Rozdział 1

3.6K 187 174
                                    

Będę podążał za nim,

aż do grobowej deski.

Levi wsłuchiwał się w stukot kopyt, który rozlegał się dookoła. Znajdował się praktycznie na samym końcu formacji, miał stąd dobry widok na całą przestrzeń. Jego towarzysze milczeli, każdy z nich jechał w zupełnej ciszy. Atmosfera była zupełnie inna niż kilka tygodni temu, kiedy to Levi wyruszył poza mury po raz pierwszy. Wtedy dookoła słychać było wesołe śmiechy, przechwałki, pogodne rozmowy.

Levi pamiętał uśmiech Isabel, jadącej obok niego na koniu. Pamiętał zachwycone spojrzenie Farlana, gdy ten dostrzegł w oddali prawdziwy las. Wiele zmieniło się od tamtego czasu...

Levi podniósł głowę, zauważył bowiem jakiś ruch. Wpatrywał się w dwa ptaki, które wznosiły się w niebo tuż nad ich głowami. Przywiodły mu wspomnienie z przeszłości, kiedy mieszkali jeszcze w ciemnościach pod miastem, gdy udało im się wypuścić na wolność zbłąkanego ptaka. Wspomnienie to wydawało mu się teraz pochodzić z innej rzeczywistości, innego życia.

Powiódł wzrokiem na przód formacji.

Wbił wzrok w plecy wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna.

Choć znał go dopiero kilka tygodni, dobrze wiedział, jak w tym momencie wygląda twarz Erwina. Zdecydowane spojrzenie, pozbawione lęku, za to pełne determinacji i niezłomnej wiary w sukces.

Levi nie podzielał podobnych przekonań.

Nie wiedział czasem, co tak naprawdę tutaj robił – jak to się stało, że wylądował w takim miejscu. Odkąd utracił swoich przyjaciół, nie mógł znaleźć dalszej drogi, żadnego sensu. To czysty przypadek, że akurat znalazł się wśród zwiadowców, że dołączył do ich sprawy, choć do końca w nią nie wierzył.

Potrzebował jednak jakiejś idei, jakiegoś sposobu na życie, a walka z tytanami była dla niego idealnym sposobem. Gdy przemieszczał się ponad drzewami, za pomocą trójwymiarowego manewru, czuł pulsującą w żyłach adrenalinę, świst powietrza we włosach, czuł, że przynajmniej w danej chwili to jest jego miejsce. Na dodatek był w tym naprawdę dobry.

Z zamyślenia wyrwał go głos dowódcy, Keitha Shadisa:

- Dwójka dziesięciometrowych tuż przed nami! Tym razem nie unikniemy walki! Przygotować się do ataku!

Zwiadowcy rozproszyli się na boki, układając się w formacje zgodne z ich przynależnością do oddziału. Po śmierci Isabel, Farlana i ich dowódcy, Flagona, Levi znalazł się w oddziale Erwina, razem z Hanji, Moblitem, Michem i Biancą. Nie znał ich wszystkich jeszcze na tyle dobrze, aby wiedzieć, jak sprawdzą się w walce z tytanami. Hange była dziwna i dużo mówiła, choć wydawała mu się raczej niegroźna. Nie rozumiał jej fascynacji tytanami. Moblit był w miarę normalny i jako jedyny z niewielu zwiadowców zyskał szacunek Leviego tym, że w kwaterach również dbał o porządek. Miche był skupiony, ale miał kilka dziwnych zwyczajów, jednym z nich było wąchanie wszystkich i wszystkiego dookoła. Bianca była spokojna i w miarę cicha, ale nie wydawała się zbyt silna. A Erwin... wciąż był dla Leviego zagadką.

Grupa przed nimi podniosła się z koni i zdecydowała rozpocząć atak na najbliższego tytana. Jedna osoba pozostała na miejscu, aby poprowadzić pozostawione konie. Levi widział, jak jedna osoba z grupy celuje w kark olbrzyma. Jeśli dobrze pamiętał, zwiadowca ten miał na imię Fergus. Atak okazał się jednak niecelny. Zwiadowca otarł swoje ostrze o szyję tytana. Monstrum złapało go w powietrzu i zanim ktokolwiek zdołał wykonać jakiś ruch, Tytan odgryzł zwiadowcy głowę. Uszy Leviego wypełnił krzyk jadącej z końmi dziewczyny. Podniosła się błyskawicznie i uruchomiła sprzęt do trójwymiarowego manewru.

"Tylko jeden człowiek". ||  ERURI  || [Completed] +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz