Rozdział 38

350 19 11
                                    

Zabezpieczenie w kajdankach w końcu puściło. Czym prędzej pozbyłam się taśmy z moich ust i rozmasowując zasiniaczone nadgarstki pośpiesznie podniosłam się z łóżka.

Od razu poczułam rozpierający ból, tam na dole. Wzięłam głęboki oddech i chcąc nie chcąc doszłam do szafy, z której wyciągnęłam pierwszy lepszy szlafrok.

Szarpnęłam za drzwi. Jednak te okazały się być strzelnie zamknięte.
Szarpnęłam za uchwyt okna. Jedny. Drugi. Trzeci. Nic.

W mojej głowie kotłowało się mnóstwo myśli, z których większość miała niestety ciemne odcienie.

Usiadłam pod ścianą i podkurczyłam pod siebie swoje nogi, obejmując swój  brzuch. Nie bałam się o siebie. Bałam się właśnie o nią.

Co ja mam zrobić?

Rozejrzałam się dookoła, kiedy w moje oczy rzuciło się wystające z komody pudełko ze starymi telefonami. Czym prędzej rzuciłam się w ich kierunku i trzęsącymi dłońmi złapałam za jeden z nich.

Może ciągłe przeglądanie wiadomości z Kornelem nie było takie całkiem bezużyteczne?

Natychmiast wstukałam jego numer w telefon i modląc się w duszy, aby ten przetrwał kilka minut rozpoczęłam połączenie.

Jeden sygnał. Nic.
Drugi sygnał. Nic.
Trzeci sygnał...

- Halo?

- K-kornel, ratunku... - wydusiłam z siebie.

- Łucja? - zdziwił się.

- On tu zaraz wróci - pokręciłam głową - Ja nie chcę!

- Łucja, ale o czym ty mówisz? - zapytał.

- Ratunku... - powtórzyłam zdławionym głosem.

Smartfon mimowolmie wypadł mi z ręki, sprawiając, że moja rozmowa odeszła w przeszłość. Wróciłam na swoje uprzednie miejsce pod ścianą i wtulona w swój brzuch cierpliwie czekałam na jakiś cud. Wskazówki na zegarze nieubłaganie zmierzały do osiemnastej. Kilka minut przed nią usłyszałam ciche szmery dochodzące z przedpokoju.

- Łucja?

- Kornel? - ożywiona podbiegłam do drzwi sypialni - Kornel!

- Łucja, otwórz! Wezwałem patrol, zaraz powinien tutaj być...

- Nie mogę!

- Jak to nie możesz?

- Kornel, błagam cię - zaniosłam się płaczem - On tu zaraz wróci...

Niespodziewanie jego nawoływania ustały, a w ich miejsce pojawił się hałas, przypominający napieranie na drzwi. Przez ten cały czas modliłam się, żeby zawiasy, o których strzelność tak dbałam, puściły.

- Łucja?!

- Kornel!

- Jesteś zamknięta? - jego głos stał się na tyle wyraźny, iż wiedziałam już, że jest  blisko mnie.

- T-tak - wyjąkałam - Poszukaj klucza...

- Ale gdzie?!

- W kuchni - oznajmiłam - Nad kuchenką w górnej szafce...

17:55.

17:56.

17:57.

17:58.

17:59.

18.00...

- Łucja! - krzyknął przerażony mężczyzna i natychmiast uklęknął przy mnie, przytulając mnie tak mocno jak jeszcze nigdy. Poczułam dotyk tych dłoni, które jako jedyne potrafiły chociaż odrobinę uśmierzyć mój ból i ten zapach, za którym tak cholernie tęskniłam - Łucja, co tu się stało?!

- K-kornel, zabierz mnie stąd - wyszlochałam, obejmując go zasinionymi rękoma.

- Już, dobrze - powiedział przejęty i czule przytulił swoje ciepłe wargi do moich drżących ust.

- Nie zostawiaj mnie już samej - pokręciłam głową - Ja nie chciałam... - jego wzrok pod wpływem moich słów zwrócił się ku kajdankom i poszarpanej bieliźnie walającej się po podłodze. Wiedziałam, że nie potrzebował żadnych wyjaśnień.

- Skarbie, przepraszam - wyszeptał łamiącym głosem i pocałował mnie w skroń.

- Dlaczego mnie zostawiłeś?! - uderzyłam w jego klatkę piersiową, gdy ten skrępował mi ruchy i przywarł do mnie całym ciałem, tak, że od razu poczułam się lepiej. Bezpieczniej.

- Przepraszam - powtórzył - Nie pozwolę mu już więcej was skrzywdzić... - począł wykonywać delikatne ruchy na moim brzuchu, które sprawiły, że na moment zapomniałam o całym bólu. Jego dotyk miał w sobie coś, co mnie uspokajało, koiło.

- Nie wierzę - usłyszałam za sobą ten przerażający głos i gwałtownie poczułam jak ciepłe ciało młodego mężczyzny mimowolnie odrywa się od mojego. Otworzyłam oczy, którym niespodziewanie ukazał się Madej. Szarpnął Zielińskiego za koszulę i uderzył go w brzuch, tak, że tamten zaczął kaszleć.

Stało się to, czego właśnie najbardziej się obawiałam.

- Maciek! - krzyknęłam - Maciek, przestań!

- Ty głupia suko, teraz pożałujecie tego oboje! - syknął.

Mimo okropnego bólu podniosłam się na nogi i próbując powstrzymać byłego partnera, od razu zostałam odepchnięta do tyłu. Upadłam z powrotem na podłogę i jęknęłam z bólu.

- Zostaw ją! - krzyknął Kornel. Korzystając z nieuwagi Madeja popchnął go i szybko wstał z posadzki, przypierając go do ściany - Zabiję cię za to wszystko, co jej zrobiłeś, słyszysz?!

- Ma to, na co sobie zasłużyła - roześmiał się - A ty gdzie byłeś, kiedy pieprzyłem ją na tym łóżku, hm?

Między mężczyznami wywiązała się szarpanina, której mimowolnie zostałam świadkiem. Nic nie było w stanie przemówić im do rozumu - przerażona siedziałam w rogu pokoju w nadziei, że wezwana policja zaraz przyjedzie. Jednak jak na razie nic na to nie wskazywało.

- Przestańcie! - łzy spływały po moich bladych policzkach, a przeszklone oczy z bólem serca oglądały scenę rozgrywającą się w pomieszczeniu.

- Nie daruję ci tego, gnoju!

Naraz usłyszałam przeraźliwy huk. Zdążyłam jedynie krzyknąć jego imię, kiedy do mojego mieszkania zaczęły wbiegać oddziały policji. Nie zważając kompletnie na nic, rzuciłam się w kierunku leżącego na ziemi stażysty.

- Kornel! - wrzasnęłam, gdy ten z na wpół otwartymi oczami wydusił:

- Ł-łucja...

- Kornel - powtórzyłam i dopiero, kiedy wzięłam jego twarz w swoje dłonie zauważyłam krew zaczynającą spływać  po jego czole - Kornel, mów do mnie, słyszysz?!

- K-koch...

- Kornel, błagam cię...

- K-kocham cię - wyrzucił na jednym oddechu.

- Ja ciebie też - wydusiłam zdławionym głosem, kiedy jego dłoń bezwładnie opadła na podłogę, a powieki zablokowały mi dostęp do jego błękitnych oczu...

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz