26

986 68 2
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część pierwsza

Rozdział dwudziesty szósty

Izar wręczył świstoklik Voldemortowi, patrząc jak Czarny Pan podnosi ten niesamowicie mały przedmiot.

Szkarłatne oczy zwęziły się, przyglądając niewielkiemu chipowi pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem.

- Jest bardzo mały – zadumał mężczyzna.

Mam nadzieję, że równie mały, co twój pieprzony penis, cholerny draniu – pomyślał zrzędliwie Izar. Jego ramiona napięły się, gdy Czarny Pan kontynuował przypatrywanie się wymyślonemu przez niego świstoklikowi. Izar zawsze strasznie spinał się i denerwował, gdy ktoś oceniał jego pracę. Nienawidził odrzucenia i bycia ocenianym, zwłaszcza pod kątem jednego ze swoich wynalazków.

- Czy coś jest nie tak? – wycedził Izar, a jego oczy zabłysły. – Już dobrą chwilę pożerasz to wzrokiem. Chcesz, aby było mniejsze? – Zaklęcia amortyzujące musiałyby zostać zmniejszone wraz z chipem, aby działał. W przeciwnym wypadku czary zderzyłyby się ze sobą i doszczętnie zniszczyły świstoklik.

Stali blisko ogrodów rezydencji Malfoyów, nie tak daleko od miejsca, do którego zaciągnął go wczoraj Draco. Po ponad dziewięciu godzinach snu i spożyciu eliksiru uzupełniającego krew, Izar czuł się o wiele lepiej niż w ciągu kilku ostatnich miesięcy. W zaciszu swojego pokoju zjadł z Regulusem duże śniadanie, zanim został zmuszony do wyjścia z powodu ostrego pukania do drzwi. Draco, cały zesztywniały, poinformował go, że Czarny Pan żąda jego obecności w ogrodach. I że ma przynieść ze sobą mały „projekt", nad którym pracował.

Izar domyślił się, że Voldemort chciał przetestować jego świstoklik. Kiedy wyszedł na zewnątrz na taras, z radością zauważył, że większa jego część została już wysprzątana. Goście, w tym śmierciożercy, mieli wrócić jutro do swoich domów. Dzisiaj była Wigilia Bożego Narodzenia, a wieczorem uroczystość przesilenia zimowego. Izar mógł tylko wyobrazić sobie, co śmierciożercy sobie na nią wymyślili.

Niestety Izar dość szybko zdał sobie sprawę, że większość śmierciożerców wcale nie spała, jak mu się początkowo wydawało, a zamiast tego czekała w nieznanym dla niego miejscu, aż wraz z Czarnym Panem przybędzie do niego za pomocą wynalezionego świstoklika.

Jeśli jego wynalazek zadziała prawidłowo, wraz z Voldemortem pojawi się w tym samym miejscu, w którym czekali na nich śmierciożercy. Następnie, po dwudziestu sekundach, świstoklik znów się aktywuje i przeniesie ich wszystkich z powrotem do dworku. Nikt nie będzie musiał go dotykać, aby tak się stało.

Zadziała. Nie miał wątpliwości.

- Jest doskonały – mruknął z rozbawieniem Voldemort, przykucając obok kamiennej ławki. Jego ton sugerował, że specjalnie tak długo przyglądał się uważnie świstoklikowi po to, aby wywołać u Izara niepokój.

Grafitowo-zielone oczy zwęziły się.

Voldemort zignorował go, zamiast tego delikatnie przymocowując świstoklik do dużego, złotego talerza. Długie, blade palce mężczyzny przesunęły się pieszczotliwie po jego krawędziach, testując stabilność świstoklika. I dokładnie tak, jak mężczyzna początkowo prosił, Izar upewnił się, że świstoklik będzie można przymocować do każdego przedmiotu, a co za tym idzie sprawić, że sam stanie się za sprawą tego małego chipu świstoklikiem.

Gdy Umiera Dzisiaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz