21 listopad

1.2K 157 10
                                    

Piękna, zielona trawa cieszyła oczy na malutkiej polanie, gdzieś za miastem. Szum wiatru był głośny, ale uspokajający, dający ukojenie, jakiego teraz potrzebował. Leżał wśród świeżo kwitnących stokrotek i mleczy. Drzewa kołysały się w rytm jego ulubionej piosenki, którą nucił pod nosem, rozmarzonym wzrokiem spoglądając w chmury. Próbował doszukiwać się w nich jakichś nietypowych kształtów, lecz na marne. Słońce dopiero co pojawiło się na niebie, kolorując poranek odcieniami różu i pomarańczu. Z pozoru ciepły sierpień, dmuchał zimnym powietrzem w skórę szatyna, powodując tym samym u niego gęsią skórkę. Lubił to uczucie błogości, ten stan, gdy mógł wszystko, a zarazem nie miał nic na wyciągnięcie ręki. Czuł, jakby latał. Jakby mógł wznieść się ponad chmury i gnać przed siebie, dopóki nie opadnie z sił. A póki miał ukochanego - jego siła wciąż rosła.

summer has come and passed
the innocent can never last
wake me up, when september ends

Zerwał jedną stokrotkę, która wyrosła tuż obok niego. Wzniósł ją, wraz ze swoją dłonią, do góry i pokręcił nią lekko. Przymrużył jedno oko, aby mieć na nią lepszy widok i ponownie zaczął nią obracać. Z kwiatka uleciał jeden delikatny płatek. Tuż przy jego boku pojawił się Jeongguk, a on skierował swój wzrok ku starszemu. Silne ramiona bruneta otuliły chude ciałko chłopaka. Czuł niewyobrażalne ciepło, gdy jeonggukowe ramiona oplatały go w pasie. Leżał tak przez długą chwilę, trzymając wciąż kwiat nad sobą, wpatrując się w swoje największe szczęście. Podmuch wiatru stawał się coraz mocniejszy, a listki coraz szybciej odrywały się od małego kwiatuszka. Wiatr targał taehyungowymi ubraniami na wszystkie strony, powodując tym podniesienie się chłopaka do siadu. Czując narastający chłód, przybliżył kolana do klatki piersiowej i objął nogi swoimi długimi, chudymi rękami, aby choć trochę się ogrzać. Jego ciało z sekundy na sekundę stawało się coraz chłodniejsze. Miłość jego życia stawała się coraz bardziej nieobecna, a uścisk, w którym trzymał młodszego, stawał się coraz bardziej luźny. Taehyung był teraz tą stokrotką, która parę chwil wcześniej została zniszczona i porwana przez bezwzględny i okrutny wiatr.

like my father comes to pass
seven years has gone so fast
wake me up, when september ends

Ochroną, którą mogła poszczycić się owa stokrotka, były właśnie te płatki. Chroniły one jej bardzo delikatny środek przed zniszczeniem, przy okazji dekorując jej zewnętrze. Ochroną Taehyunga był Jeongguk. Ozdabiał go na zewnątrz swoimi ramionami, które dawały poczucie bezpieczeństwa i to najważniejsze ciepło, którego potrzebował. Wraz z ulotnieniem się płatków stokrotki, znikał stopniowo również brunet, pozostawiając swoją bratnią duszę na pastwę losu. Słodki zapach chłopaka rozmył wiatr, a on sam zniknął niczym za dotknięciem magicznej różdżki.

here comes to rain again
falling from the stars

Taehyung czuł teraz niewyobrażalny chłód, który niosły drzewa. Nie poruszały się już w rytm melodii wygrywanej przez struny głosowe studenta, one uginały się pod naciskiem wiatru, powodując totalny chaos. Zimne krople zaczęły spadać z ciemnych jak noc, chmur wprost na odsłonięte ciało szatyna. Szum liści przerodził się nagle w pikanie maszyn szpitalnych, które monitorują stan pacjentów. Taehyung nie chcąc słyszeć już tego przeraźliwego dźwięku, zatkał dłońmi uszy i zaczął uspokajająco, kolejny już raz nucić swoją ukochaną melodię.

drenched in my pain again
becoming who we are

Pisk ustał, a sceneria zmieniła się. Znajdował się teraz w szpitalnej sali. Siedział przy łóżku, na którym leżał jakiś mężczyzna. Na pierwszy rzut oka nie dało się go rozpoznać. Po dłuższych oględzinach, mężczyzną okazał się być Jeongguk. Był cały blady, poobijany, z podkrążonymi oczami. Zadrapań na jego ciele nie dało się zliczyć, a siniaki pokrywały każdą, możliwą powierzchnię. Oddychał płytko i powoli, tak, że zdawało się, że wcale tego nie robił. Ponownie w głowie Kima rozległ się znajomy pisk. Znów zatkał uszy, lecz tym razem oczy miał otwarte. Nie potrafił ich zamknąć, wpatrując się w umierającego chłopaka. Z jego ust ulatywały kolejne słowa piosenki.

as my memory rests
but never forgets what i lost
wake me up, when september ends 

Najpierw krzyk.

Później rozrywający ból głowy.

Chwila spokoju.

Otwarte, zaczerwienione oczy, opuszczały fale łez, nagromadzone przez całą noc i cały czas trwania jego koszmaru.

Siedział, cały spocony, na łóżku i bezgłośnie szlochał, nie chcąc niepokoić ponownie sąsiadów.

Jeden i ten sam sen, męczył go już siódmą noc z rzędu, a on nie wiedział, jak ma temu zaradzić. Gdy tylko zamykał powieki, oczami wyobraźni widział tą samą polanę, te same drzewa, te same chmury. Czuł ten sam podmuch wiatru, tą samą gęsią skórkę i te same krople deszczu. Później wpatrywał się w tą samą stokrotkę, tą samą, stale niezmienną twarz Jeona. Następnie wszystko się zmieniało, a on za każdym razem bał się coraz bardziej, gdy przychodziło mu ujrzeć całą posiniaczoną i nieobecną twarz jego umierającego szczęścia.

Pisk towarzyszący połowie zdarzeń ze snu utrzymywał się jeszcze chwilę, po czym nastąpiła głucha, niespokojna cisza. Płytki, nieunormowany oddech szatyna, odbijał się od ścian sypialni, w której się znajdował.

Spojrzał na zegarek, a gdy dostrzegł godzinę siedemnastą, wstał i podszedł do biurka. Totalnie pozbawiony jakichkolwiek sił, wziął do drżącej ręki długopis oraz kartkę i zaczął pisać.

21.11.2018

Przepraszam, Kook.
Obiecałem pisać każdego dnia, lecz wczoraj... Wczoraj nie dałem rady.
Dziś też ledwo trzymam długopis. Moje pismo jest okropnie niewyraźne, ja sam nie wiem już co piszę. Zdaję się na intuicję.
Jeśli zechcesz zapytać, dlaczego nie napisałem wczoraj listu, nie odpowiem Ci. To dla mnie zbyt bolesne, podejrzewam, że Ciebie bolało by to bardziej.
Wspomnienia atakują mnie na każdym kroku, a ja naprawdę nie wiem jak długo tak wytrzymam. Do tego te sny...
Chcę, żeby te katusze się już skończyły, wiesz?
Nie mam dziś siły, aby zanieść Ci to na cmentarz, zrozum mnie, proszę. Przy najbliższej okazji, gdy będę czuł się nieco lepiej, zaniosę Ci moje wszystkie zapiski, dobrze? Bo czuje, że przez następnych kilka dni nie polepszy mi się. Powinienem udać się do lekarza? Jeśli tak, to do jakiego? Do rodzinnego, czy może lepiej od razu pójść do psychologa? Psychiatry?
Kocham Cię całym moim wykończonym serduszkiem, Gguk.
Śpij dobrze.

Twój, zmęczony życiem, Taehyungie~








wake up, honey || taekook✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz