- O Matko... - wydyszałam. Spojrzałam na chłopka z przerażeniem.
- Spokojnie. - powiedział spokojnym głosem oraz zerkając za szpary między płytami,z których była zbudowana szopa.
- Cedrik! Ty chyba sam nie wierzysz w to co mówisz! Jak mamy być spokojni, gdy gonią nas jakieś stworzenia,siedzimy w szopie,a jedyne osoby jakie mogą nas uratować to nauczyciele,którzy teraz są zajęci innymi szkołami!! - wykrzyczałam w stronę chłopaka. On odkręcił się oraz wskazał znak,abym była cicho.
- Jeśli dalej będziesz krzyczeć to na pewno usłyszą i nas zabiją! - "krzyknął" w szepcie. Świetnie. Rozejrzałam się po małej przestrzeni i znalazłam miejsce,aby usiąść. Stara, brązowa z podartą tapicerką sofa była najlepszym rozwiązaniem. Usiadłam,założyłam nogę na nogę i westchnęłam.
- To teraz mamy tak siedzieć. - oznajmiłam. - Oraz czekać na cud. - dodałam. Chłopak odkręcił się w moją stronę i podszedł,aby usiąść obok mnie.
- Na pewno ktoś się skapnie,że nie ma wszystkich oraz,że jakieś dziesięć,średniego wzrostu elfy krążą wokół Hogwartu . - zapewnił mnie chłopak. Popatrzyłam na niego unosząc jedną brew.
- No co? - zapytał.
- Nic. - odpowiedziałam. Skierowałam Swój wzrok na sufit,a głowę położyłam na ramieniu Cedrika.
- Ale popatrz. - zaczął. - Byłaś zła,że pobiegłem za Tobą. Jakbym tego nie zrobił najprawdopodobniej sama byś tu siedziała. - oznajmił szukając pozytywów w tej,jakże okropnej sytuacji.
- Tak to chociaż mam kogo męczyć gadaniem. - zaśmialiśmy się.
...
- Ced... - westchnęłam podnosząc głowę.
- Tak? - zapytał.
- Nie żeby coś,ale powoli marznę. -oznajmiłam. Aby to udowodnić położyłam Swoje ręce na szyi chłopaka. Widać było po jego minie,że faktycznie : są lodowate.
- Dobra. Masz moją szatę. - stwierdził. Zdjął narzutę i zarzucił ją na mnie. Poprawiłam ową szatę i założyłam. Objął mnie,aby oddać mi trochę ciepła. Podziękowałam. Chłopak wpatrywał mi się w oczy. - Wiesz co... Pasuje Ci żółć. - dodał z szerokim uśmiechem.
- Tak sądzisz? - odpowiedziałam.
- Może Ci pasuje dlatego,że jest moja... Nie wiem... - przekomarzał się z uśmiechem.
- Muszę jeszcze przymierzyć szaty innych uczniów i wtedy ogłosić zwycięzce - poinformowałam go. - Sądzę,że jak nas znajdą to cała szkoła będzie gadać,że my jesteśmy razem. - zaśmiałam się. - Często zdarzają się takie mieszane pary? - zapytałam się.
- Nie wiem... Może zapytajmy nas. - odparł. Przybliżył Swoją głowę do mojej,a nasze usta się zbliżyły. Po sekundzie : dotknęły. W jednym momencie mój brzuch,ale także i ciało wypełniło się motylkami. To było coś... Niesamowitego. Poczułam jakby... Cały świat był w moich rękach - mogę robić co chcę,a i tak będzie dobrze. Uczucie,którego nie da się przeżyć drugi raz tak samo... Cóż... Chyba się zakochałam...
W WIELKIEJ SALI, PODCZAS POWITANIA AKADEMII MAGII BEAUXBATONS ORAZ INSTYTUTU MAGII DURMSTRANG
*perspektywa Harry'ego Pottera*
Wszyscy już siedzieliśmy w Wielkiej Sali. Niecierpliwie czekaliśmy na rozpoczęcie powitania oraz ogłoszenie zasad Turnieju Trójmagicznego. Tylko... Jedno miejsce wciąż pozostawało puste. Nie było Alice. Dość dziwne,ponieważ zawsze jest przed wszystkimi, a teraz już od dłuższego czasu jej nie ma.
- Gdzie Ona się podziewa? - zapytał zniecierpliwiony Fred. Pierwszy zauważył,że coś jest nie tak. Wygląda na to,że Fred mógł się zakochać w niej.
- A ja wiem? - odpowiedziałem. - Nie widziałem jej cały dzień. - dodałem. Naszą krótką rozmowę przerwał Draco,wydając odgłos,abyśmy zwrócili uwagę na niego. - Czego chcesz? - zapytałem.
- To Wy nic nie słyszeliście? - zaczął. - Podobno nad rzeką są Dernuty*. Może ją zaatakowały. - zasugerował,a następnie odwrócił się w stronę Swoich kolegów.
- Harry... - zaczął Fred. - Czy... Czy te Der...Dar... Dernuty... One są niebezpieczne? - zapytał Fred. Na jego twarzy można było wyczytać,że jest zmartwiony i przestraszony.
-Niekoniecznie. - skłamałem. Ron najwyraźniej to wyczuł,ponieważ dostałem od niego z łokcia. Nie chciałem go zamartwiać. Szkoda mi go było,ponieważ widzę jaka Alice jest dla niego ważna,ale... Nagle do Sali wbiegł Alastor Moody.
- DERNUTY! NAD JEZIOREM! ZAATAKOWAŁY DWÓJKĘ UCZNIÓW! - wykrzyczał zmęczony biegiem.
- Kto dokładnie? - zapytał Profesor Dumbledore podnosząc się z krzesła.
- TAYLOR I DIGGORY! - odpowiedział. W jednej chwili cała sala wydała dźwięk zdziwienia. Najgłośniej Fred. Teraz już wiemy dlaczego jej nie było. Dumbledore, McGonagall, Snape oraz Burbage wstali i pobiegli na miejsce.
ALICE
Nasz pocałunek przerwały głosy dobiegające z zewnątrz. Odchyliliśmy się od Siebie i udaliśmy się do drzwi. Było słychać niewyraźny głos Profesor Dumbledore'a oraz Snape'a.
- Uratują nas! - powiedziałam z uśmiechem.
- A nie mówiłem. - odparł pewny Siebie. Walka z nimi jeszcze trochę trwała,a gdy nauczyciele nas znaleźli na dworze była burza.
- Jesteście cali? - podeszła do nas McGonagall. Odpowiedzieliśmy,że mamy się dobrze i nic nam się na szczęście nie stało. Udaliśmy się szybkim krokiem do zamku. Będąc już przed drzwiami Wielkiej Sali mieliśmy we dwójkę wejść - jak gdyby nigdy nic- cali przemoknięci i spóźnieni. Wchodząc nagle wszystkie oczy były skierowane ku na nas. Szybko zajęliśmy miejsce,a nauczyciele poinformowali resztę uczniów,że sytuacja jest opanowana. Przy Swoim miejscu zastałam Harry'ego i George'a,którzy cieszyli się,że nic nam się nie stało. Fred zaś, wyglądał na zdenerwowanego. Niby dlaczego,przecież jestem cała,żyję i mam się dobrze.
- Masz szatę Cedrika. - oznajmił George.
- Tak? - zdziwiłam się. - Było mi zimno i... Zapomniałam mu jej oddać. - oznajmiłam.
- Patrzy się na Ciebie. - zauważył drugi z rudzielców z ponurą miną. Odwróciłam się w stronę miejsca chłopaka i przyłapałam go na gorącym uczynku. Właśnie się na mnie patrzył uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech i powróciłam do przyjaciół. Naszą rozmowę przerwał głoś Dumbledore'a,który mówił,aby nie oddalać się za bardzo od zamku.
...
Właśnie weszła reprezentacja Beauxbatons. Te same,dobrze znane błękitne mundurki,fryzury oraz przede wszystkim twarze. Większość dziewczyn krzywo się na mnie patrzyła. Sądziłam,że to się skończy kiedy pójdę do Hogwartu,ale jak widać : nie tym razem. Większości męskiej części uczniów dosłownie : opadły szczęki. Znając je "od kuchni" mogę śmiało powiedzieć,że poza wyglądem i tańczeniem nie mają nic więcej do zaoferowania. Następnie zaprezentowała się reprezentacja Durmstrangu. Zrobili prawdziwe show. Osobiście bardzo mi się podobało. Było tak samo jak w przypadku wcześniejszej szkoły tyko,że odwrotnie z płcią. Wcześniej dziewczyny dziwiły się co Ci chłopcy widzą w tych dziewczynach, a teraz chłopcy i co te dziewczyny widzą w tych chłopakach.
*Denruty - wymyślone przez autorkę stworzenia. Są średniego wzrostu,przeważnie od 160cm. do 180cm. Mają budowę podobną do skrzatów. Reagują na hałas. Potrafią zabić.
CZYTASZ
Without You - Hogwart
FantasyAlice Teylor to synonim tornada szczęścia i szaleństwa. Dziewczyna osiągające dobre wyniki w nauce, choć to nie ona jest w jej życiu priorytetem. Zwykle, gdzie czarodziejka się zjawiała, tam nastawały prawdziwy chaos. Pytanie, czy w sytuacji, w kt...