbrem. Jedynie Astral siedział przy barze nad szklanką mleka.
Karczmarz zaś upiłaj się coraz bardziej jednocześnie płacząc nad szklanką.
-Jak oni mogą?-płakał.-Jak oni mogą?-
-Co on taki rozczulony?-spytał Astral.
-Woltar to jego brat.-odpowiedział ktoś z tłumu. -a jutro mają go powiesić. Jak ty byś się zachował w takiej sytuacji.
-Tak samo.-odparł- Jak mogą tak bez niczego?
-Podobno mają dowody-
-Jakie?-
-Znaleźli list od Barbarosa, pieniądze z Efis i czarna apaszkę z piszczelami.
-Pieniądze z Efis?-
-Tak Efis jako jeden z ważniejszych portów na swoją walutę-
-A co z tym listem?-
-Zlecenie na ludzi, typowe dla błękitnej czaszki.-
-I ma czarną apaszkę?
-Tak-
-Czy tylko mnie tu coś śmierdzi? Tu pieniądze są nic nie warte, wiec na co mu one. Piraci, których złapaliśmy mieli opaski niebieskie nie czarne. -
-Zaraz, a Woltar nie umie czytać-

Astral zerwał się na równe nogi i pobiegł do garnizonu wojska. Kilkanaście metrów za wioską dotarł do kamiennego fortu. Próbował porozmawiać z żołnierzami, lecz Ci go pobili i wyrzucili na ścieżkę. Wściekły Astral wrócił do karczmy i oznajmił wszystkim

-Załoga zbierać się ruszamy polować na piratów.-

-zwariowałeś.- powiedziała Aria.

-Nie. Wojsko mnie nie posłucha, więc dorwiemy Barbarosa i zmusimy do powiedzenia prawdy.-

-A jak chcesz to zrobić?-

-Jeszcze nie wiem, ale nie mam zamiaru tu siedzieć cały dzień. Bierz tego chłopaka, który przeżył ich atak przyda nam się.

-A jak mam go zaciągnąć na pokład?

-Nie wiem byle by na niego wsiadł.

Kilka minut później Astral czekał w porcie, a Aria przyprowadziła rozbitka.

-Proszę tak jak chciałeś.-

-Dzięki wielkie.-

-Czy możesz mi powiedzieć co ja tu robie?-

-Pomożesz nam dorwać Barbarosa.-

-Zwariowałeś.-

-Nie. Po prostu  potrzebuje wsparcia od kogoś kto z nimi walczył.

Gdy rozmawiali przyszedł do nich karczmarz mówiąc, że może im pomóc. Po czym zabrał ich do portu. Gdy obeszli cały port, dotarli do małego kutra rybackiego o 4 turbinach i dwóch harpunach z przodu.
-To mojego brata możecie go pożyczyć na czas walki z Barbarosem. Co zrobisz gdy wojsko nie będzie chciało Cie przepuścić?

Astral wyciągnął miecz, który zapłonął błękitnym ogniem.

-Rozumiem powodzenia.

Po chwili okręt szybował po białym morzu oddając się delikatnie od brzegu Kierując się ku północnej stronie wyspy. Po chwili trzeci towarzysz wyciągnął mapy i kompas. Powoli zaczął wyznaczać trasę.

-Jeszcze trochę i dotrzemy do miejsca gdzie mnie zaatakowali.

-Znasz się na nawigacji?

-Tak.

-Ktoś taki przydał by się w naszej załodze.

-Dzięki, ale nie szukam załogi.

Po kilku minutach byli już na tyle daleko by wyspa znikła za horyzontem. W pewnym momencie zatrzymali się na środku morza.

-To tu mnie zaatakowali.

-Nic tu nie ma.

-Patrzcie tam- powiedziała Aria. W oddali zobaczyli małego człowieka stojącego na podłużnej żerdzi, który podpierał o coś co wyglądało jak szczyt masztu. Gdy  podpłynęli nieznajomy powiedział.

-Jeśli chcecie żyć oddajcie mi swój okręt

- I kto nas do tego zmusi?

-Ja i ten okręt.

Gdy to powiedział z morza wypłynął wielki słoneczny żaglowiec o czerwono-żółtych burtach i beżowych żaglach. Do burty podszedł człowiek w brązowym kapeluszu z dużym zielonym piórem, brązowym długim płaszczu i czarnych wysokich butach.  twarz miał dojrzała wyraźna, ale wesoła. Do tego duże czarne wąsy, które dodawały mu powagi. Nieznajomy uniósł ręce do gówy i powiedział

-Cudownie widzieć moja załogę.-
-Nie jesteśmy Twoją załogą-powiedzieli Aria i Astral.
-Nie mowiłem do was.-odpowiedział. Nagle Aria i Astrala poczuli ucisk na plecach. Gdy obrócili głowy zobaczyli jak towarzysz trzyma noże na ich plecach.
-On mówił do mnie.

Aria. Historia Podniebnej Armii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz