Rozdział 2

2.1K 168 234
                                    


- Otworzyć bramę!

Zwiadowcy wjechali za mur przez bramę Shinganshiny. Levi jadąc na swoim koniu tuż obok Hanji, przyglądał się w milczeniu tłumom ludzi, zgromadzonych po obu stronach przejeżdżającego orszaku. Mieszkańcy wydawali się być w dobrych humorach. Sporo osób wiwatowało na ich widok. Nie sposób było nie zauważyć, że tym razem z wyprawy powróciła znaczna większość zwiadowców. Jedynie parę osób zginęło i kilka było rannych. Choć nawet minimalna strata w ludziach zawsze jest krzywdząca, był to niebywały sukces.

Aby dostać się szybciej do Trostu, tym razem oddział Zwiadowców otrzymał możliwość przepłynięcia rzeką za pomocą statków. Gdy zarówno konie, sprzęt jak i wszyscy uczestnicy wyprawy znaleźli się na statkach, ruszyli wolno w stronę dystryktu Trost.

- Chyba coraz lepiej nam się powodzi. – Hanji klasnęła dłońmi, po czym usiadła obok Leviego, który wpatrywał się w wodę. Znajdowali się z tyłu, na rufie. – Witają nas jak bohaterów, wysyłają statki... Jeśli czeka nas wystawna kolacja, niech mnie ktoś uszczypnie, bo nie uwierzę.

- Aż tak bym się nie rozpędzał. – Westchnął Miche, siadając z drugiej strony Leviego. – Po przypłynięciu do Trostu, mamy zdać sprzęt i rozejść się każdy do siebie. Władze muszą się cieszyć, że nie było wielu ofiar, ale pewnie najbardziej pasowałoby im, gdybyśmy w ogóle zrezygnowali z ekspedycji.

- Taa, bo nie ma jak to gnić za tymi murami przez całe życie. – Mruknął Levi. Skrzyżował ręce na piersiach i wspólnie z towarzyszami zapatrzył się w rzekę.

*

- Mam dla was propozycję, ciamajdy. - Odezwał się Miche, kiedy opuścili statki i znaleźli się na terenie Trostu. Mijali ich zwiadowcy z innych oddziałów, żegnając się ze sobą, udając się do swoich kwater. Miche zarzucił jedno ramię na szyję Erwina, a drugim objął Hanji. - Od dawna nie wróciliśmy z ekspedycji w takim składzie. Uzupełniliśmy mapy o nowe tereny, a Hanji i Moblitowi udało się zbadać kilka nietypowych zachowań tytanów. Moim zdaniem musimy to uczcić.

- Zgodzę się z pierwszą częścią twojej wypowiedzi. - Powiedział Erwin, delikatnie zdejmując dłoń Miche ze swojego ramienia. - Jednak wziąwszy pod uwagę zebrane przez ciebie wnioski, ktoś musi napisać raport z ekspedycji. Tym kimś jestem między innymi właśnie ja.

- Raport, sraport, nie ucieknie! - Zawołała Hanji, również obejmując Miche'a i podnosząc drugą dłoń w geście zwycięstwa. – Ja też muszę sporządzić raport, ale aż tak mi do tego nie śpieszno. Miche ma rację, jakby nie patrząc, to pewien sukces. A sukcesy trzeba opijać!

- W sumie, chętnie się z wami wybiorę. - Odparła Bianca, drapiąc się po głowie z lekkim uśmiechem. Zarumieniła się, kiedy Hanji objęła także ją, wydając przy tym wesoły okrzyk.

- Hurra, więc idziemy wszyscy!

- Co za dzikusy... - Mruknął Levi i odwrócił się od towarzyszy. – Miłego wieczoru.

- Levi, musisz iść z nami! - Moblit zagrodził mu drogę, uśmiechając się promiennie. - Jesteś wciąż nowicjuszem, musimy się bardziej poznać. - Po czym dodał ściszonym tonem : - Kwaterę zawsze możemy posprzątać jutro.

- Dziś wieczorem spotykamy się w pokoju kapitanów. Mają tam schomikowany najlepszy alkohol. W nadmiarze. - Zarządziła Hanji, a następnie zarzuciła na ramię swój plecak. - Nikogo tam nie będzie, wszyscy raczej udają się od razu do swoich rodzin. Ale nie my, takie społeczne wyrzutki...

- Niektórzy dadzą radę i odwiedzić rodzinę, i wrócić do kwatery zwiadowców na imprezę. - Powiedział Moblit, na co Bianca pokiwała głową.

"Tylko jeden człowiek". ||  ERURI  || [Completed] +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz